To nie jest pierwsza etykietka dla politycznych przeciwników. W zamierzchłych czasach początków transformacji ustrojowej były "komuchy" i "solidaruchy", przez jakiś czas wyzywano liberałów od "aferałów", kpiono z "moherów", a potem niepodzielnie panowały "lemingi". Jednak życie polityczne nie znosi próżni - po nastaniu dobrej zmiany pojawiły się "owce".
Określenie "owce" jest w obiegu już od kilku miesięcy na rozpolitykowanej części Twittera. Jest używane w kontekście negatywnie ocenianych decyzji i potknięć Prawa i Sprawiedliwości. Bywa, że "owcom" towarzyszą owcze ikonki i hashtag #meee. O co w tym chodzi?
To chyba jeden z tych nielicznych przypadków, gdy można ustalić, od kogo się zaczęło. Zdaniem twitterowiczów jako pierwszy "owiec" użył @jozefmoneta, a potem termin podchwycili inni. Teraz termin ukuty przez Monetę rozpowszechnił się na tyle, że nabrał nowych, nieoczekiwanych znaczeń.
Co autor miał na myśli
Józef Moneta odpowiada krótko i na temat: z "owcami" PiS-u chodziło mu o nawiązanie do języka biblijnego, a więc pasterza i jego owiec. Konotacje są oczywiste: podążanie za pasterzem, stadne zachowania, podział na przywódcę i całą resztę.
Członkowie partii o wodzowskim charakterze i jej zwolennicy mają być owcami prowadzonymi przez posła Jarosława Kaczyńskiego, choć teoretycznie wyżej w hierarchii powinni stać tacy "pasterze" jak prezydent i premier. Jednak wódz może być tylko jeden i tylko jeden może być kierunek, którym stado ma podążać. Tyle interpretacji zamierzeń autora.
Jednak termin poniósł się w gąszcz internetu, więc w nieunikniony sposób obrósł nowymi konotacjami.
Niektórzy używają go z myślą o "Folwarku zwierzęcym" Orwella. Opisany przez niego reżim opierał się na owcach, które gorliwie i rzecz jasna stadnie wykrzykiwały bezmyślnie wyuczone hasła.
Podobnie, jak uważają używający terminu "owce", postępują bezkrytyczni zwolennicy PiS. Na ich oczach 500 zł na dziecko zmienia się w 500 zł na niektóre dzieci, darmowe leki dla seniorów zmieniają się w darmowe leki dla niektórych seniorów, a naprawa życia publicznego polega na przejęciu przez partię wszystkiego co można, ze stadninami włącznie. A bezkrytyczni zwolennicy cały czas biją brawo krzycząc "dobra zmiana!", "damy radę!" nawet w sytuacjach, gdy zmiana nie ma nic wspólnego z dobrem, a PiS ewidentnie nie daje rady.
Inni dopatrują się analogii z "Milczeniem owiec", a konkretnie ze sławną sceną w której agentka Clarice Starling opisuje mrożący krew w żyłach widok, gdy owce prowadzone na rzeź, mimo że je oswobodziła, nie uciekają. Według tej optyki rzeźnią mają być złe decyzje PiS, które jego elektorat wkrótce poczuje na własnej skórze.
Kim są "owce"?
Na pytanie o to, jakimi cechami charakteryzują się owce, pada kilka przymiotników. A więc mają to być osoby bezkrytyczne wobec Prawa i Sprawiedliwości, które usprawiedliwią i wybaczą mu wszystko, o ile oczywiście w ogóle coś w działaniach partii je zdenerwuje. Inną cechą ma być bierność i podążanie za tłumem, czyli stadem. I bezbrzeżna wiara w partyjne przekazy dnia.
Brzmi znajomo? Powinno – podobnie przecież definiowano "leminga". Jednak, o ile "lemingi" miały powtarzać opinie prezentowane w "Gazecie Wyborczej" czy TVN, o tyle "owce" czerpią wprost ze źródła, a więc partyjnych przekazów Prawa i Sprawiedliwości. Media związane z PiS-em są przydatnym, ale jednak tylko pośrednikiem dystrybuującym interpretacje i wizje działaczy partyjnych.
Pojemny "leming", zawężona "owca"
Z "lemingiem" zrobił się zresztą poważny problem - stało się to w momencie, gdy "lemingami" stali się nagle wyborcy innych partii niż PiS. Gdyby potraktować to kryterium na serio, to w ten sposób sławniejszymi przedstawicielami gatunku byliby zarówno Ryszard Petru, jak i Barbara Nowacka. Pojęcie straciło więc swoją użyteczność. A wtedy "lemingów" zastąpili "lewacy" – kolejna egzotyczna mieszanka wszystkich, którym nie po drodze z narodowym ideowo i socjalistycznym gospodarczo (przynajmniej w warstwie deklaracji) PiS-em. Lewacy, w skrócie "oni", czyli nie "my", PiS.
Definicja "owiec" jest mniej pojemna. "Owce" są zawężone do bezkrytycznych zwolenników PiS. Nie wystarczy głosować na Prawo i Sprawiedliwość, trzeba partyjnego entuzjazmu odpornego na wszystkie działania i okoliczności. By dostać taką etykietę nie wystarczy też być bezkrytycznym zwolennikiem partii (tacy zdarzają się w każdej) – trzeba być bezkrytycznym zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości. To dwa konieczne warunki.
Przebudzenie owiec
O ile tytułowe owce w filmie o Hannibalu Lecterze milczały, o tyle "owce" polityczne mają robić dużo hałasu chwaląc partię, jej szefa i w zdyscyplinowany sposób rozpowszechniać przekazy dnia w mediach społecznościowych. Na twitterze mówi się w tym kontekście o "kompulsywnym retweetowaniu".
Bywa, że jest to masowe, czyli w owczej nomenklaturze, stadne, udostępnianie wpisów o wrogu. Na przełomie roku jest nim tradycyjnie Jerzy Owsiak, ale zależnie od okoliczności może załapać się każdy krytykujący PiS, zwłaszcza jeśli zdradził, tak jak Staniszkis czy Bugaj. Załapać mogą się nawet amerykańscy senatorowie. Ten pęd bardzo trudno powstrzymać. Jednak twitterianie piszący o "owcach" liczą nie na to, że te zaczną milczeć, lecz że się przebudzą. Wychodzą z założenia, że skoro PiS wygrał wybory obietnicami, których nie chce i nie może dotrzymać, to "owce" otworzą oczy i nabiorą krytycyzmu.
Minęło dopiero 100 dni rządu PiS i pół roku prezydentury Andrzeja Dudy, a już zaczynają się pomruki niezadowolenia elektoratu. Aby wygrać wybory PiS postawił poprzeczkę obietnic tak wysoko, nawet wprowadzając pozytywne, ale znacznie skromniejsze zmiany, jest w ogniu krytyki również niektórych swoich niedawnych zwolenników. Rozbieżność między rozbudzonymi oczekiwaniami a rzeczywistością może być dla PiS bardzo bolesna. Czy "owce" się przebudzą? Niektórzy nie mają wątpliwości i przewidują, że będzie to raczej szybciej, niż później.
Słowa "CZTERY NOGI: DOBRZE, DWIE NOGI: ZŁE" zostały wypisane na ścianie stodoły ponad Siedmioma Przykazaniami, do tego jeszcze większymi literami. Gdy owce opanowały hasło, bardzo je polubiły; często, leżąc na pastwisku, zaczynały pobekiwać: "cztery nogi: dobrze, dwie nogi: źle", "cztery nogi: dobrze, dwie nogi: źle" i mogły tak beczeć godzinami bez znużenia.