![Natalia Nykiel - dziewczyna, która zaczynała spokojnymi balladami dziś roznosi kluby](https://m.natemat.pl/9b3a92a3bef736e14d4d31168bb29b57,1680,0,0,0.jpg)
Reklama.
Wiesz czego chcesz i przed czym się bronisz. Tak przynajmniej śpiewasz, a właściwie wykrzykujesz w ostatniej piosence „Ekrany”. Pytanie tylko, czy naprawdę tak jest?
Myślę, że wiem. Staram się robić to, co chcę i unikać tego, na co się nie zgadzam. Wiadomo – nie jest to łatwe, pracuję z ludźmi, kogoś lubię, a za kimś mogę nie przepadać. W takiej sytuacji dążenie do celu to wyzwanie. Niemniej jednak prę i czuję to.
Kobiety mają jednak chyba więcej przeszkód do pokonania w karierze i życiu, nie sądzisz?
Chyba nie ma zasady. To zależy od człowieka, osobowości, od tego, czym ktoś się zajmuje, jak to robi.
A wiek ma znaczenie? Ty masz 21 lat.
Wiem, że mogę być uważana za młodą siksę. I w związku z tym wydaję się słabsza, luźniejsza, bo niedoświadczona. Ale ja poważnie traktuję to, co trzeba brać na poważnie. Oczywiście, kiedy czuję, że mogę odpuścić, odpuszczam. Generalnie jednak myślę, że potrafię o siebie zadbać.
Czyli jesteś twardą babką?
Chciałabym być.
I do tego zaskakującą. Chyba nikt nie spodziewał się, że nagrasz płytę z mocnym przesłaniem. Jakby nie było, utwór „Bądź duży”, twój chyba największy hit, jest bliski feministycznym postulatom. Mówi o dziewczynie, która nie chce być suką w związku, ale trochę nią jest i rozdaje karty.
Nie takie było zamierzenie tego utworu. Można go interpretować na różne sposoby i jednym z nich jest historia związku, pewna relacja damsko-męska. Moim zdaniem nie ma tu szczególnie feministycznego przesłania. Skala zainteresowania tą piosenką wciąż do mnie nie dociera. Radio podłapało „Bądź duży”, kiedy wideoklip miał prawie milion odsłon. To jest ciekawe, że nie było na odwrót. Internet nakręcił popularność piosenki, choć 31 mln na dziś to liczba, której nie umiem sobie wyobrazić.
No, chyba jesteś królową YouTube’a.
(śmiech) Oprócz piosenki może to też kwestia teledysku? Uważam zresztą, że bardzo dobrego. Długo nad nim pracowaliśmy i to z niezwykle utalentowaną ekipą.
Ale w klipie to ty jesteś górą, więc od feminizmu nie uciekniesz.
Ale w klipie to ty jesteś górą, więc od feminizmu nie uciekniesz.
A może po prostu powiedziałam głośno to, o czym myśli mnóstwo kobiet i to one nabiły te miliony?
Wierzysz w siłę kobiety?
Wierzysz w siłę kobiety?
Oczywiście, że tak.
Wpisujesz się w prokobiecy nurt?
Wiesz co, wychowano mnie w przeświadczeniu, że trzeba walczyć o swoje. I taka jest moja filozofia. Nikt mi niczego nie da ot tak, sama muszę na to zapracować.
Myślisz, że dużo dziewczyn się z tobą identyfikuje?
Nigdy się na to nie nastawiałam. Jest mi miło, choć czuję też odpowiedzialność. Generalnie sądzę, że fajnie mieć w sobie wolę walki i brać sprawy we własne ręce. Bo niby dlaczego ktoś inny ma to robić? Jak mogę zamykać się w czterech ścianach i czekać?
Na pewno zdajesz sobie sprawę, że są ludzie, którzy właśnie to robią?
Chodzi o to, by nie wątpić i myśleć o sobie dobrze. Czasami znajomi śmieją się ze mnie, że jestem mało skromna, ale wydaje mi się, że ja po prostu znam swoją wartość i potrafię siebie docenić. Ale to mi pomaga, daje pewność.
A widzisz, na przesłuchaniach do „The Voice of Poland” nie sprawiałaś takiego wrażenia. Raczej wyglądałaś na nieśmiałą dziewczynę, która przyjechała do Warszawy z niewielkiej miejscowości i próbuje się delikatnie przebić. Potem przeszłaś spektakularną metamorfozę. Czy chodziło ci o to, by wszystkich zaskoczyć, a może w środku siedziała Natalia, którą teraz widzę? Albo po prostu jesteś projektem w toku.
A widzisz, na przesłuchaniach do „The Voice of Poland” nie sprawiałaś takiego wrażenia. Raczej wyglądałaś na nieśmiałą dziewczynę, która przyjechała do Warszawy z niewielkiej miejscowości i próbuje się delikatnie przebić. Potem przeszłaś spektakularną metamorfozę. Czy chodziło ci o to, by wszystkich zaskoczyć, a może w środku siedziała Natalia, którą teraz widzę? Albo po prostu jesteś projektem w toku.
Całe życie jesteśmy „in progress”. Ktoś może mówić: Ona strasznie się zmieniła, ale siłą rzeczy musiałam się zmienić. Nie jest przecież tak, że przez 2 lata po wydarzeniach związanych z programem, zagraniu sporej liczby koncertów, kierowaniu projektem „Natalia Nykiel” – bo musimy pamiętać, że na sukces artysty pracuje cała grupa ludzi – będę tą sama osobą. Nie mówię też, że wcześniej byłam szczególnie nieśmiała, parę cech po prostu się wyostrzyło. Telewizja pokazała mnie po prostu pod pewnym kątem.
Pod względem repertuaru również…
Śpiewanie coverów, a śpiewanie własnych utworów to dwie różne sprawy. Nie można tego ze sobą łączyć. A słucham też bardzo różnej muzyki, bo nie chcę się ograniczać. Odpalam więc elektro, hip-hop, ale i poezję śpiewaną, jeśli mam ochotę. Uważam, że trzeba czerpać z różnych źródeł, wedle nastroju. Tak samo jest z tym, co śpiewam. Od początku wiedziałam jaką płytę stworzę. Wcześniej grałam w zespole rockowym, ostro i skocznie. Uwielbiam to i taki cel sobie postawiłam – zachować tę energię. Co ciekawe, będąc rockmenką, wyładowywałam się emocjonalnie w poezji śpiewanej. I wiele się dzięki niej nauczyłam.
Na przykład czego?
Ważności tekstu, jeśli będzie dobry, piosenka da radę, jeśli siądzie, to nie dotrze do odbiorcy. Nauczyłam się interpretować słowa, wchodzić w nie głębiej, przekazywać przesłanie jakie niosą. I dlatego zaskoczyłam, ludzie nie są raczej przyzwyczajeni do tego, że muzyka elektroniczna ma taki ładunek emocjonalny. Myślę, że to jeden z powodów, dlaczego „Lupus Electro” przyjęto z dużą aprobatą.
Wielu możesz jednak wkurzać, bo słyszą ciągle „Bądź duży”.
Mnie samą denerwuje, gdy ktoś puszcza kawałek, który nie do końca lubię lub nawet jest mi obojętny. I trochę bałam się przesytu, choć nie ucieknę przed tym, że dla kogoś będę artystką jednej piosenki. Nie mogę się jednak nad tym zastanawiać i raczej myślę o tych, którzy stwierdzą: ‘Wow. Może i katują „Bądź duży”, ale sprawdzę też resztę płyty’. Ci ludzie później pojawiają się na koncertach i mam nadzieję, że uda mi się ich przy sobie zatrzymać. Frekwencja podczas jesiennej trasy pokazała, że tych ludzi jest co raz więcej. Liczę, że podczas „ERROR TOUR”, która wystartowała 11 marca, będzie podobnie.
Powiedz, o czym to wszystko świadczy? Jedni mają cię dość, inni wręcz przeciwnie.
Wiesz, odbiorca w Polsce jest bardzo różny. Nie ma co generalizować. W telewizji np. puszczają coś, co jest dla mnie kosmosem. Mam na myśli lecące w kółko paradokumenty, robiące z ludzi idiotów. A jeszcze 5 lat temu oglądało się naprawdę fajne rzeczy. Dziś mamy do czynienia z powszechnym ogłupianiem. Na szczęście jest też druga strona medalu. Znajdują się ci, którzy faktycznie patrzą na wszystko swoimi oczami. Kopią głębiej, kupują płyty i winyle, co jest świetne. Mamy internet, co za tym idzie większy wybór i wolność.
Stajemy się bardziej otwarci?
Tak, na pewno, ale też pojawia się zgoda na hejt. Internet dzieli się na ten dobry i ten zły.
Powiedz więc, czy jeśli ktoś nazwie cię idiotką, pustakiem, to się tym zdenerwujesz?
Rzadko czytam komentarze i to jeśli już, tylko te na moim FB, bo po prostu nie mam na to czasu. A kiedy to robię, rzadko zdarza się takie oszczerstwo, które mnie szczerze dotknie. Udaje mi się też być w takiej pozycji, że raczej hejt w moim przypadku jest rzadkością.
Przyznaj, po prostu masz gdzieś, co ktoś o tobie pisze.
No mam, liczy się dla mnie tylko opinia najbliższych mi ludzi.
Jak przyjmują, że śpiewasz: Nie umiem być suką?
(śmiech) Moja mama na początku tego nie wyłapała.
Bo funkcjonuje wersja ze sługą?
Mamę rozumiem, że nie chciała słyszeć, jak jej córeczka śpiewa „suka”, ale inni? Dostaję mnóstwo wiadomości, czy na pewno używam tego słowa. Wyjaśniam więc – tak, tam jest SUKA.
Może to wyparcie. Nikt nie wierzy, że młoda, ładna dziewczyna tak się brzydko wyraża.
Bywają zabawne sytuacje: do mojego menadżera dzwoniła pani z jakiejś szkoły, by to sprostować.
To znaczy, dzieci śpiewały razem z tobą? W innym wypadku nie byłoby telefonów.
Bardzo przepraszam, ale wystarczy porównać to do fucków w angielskich piosenkach, z którymi nikt nie ma problemu. A słowo „suka” nawet nie jest przekleństwem.
Za to ktoś może się obrazić za debila.
Nikogo nie tykam personalnie (śmiech). A tak poważnie, to radzę więcej dystansu do siebie.
Według ciebie brakuje go w kraju nad Wisłą?
Ciężko mówić o dystansie, patrząc co się dzieje w internecie albo na scenie politycznej.
Czyli myślisz o emigracji?
Kariera zagraniczna wiąże się z pisaniem numerów po angielsku, a na razie tego nie chcę. Wolę śpiewać w języku polskim, to jest wyzwanie, które sprawia mi sporą frajdę.
Patriotka. To się spodoba nowej władzy.
Bez przesady (śmiech). Nie wiem, co się wydarzy w przyszłości.
Większości tekstów nie napisałaś. Mówiłaś, że sama nie masz jeszcze wiele do powiedzenia. Teraz jest inaczej?
Myślę, że tak. Założyłam sobie, że na kolejnej płycie będzie więcej moich tekstów, choć nie zapominajmy, że teksty, które napisali inni autorzy m.in. Budyń, czy Karolina Kozak powstały na podstawie moich historii. W zasadzie tylko Kasia Nosowska zinterpretowała muzykę, jaką od nas otrzymała na swój sposób. Ale nie mam problemu z tym, by śpiewać cudze teksty, jeśli piszą je dla mnie moje autorytety. Nabyłam natomiast jednak doświadczenia, które pewnie wykorzystam.
Czemu nie bierzesz tego na warsztat w szkole muzycznej, tylko studiujesz inżynierię środowiska?
Szkoła jest fajna dla instrumentalistów, dostajesz ołówek którym możesz coś napisać. Cała
kreatywność spływa na sprzęt, ale u wokalistów trochę nie o to chodzi. Jasne, uczę się śpiewać, choć bardziej na zasadzie otwierania głosu. Szkoła w kwestii wydobycia z siebie dźwięku może nieco zamykać. Zwróć uwagę, że większość wokalistów jej nie skończyła.
kreatywność spływa na sprzęt, ale u wokalistów trochę nie o to chodzi. Jasne, uczę się śpiewać, choć bardziej na zasadzie otwierania głosu. Szkoła w kwestii wydobycia z siebie dźwięku może nieco zamykać. Zwróć uwagę, że większość wokalistów jej nie skończyła.
Lubisz eksperymentować?
To trudne, bo ciągle się wyczuwam. Wiem jednak, że gdybym miała jeszcze raz nagrać „Lupus Electro”, zrobiłabym to w pewnych momentach inaczej. Powiększyła mi się skala, zmieniła barwa.
Płyniesz z prądem czy pod prąd?
To zależy w jakich sytuacjach. Raczej z prądem, choć rozpatruję to tak, że po prostu idę po swoje, a raczej płynę szybko z dobrym nurtem.
Wiesz chyba, że dużo rzeczy może cię zahamować i zweryfikować twoje myślenie.
Wracam do domu i często myślę, czy zrobiłam wszystko jak trzeba. Dlatego liczę, że jeśli powinie mi się noga, ktoś mi pomoże. Gdy usłyszę od znajomych: "Ogarnij się", to to zrobię. Warto zatrzymać się czasem w biegu, a mnie pomagają w tym studia. Nie myślę o niczym innym, kiedy mam zajęcia do rana do wieczora.
Znajomi z uczelni traktują cię na innych zasadach, niż zwykłą koleżankę?
Jestem już na 3 roku, mało osób na początku wiedziało, że mam coś wspólnego z muzyką. Zresztą sama się też specjalnie nie chwaliłam. Sądzę, że dziś znajomi podchodzą do mnie na luzie. Bo wiedzą, że też jestem człowiekiem. Nie uważam się za lepszą. Dlaczego miałabym się tak czuć?
Funkcjonujesz jak gwiazda.
W życiu codziennym nie chcę nią być. Scena jest miejscem, w którym mogę odczuwać popularność.
I lubisz to?
Muszę być kimś, kto porwie tłum. Nie będę więc skromna, znam swoją rolę. Chodzi przecież o to, by zapewnić widowni pełny pakiet emocji.
Czytałam, że jesteś królową elektropopu, porównują cię do Dawida Podsiadły – artysty z przesłaniem. Zgadzasz się z tym?
Ludzie zawsze będą szufladkować, nie przeskoczę tego. Miło mi, że postrzegają mnie w taki sposób, choć nie bardzo się tym sugeruję, nie stawiam się na piedestale. Robię to, co lubię, nie patrzę w lustro i nie mówię: A ty królowo elektropopu (śmiech). Brakuje mi czasu, by się nad tym zastanawiać. Ale może to dobrze. Trzeba robić swoje i tyle.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl