Wiele jest prawdy w stwierdzeniu, że wojna sprzyja rozwojowi nauki. Przemysł zbrojeniowy III Rzeszy napinał muskuły do tego stopnia, że inżynierowie Hitlera znacznie wyprzedzali na kilku polach swoje czasy. Pomysłowości nie można było odmówić także azjatyckiemu sojusznikowi Fuhrera. Największe cuda niemieckiej i japońskiej techniki miały powstać w jednym konkretnym celu – przeprowadzeniu ataku na USA.
7 grudnia 1941 roku świat zadrżał w posadach. Japoński atak na Pearl Harbor przeniósł konflikt w nowy, światowy wymiar – zaczęła się międzykontynentalna walka mocarstw. 4 dni później Hitler podejmuje decyzję, którą wielu historyków uzna później za największy błąd strategiczny niemieckiego dyktatora – wypowiada wojnę USA. Była to zwykła zagrywka psychologiczna, czy może Fuhrer naprawdę uważał, że uda mu się przeprowadzić spektakularny atak na terytorium gospodarczej potęgi zza oceanu?
Dziś wiemy, że znany ze skłonności do ryzyka wódz podjął się tego kroku prawdopodobnie po to, by dyktować światowym mocarstwom warunki powojennego ładu po pokonaniu Związku Radzieckiego. Innymi słowy – chciał coś zyskać od będących w obozie przegranych Stanów Zjednoczonych. Wiemy też, że po tym jak jego plany zaczęły się sypać, snuł wizje stworzenia Wunderfaffe umożliwiającej zaatakowanie USA.
Pytanie, na ile dyktator wierzył w możliwość realizacji swoich założeń, a na ile były to już tylko majaczenia człowieka, który nie chciał pogodzić się z faktem, że właśnie przegrał wojnę. A może Hitler uległ po prostu słowom szefa niemieckiej dyplomacji Joachima von Ribbentropa, który rzekł kiedyś: „wielkie mocarstwo nie pozwala sobie, by ktoś wypowiadał mu wojnę, ono samo ją wypowiada”.
Swojej cudownej broni poszukiwali także japońscy wojskowi, dla których kapitulacja oznaczała największą ujmę na honorze. Gdy szala zaczynała przesuwać się na stronę aliantów, Państwa Osi postanowiły postawić wszystko na jedną kartę.
RÓŻNE WARIANTY ATAKU
Spośród wielu powodów, przez które przeprowadzenie skutecznego ataku na terytorium Stanów Zjednoczonych było niezwykle trudne należy wymienić szczególnie dwa: duże odległości oraz silną flotę amerykańską. Alianckie niszczyciele i lotniskowce mogły z powodzeniem paraliżować działania niemieckiej Kriegsmarine oraz japońskiej Nippon Kaigun.
Liczone w tysiącach kilometrów odległości na Pacyfiku i Atlantyku sprawiały z kolei, że statki i samoloty Państw Osi potrzebowały baz, aby móc uzupełniać zapasy paliwa. Wszystkie pobliskie wyspy, mogące stanowić punkty postojowe, były jednak kontrolowane przez wroga.
Pomimo tych niedogodności sami Amerykanie zakładali możliwość zmasowanej inwazji Państw Osi na terytorium Stanów Zjednoczonych. Jest to w pewnym stopniu zrozumiałe. Gdy zaatakowano bazę w Pearl Harbor porażka Państw Osi nie była bowiem jeszcze wcale taka pewna.
Japończycy w krótkim czasie opanowali ważne wyspy na Pacyfiku, co dawało im dobry start do podejmowania śmielszych ataków. Krasnoarmiejcy zatrzymali wprawdzie Wehrmacht na przedpolach Moskwy, ale ogromne straty sprawiały, że było to pyrrusowe zwycięstwo. Na dodatek w lutym 1942 roku w północnej Afryce pojawiły się niemieckie oddziały dowodzone przez znakomitego stratega Erwina Rommla. Wciąż pamiętano też sromotną porażkę Francji w starciu z Hitlerem.
Nie powinno zatem dziwić, że w tak niepewnej atmosferze niektórych obywateli USA nachodziły niekiedy katastroficzne wizje. Ponure wyobrażenia towarzyszyły też redakcji magazynu "Life". 2 marca 1942 roku, czyli niespełna trzy miesiące po japońskim ataku, na łamach tej gazety ukazał się artykuł przedstawiający 6 wariantów ataku faszystowskiej koalicji na terytorium Stanów Zjednoczonych. Wariant #1
Plan zakładał opanowywanie przez Japończyków kolejnych ważnych wysp na Pacyfiku, celem skracania dystansu do zachodniego wybrzeża USA. Wojska cesarskie miały kierować się na północ aż do zdobycia Aleutów leżących u wybrzeży Alaski. Stąd miała ruszyć inwazja na Seattle, San Francisco i Los Angeles.
W międzyczasie część oddziałów miała przeprowadzić ekspansję w kierunku Australii i Nowej Zelandii. Niemcy mieli z kolei dezorganizować amerykańską defensywę atakami lotnictwa i marynarki na wschodnie wybrzeże kontynentu.
Ni mniej ni więcej, ten wariant był tym, co w 1943 roku zaczął przeprowadzać gen. Douglas MacArthur, określając swoją taktykę jako „metoda żabich skoków”. Jak pokazały dalsze wydarzenia – była to metoda skuteczna.
Wariant #2
Kolejny wariant redakcja „Life” określiła jako „trudny do zrealizowania”. W tym przypadku Japończycy mieliby się skupić na opanowaniu bazy, którą zaatakowali pod koniec 1941 roku. Z Pearl Harbor oraz atolu Johnston nastąpiłby frontalny atak na San Francisco.
Wariant #3
Trzeci plan również zakładał opanowanie Pearl Harbor. Tym razem baza nie miała jednak stanowić pozycji wyjściowej do ataku, a jedynie, jak można przypuszczać, zablokować Amerykanom możliwość prowadzenia skutecznych działań na Pacyfiku . Po tym paraliżu Japończycy mieli przepłynąć ocean i opanować kolejno Wyspy Galapagos i Kanał Panamski. Stąd atak szedłby wzdłuż zachodniego wybrzeża.
Wariant #4
W tej wizji ataku Państw Osi kluczowe było zwycięstwo w Północnej Afryce oraz opanowanie przez Niemców Gibraltaru (czyli de facto realizacja odłożonej przez Hitlera w czasie Operacji Felix). Po zdobyciu kontroli nad Morzem Śródziemnym do akcji miały wkroczyć floty Włoch i Francji Vichy. Ich zadanie polegałoby na napadaniu na wrogie statki na Atlantyku.
Tymczasem Japończycy na spółkę z Niemcami mieli przeprowadzić inwazję na...Brazylię, skąd przemieszczając się na północ zaatakowaliby USA.
Wariant #5
Piąty plan był połączeniem założeń taktycznych planu 1 i 4. Po zdobyciu kontroli nad Morzem Śródziemnych Niemcy i Japończycy mieli zastosować „metodę żabich skoków” zdobywając ważne wyspy na Atlantyku. Ostatecznym celem były Bermudy, skąd miał nastąpić zmasowany atak na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
Wariant #6
Ostatni wariant również opierał się na opanowaniu Północnej Afryki – w tym przypadku inny był jedynie kierunek ataku. Plan zakładał zdobycie Islandii oraz Grenlandii, skąd faszystowska koalicja dokonałaby najazdu na północne terytoria USA. Desant miał być przeprowadzony m.in. w okolicach Zatoki Hudsona. Ta strategia zakładała też opanowanie rejonu Wielkich Jezior.
Ile w tych planach było rozwagi, a ile nieprawdopodobnych wizji, świadczą opinie ówczesnych amerykańskich wojskowych, wśród których przeważało przekonanie, że tekst z "Life" jest zbytnio przesadzony i podsyca niepotrzebnie występujące w kraju niepokoje. Mimo to japońscy i niemieccy sztabowcy zdawali się w pewnym momencie uważać inwazję na swojego głównego wroga za całkiem możliwą do zrealizowania.
ZAMACHOWCY HITLERA
Gdy sytuacja III Rzeszy na frontach wydawała się jeszcze w miarę opanowana, Hitler brał pod uwagę jedynie te działania, które mogłyby zniechęcić Stany Zjednoczone do udziału w wojnie. Przyjmował on zatem tę samą taktykę, która popchnęła Japończyków do zaatakowania amerykańskiej bazy.
W 1942 roku niemiecki dyktator wychodził jeszcze z założenia, że na tym etapie walk atak na USA kosztowałby go zbyt wiele, a do tego miałby on nikłe szanse na powodzenie. Postanowił zatem skorzystać z doświadczenia swoich poprzedników, którzy zauważyli, że skuteczniejszym od żołnierzy i bomb narzędziem walki jest wywoływanie wewnętrznych niepokojów dezorganizujących władzę wrogiego państwa. Niemcy zapalili lont, który doprowadził do wybuchu bolszewickiej rewolucji, eliminując tym samym Rosję z I wojny światowej.
Hitler wykorzystując podobne niepokoje społeczne planował wykluczyć z wojny Stany Zjednoczone. Chciał tego dokonać przy pomocy akcji sabotażowych. Liczył na to, że przestraszeni obywatele amerykańcy zaczną wywierać naciski na prezydenta i rząd, którzy nie zapewnili im należytego bezpieczeństwa.
12 czerwca 1942 roku rozpoczęła się pierwsza faza Operacji Pastorius. Grupka licząca czterech niemieckich spiskowców wypłynęła wówczas na pokładzie U-Boota z bazy we Francji. 13 czerwca statek podwodny przybył do plaży w okolicach Nowego Jorku. Trzy dni później kolejni czterej dywersanci wysiedli na Florydzie nieopodal Jacksonville.
Ich celem miały być ważne obiekty miejskie: elektrownie, gazownie, mosty, obiekty użyteczności publicznej, stacje metra. Chodziło o wywołanie paniki. Spiskowcy mieli na sobie mundury niemieckiej marynarki, by w razie schwytania zostali wzięci za żołnierzy i osadzeni w obozie jenieckim. Gdyby uznano ich bowiem za szpiegów, to kara mogła być tylko jedna.
Operacja nie doszła do skutku z powodu zdrady dwóch agentów, którzy wyjawili szczegóły akcji szefowi FBI Edgarowi Hooverowi. Sześciu niedoszłych zamachowców stracono na krzesłach elektrycznych. Dwóm współtowarzyszom, którzy ich wydali, darowano życie. W 1948 roku wrócili oni do Niemiec.
BOMBARDOWANIE NOWEGO JORKU
Zgoła inaczej wyglądały plany Hitlera względem USA pod koniec wojny. Sytuacja diametralnie się zmieniła, gorączkowo starał się więc wprowadzić w życie pomysł forsowany jeszcze przed wojną przez szefa Luftwaffe Hermana Goringa. Bombowiec strategiczny pod kryptonimem Amerika Bomber miał w planach Marszałka Rzeszy przenosić bomby na odległości pozwalające zrzucić je na terytorium USA.
W styczniu 1945 roku przeprowadzono próbne loty samolotu Horten Ho 229. Maszyna braci Horten opierała się na konstrukcji latającego skrzydła, posiadała ponadto dwa silniki odrzutowe. Co ciekawe, Niemcy prowadzili pierwsze badania nad tego typu konstrukcjami już na przełomie lat 20 XX wieku! Sam projekt Ho 229 był stworzony na podstawie wcześniejszego prototypu braci Horten z lat 30.
Wyróżniający się nowoczesnym wyglądem Ho 229 miał za zadanie zbombardować amerykańskie miasta. Prawdopodobnie zabrakło już jednak czasu by stworzyć odpowiednią liczbę sztuk. Możliwe też, że konstrukcja posiadała wady, których inżynierowie nie zdążyli już wyeliminować. W planach III Rzeszy, oprócz supersamolotów, były także różne typy rakiet międzykontynentalnych.
PANDEMICZNY ARMAGEDON
Jeszcze inne plany miało w obliczu klęski Cesarstwo Japonii. Po atakach pilotów kamikadze zaczęto brać również pod uwagę wykorzystanie broni, nad którą od lat pracowały najtęższe umysły tego państwa. Chodziło o broń chemiczną i bakteriologiczną.
Od lat 30 na terenie opanowanej przez Japończyków Mandżurii działał enigmatyczny zakład, który z czasem przerodził się w prawdziwe laboratorium grozy. Za murami placówki zwanej Jednostką 731 prowadzono z rozkazu mikrobiologa Shiro Ishiiego okrutne eksperymenty na więźniach, głównie Chińczykach. Cel był jeden – stworzenie skutecznej broni biologicznej, która zagrozi skutecznie wrogom Cesarstwa. Ishii chciał znać realny wpływ choroby na człowieka, dlatego nigdy nie stosował na osadzonych znieczulenia. Zależało mu na obserwowaniu rozwoju dżumy lub wąglika w niesymulowanych warunkach.
Wyniki badań okrutnego mikrobiologa miały być wykorzystane przez wojsko. Na 26 marca 1945 roku Japończycy zaplanowali Operację pod kryptonimem „PX”. która zakładała desant na Amerykę. Atak miał być przeprowadzony z wykorzystaniem nowoczesnych podwodnych lotniskowców dalekiego zasięgu I-4000 . Po zbliżeniu się do zachodniego wybrzeża z pokładów azjatyckich U-Bootów wystartowałyby samoloty rozsiewające szczepy groźnych bakterii. Na dodatek na ląd mieli wkroczyć zarażeni dżumą i cholerą żołnierze.
Operacja, która miała sprowadzić na USA pandemiczny armagedon nie została zrealizowana, ponieważ w ostatnim momencie akcję przerwał głównodowodzący atakiem, generał Umezu Yoshijiro. Po wojnie powiedział: "Jeśli doszłoby do wybuchu wojny biologicznej, jej skala przerosłaby rozmiary konfliktu między Japonią a Ameryką; wywiązałaby się walka ludzkości z bakteriami, która nie miałaby końca".
Yoshijiro był jednym z członków delegacji japońskiej, którzy podpisywali akt bezwarunkowej kapitulacji na pokładzie pancernika Missouri. Jeśli nie blefował w kwestii planowanego ataku, to można sobie tylko wyobrazić jak bardzo mógł sobie wtedy pluć w brodę. Na wojnie jak w piłce – niewykorzystane szanse często się mszczą. W tym przypadku nie ma chyba jednak wątpliwości, że dobrze się stało, iż Państwa Osi nie wykorzystały swych okazji.