Reklama.
Jacek Żalek próbował za wszelką cenę udowodnić, że Komitet Obrony Demokracji działa w interesie komunistów. Tak przynajmniej wynikało z jego wypowiedzi, której głównym punktem było hasło "tradycji SB i UB". A osobami kultywującymi ją są broniący Lecha Wałęsę Polacy. I przewodzi im Mateusz Kijowski. – Nie wiem, co powiedzieć –stwierdził lider KOD. – Jeżeli ktoś w sposób brudny traktuje symbol, to odnosi się do milionów, które wywalczyły wolność – dodał po chwili. Zażądał też przeprosin od Żalka za obrażenie ok. 200 tys. ludzi, którzy w ubiegłą sobotę wyszli na ulice.
Polityk PiS jednak nie tylko nie przeprosił, ale kontynuował rozpoczętą myśl. – [Na demonstracjach KOD] jest dużo agresji, nienawiści – przekonywał w programie "Kropka na i". – Są tam osoby, które dają sobie prawo do pouczania, czym jest demokracja, a przed laty same ją gwałciły – grzmiał. Monika Olejnik poprosiła o sprecyzowanie kogo miał na myśli, ale ten uchylił się od odpowiedzi. Wreszcie zarzucił jej, że ta zaprasza do studia Włodzimierza Cimoszewicza, którego syna dostrzegł wśród protestujących. – Jak ma się piernik do wiatraka? – spytała dziennikarka. Żalek to zignorował i poszedł dalej. – Na marszach KOD demonstrują oprawcy z SB – usłyszeli Kijowski i Olejnik. Ponownie nie było wiadomo, o kim mówił.
Lider KOD nie ukrywał rosnącego zdziwienia, ale i irytacji. Kiedy próbował coś powiedzieć, Żalek wchodził mu w słowo. Na każdy rozsądny komentarz reagował nerwowo, nie mogąc skleić zdania. Trudno było właściwie zrozumieć, o czym mówi. Gdy rozmowa zeszła na temat wycieku opinii Komisji Weneckiej, przekonywał, że stoi za tym "Gazeta Wyborcza". Zdaniem Żalka, skoro do niego doszło, Komisja nie może być wiarygodna. – Bazujemy na niepewnych informacjach – skwitował. Kijowski oponował, aż usłyszał, że jeśli może podważać autentyczność teczek "Bolka", to to samo tyczy się opinii Komisji. – Powinniśmy więc postawić pomnik Kiszczakowi, który dał nam wolność i demokrację – skwitował szef KOD.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl