W Moskwie przy jednej ze stacji metra znaleziono plantację marihuany. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że za posadzenie setek konopi indyjskich odpowiedzialne są władze miasta.
Funkcjonariusze FSKN, rosyjskich służb specjalnych, którzy zajmują się zwalczaniem przestępczości narkotykowej, dostali anonim, w którym była zawarta informacja o "podejrzanym trawniku" przy jednej ze stacji moskiewskiego metra w dzielnicy Bratajewo. Funkcjonariusze od razu zareagowali. - Na miejscu zamiast trawy znaleźliśmy "chwasty" - poinformował "The Telegraph" Wiktor Iwanow, rzecznik FSKN.
A "chwasty" nie były zwykłymi roślinami. Zamiast normalnej trawy służby specjalne znalazły wyrośnięte już krzaki marihuany. Na reakcję policji nie trzeba było długo czekać. Od razu rozpoczęto dochodzenie, które miało wyjaśnić, jak nasiona konopi dostały się do ziemi. Wyniki badania okazały się zaskakujące - okazało się, że marihuana pojawiła się przed metrem z polecenia władz miasta.
"Stacja metra, gdziej wyrósł trawnik z marihuany, była nowa i urzędnicy postanowili dodać trochę zieleni do miejsca, które dopiero co było placem budowy. Ogrodnicy, którzy zajęli się sadzeniem trawy dostali jednak złe nasiona".
Źródło: "The Telegraph"
W Moskwie zawrzało. Wszyscy mieszkańcy miasta zastanawiają się teraz, jak mogło dojść do pomyłki. Urzędnicy rozkładają ręce. Policja nadal wyjaśnia, kto jest winny całemu zajściu.