Kameleon. Właśnie to określenie coraz bardziej pasuje do Roberta Leszczyńskiego. Muzyk, krytyk, polityk, redaktor, juror telewizyjnego show, a od niedawna... rzecznik prasowy wrocławskiej Strefy Kibica. Kim jest MOP MAN?
Większość ludzi bez problemu rozpoznaje Roberta Leszczyńskiego. Niezależnie od tego, którą z jego licznych profesji zapamiętaliśmy, wiemy, jak wygląda. Jego wizerunek jest od lat bardzo konsekwentny i należy do najbardziej charakterystycznych w Polsce. Niegdyś żółte dredy, odblaskowe, pomarańczowe ubrania, sposób bycia rozrywkowego nastolatka. Dusza towarzystwa, wręcz gwiazda. Bez wątpienia jest człowiekiem, który lubi pozostawać w centrum uwagi.
Od niedawna Roberta Leszczyńskiego możemy oglądać w zupełnie nowej roli. Został rzecznikiem prasowym wrocławskiej Strefy Kibica. - Świetnie czuję się w tej roli. W międzyczasie piszę o muzyce, a jednocześnie nie wyobrażam sobie bycia muzykiem przez całe życie, jak chociażby Grzegorz Markowski. Między innymi dlatego byłem DJ, aby codziennie puszczać inną muzykę - mówi nam Leszczyński.
Jak twierdzi, firma sama zgłosiła się do niego, gdyż widzieli jego wcześniejszą pracę. To nie pierwszy raz, gdy wciela się w rolę rzecznika prasowego. Cztery lata temu był twarzą i głosem Przystanku Woodstock i jak twierdzi ma doświadczenie.
Roberta Leszczyńskiego kojarzymy przede wszystkim z muzyką. Jest bez wątpienia najbardziej rozpoznawalnym krytykiem muzycznym naszych czasów. To właśnie ta sfera jego aktywności sprawiła, że sam stał się obiektem krytyki środowiska muzycznego. W 1998 został antybohaterem utworu nagranego przez Kasię Nosowską i Kazika Staszewskiego pt."Zoil". Była to odpowiedź na niepochlebną recenzję pierwszej solowej płyty Nosowskiej.
Artyści nie zostawili na Leszczyńskim suchej nitki. Dali wyraźnie do zrozumienia, że jego krytyczne spojrzenie bierze się z poczucia niedocenienia. Atak personalny był bardzo silny, padły nawet słowa, że jest bez szans na żonę, oraz że został krytykiem z nienawiści do sztuki. Kazik Staszewski delikatnie wycofał się później z tych słów twierdząc, że nie wiedział, że piosenka była właśnie o Leszczyńskim.
Robert Leszczyński zapewnia, że bardzo się lubią z Kasią Nosowską i z Kazikiem. - To kwestia poczucia humoru. Cenię ich twórczość, a moje nazwisko w piosence nie pada - twierdzi Leszczyński.
Oto Fragment tekstu dedykowanego krytykowi:
Kurdupel nadęty
Miernota przeklęty
Z rybą w nazwisku
Bliźniemu po pysku
Z pretensjami do tronu
Tronu po Napoleonu
Ostatni z miotu
Bez krzty polotu
Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się
Kariera dziennikarsko - telewizyjna
Leszczyński pisał przez siedem lat do "Gazety Wyborczej". Mówi się, że został zwolniony za wzięcie udziału w reklamie samochodu, czego nie uzgodnił wcześniej ze swoim pracodawcą. - Dementuję tą informację - mówi nam Leszczyński. Według niego, ten epizod był jedynie elementem rozstania, ale rozmowy o tym trwały już dużo wcześniej.
Później został kierownikiem działu kultura i styl w tygodniku "Wprost". W 2006 roku został redaktorem naczelnym miesięcznika muzycznego "Lajf". Wcześniej próbował swoich sił również jako muzyk. W połowie lat dziewięćdziesiątych założył zespół "Karate musiq", gdzie był wokalistą i gitarzystą. Zespół grał muzykę hardcore’owo-punkową, która według Roberta Leszczyńskiego, straciła później swój sens.
Największą sławę przyniósł mu jednak program "Idol". Został jurorem wraz z Jackiem Cyganem, Elżbieta Zapendowską i Kubą Wojewódzkim. Był to pierwszy talent - show w Polsce, a Leszczyński brał udział w jego czterech edycjach.
- Bycie jurorem w "Idolu" to jeden z najbardziej pozytywnych epizodów mojego życia. Nigdy wcześniej ani później nie miałem tak dużego, bezpośredniego wpływu na polską scenę muzyczną. Wyłoniliśmy około 40 osób, które odnalazły swoje miejsce na rynku muzycznym. Niektórzy robią solowe kariery, inni grają w teatrach - wspomina.
Był to również czas bardzo ważny dla niego samego. Mówiło się początkowo, że dzięki programowi bardziej lansują się jurorzy niż uczestnicy. - Rola jury miała być pierwotnie zupełnie inna, mniejsza. Jako drudzy na świecie po Wielkiej Brytanii staliśmy się integralną częścią tego programu, wyrazistymi postaciami. O tym, że nie my się lansowaliśmy tylko uczestnicy świadczy to, że takie osoby jak choćby Monika Brodka nadal bywają w mediach, a my mniej. No może za wyjątkiem Kuby Wojewódzkiego - mówi.
Robert Leszczyński przyznaje jednak, że "Idol" był dla niego trampoliną, gdyż otworzył mu drogę do autorskiego programu - "Mop Man". - Program muzyczny "pod własnym nazwiskiem" był najprzyjemniejszym zajęciem, jakie miałem okazję wykonywać. Zdecydowanie wolałem autorski program niż np. pisanie do gazety. To mogłem robić jednocześnie - wyznaje.
Krytyk muzyczny zaangażował się w politykę w 2005 roku. Był jednym z założycieli Partii Demokratycznej. Rok później usiłował zdobyć mandat radnego Warszawy z list Zielonych 2004, jednak odniósł porażkę. W 2011 roku starał się dostać do Sejmu z Ruchem Palikota. Pomimo ogromnej popularności, nie udało mu się uzyskać mandatu. Swoją porażkę tłumaczył później tym, że miał czasu zabiegać o głosy dla siebie, tylko przebywał w Warszawie i walczył o o głosy dla całej partii.
-Moje zaangażowanie w działalność Ruchu Palikota było kolejnym, ważnym dla mnie etapem. Uważam, że każdy człowiek powinien mieć w swoim życiu epizod, kiedy zaangażuje się w sprawy obywatelskie. Spróbowałem, nie dostałem się do Sejmu i idę dalej. Nadal oczywiście mam kontakt z działaczami Ruchu Palikota - mówi nowy rzecznik wrocławskiej Strefy Kibica. Według niego, ugrupowanie Palikota jest dla niego kontynuacją Unii Wolności, z którą był związany.
Robert Leszczyński przyznaje, że nie lubi rutyny. Sam nie wie, czego jeszcze będzie w życiu próbował. Teraz świetnie czuje się jako rzecznik, ale żadnej ze swoich wcześniejszej profesji nie żałuje. Nadal będzie pisał o muzyce.