
– Czy pan Igo Sym? – spytał jeden z trzech ubranych po cywilnemu konspiratorów, którzy rankiem 7 marca 1941 roku zjawili się u drzwi mieszkania przy ul. Mazowieckiej 10 w Warszawie. Po chwili padł strzał, celnie wymierzony w samo serce. Tak wyglądały ostatniej chwile życia jednego z największych gwiazdorów polskiego kina przed wojną - Igo Syma. Uwielbianego za niezapomniane kreacje, znienawidzonego za zdradę.
Pomyślcie, jak będzie wspaniale, gdy wokół nas będą tylko sami Niemcy. A gdy wejdziesz do sklepu, nikt nie będzie mówił po polsku, po żydowsku – tylko po niemiecku! Nie tylko wioska będzie niemiecka, ale wszystko dookoła będzie niemieckie, a my będziemy w sercu Niemiec.
Rozporządzenie L. Fischera, 7 III 1941
W związku z tą ohydną zbrodnią zarządzam dla obszaru miasta Warszawy co następuje:
1). Aresztowanie większej ilości zakładników.
2). Natychmiastowy zakaz wykonywania produkcji artystycznych w polskich teatrach, rewiach, zakładach artystycznych i wszystkich jawnych lokalach rozrywkowych do dnia 7 kwietnia br. roku włącznie.
3). Ustala się godzinę policyjną dla Polaków aż do odwołania na godzinę 20-tą do godz. 5-tej rano.
Jeżeli w przeciągu 3-ech dni nazwisko zbrodniarza nie będzie ujawnione Władzom Niemieckim, zakładnicy będą rozstrzelani.
Gdy słuchałem tych komunikatów, wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Był moment, że chciałem oddać się w ręce policji. Wziąłem później proszek nasenny. Na drugi dzień jakby ręką odjęło. Było mi przykro, że aktor Damięcki, któremu gestapo przypisało to zabójstwo, musiał się ukrywać.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
