Grześ Lewandowski – tak według Sławomira Cenckiewicza, współautora głośnej książki "SB a Lech Wałęsa", nazywał się pierworodny, nieślubny syn Lecha Wałęsy. Historyk pokazuje najnowsze zdjęcie grobu dziecka. Były prezydent wcześniej zaprzeczał, jakoby będąc kawalerem spłodził syna. Co wiemy o chłopcu, który jeszcze do niedawna spoczywał w anonimowej mogile?
Rodzinny dramat wstrząsnął wsią Grzesia – Łochocinem na Kujawach. Wałęsa trafił do tej miejscowości w 1961 roku, mając zaledwie 18 lat. Pracował w tamtejszym Państwowym Ośrodku Maszynowym (POM).
Wieść gminna niosła, że podkochiwał się w Wandzie Lewandowskiej. Relacje mieszkańców wsi zebrał i opublikował Paweł Zyzak w książce "Lech Wałęsa. Idea i historia". Publikacja budziła swego czasu liczne kontrowersje, bo nieco nadszarpnęła legendę przywódcy "Solidarności". Autorowi zarzucano przede wszystkim formułowanie wniosków na podstawie mało wiarygodnych, trudnych od weryfikacji anonimizowanych relacji. Niektórzy wprost podkreślali, że część informacji Zyzak zwyczajnie "wyssał z palca".
Wśród osób wypowiadających się w książce są także mieszkańcy Łochocina, do których autor dotarł latem 2007 roku. Co usłyszał? – Jak myśmy siedzieli pod tym żywopłotem i jak się ściemniało to on szedł do Wandy – czytamy w relacji Leszka Śmichowskiego z Łochowic, ówczesnego kompana Wałęsy.
Jak czytamy dalej, w 1963 roku Wanda urodziła syna – Grzegorza. Choć ledwo wiązała koniec z końcem, uzyskała pomoc od znajomych ze wsi. Jedna z koleżanek miała namawiać ją, aby pojechała do niedalekiego Popowa, skąd pochodził Wałęsa. Kobieta uczyniła, jak jej mówiono. Spotkała się z matką Lecha, Feliksą, choć na nic się to wszystko zdało.
15 maja 1967 roku wydarzyła się tragedia. W czasie niewinnej zabawy przy okolicznym stawie, 4-letni Grześ wpadł do wody i utonął. Było już za późno na ratunek. „Dziecko Bóg zabrał, bo może nie zostawił na poniewierkę. Jak ona wpadła (Wanda - red.), jak to dziecko całowała. Dziecko było topielcem, wycieki były z nosa, a ona nie patrzyła" – wspominała cytowana przez Zyzaka mieszkanka Łochocina, Zenona Kramarczyk.
Wałęsa, powiadomiony o tym tragicznym zdarzeniu, miał przyjechać na pogrzeb Grzesia. Podczas niego – pisze autor - "został zwymyślany przez miejscowe kobiety". Później ponoć nie utrzymywał już kontaktów ani z Wandą, ani z jej rodziną.
Tyle o całej sprawie można przeczytać w rzeczonej publikacji. W kwietniu 2009 roku na łamach internetowego wydania "Expressu bydgoskiego" ukazał się artykuł o tytule "Ludzie mówią: Lechu, nie kłam", który potwierdzał cytowane relacje. Dziennikarze dotarli do wspomnianych wcześniej mieszkańców wsi.
Kramarczyk oznajmiła, że Wałęsa rzeczywiście pojawił się na pogrzebie chłopca. Od innej kobiety autor tekstu miał usłyszeć, że przybysz z Popowa zapłacił za pochówek dziecka. Nie potwierdził tego z kolei Śmichowski, podkreślając, że Wałęsa "nigdy nie miał pieniędzy".
Chłopiec przez lata spoczywał w zaniedbanym ziemnym grobie na cmentarzu w Chełmicy Dużej. Dopiero niedawno postawiono mu pomnik. Poinformował o tym Sławomir Cenckiewicz, który książkę "Wałęsa. Człowiek z teczki" (w której opisał całą sprawę), zadedykował właśnie Lewandowskimu. Przy okazji podziękował wszystkim, w tym biskupowi Wiesławowi Meringowi, za poświęcenie na rzecz uporządkowania grobu.
Już wcześniej bacznie przyglądał się sprawie, docierając do nowych dowodów.
Podkreślił wówczas, że starał się jedynie ustalić prawdę, a nie "tropić grzechy młodości Lecha Wałęsy".
– To jest barbarzyństwo, to jest bezczelność, to jest chamstwo. Podobała mi się ta pani, zanim poznałem swoją Danutę. Ale to nie znaczy, że miałem z nią dziecko – tłumaczył w "Newsweeku" w 2008 roku Wałęsa. Wówczas usłyszał tylko pobieżnie o rewelacjach opisanych przez Zyzaka, ponieważ jego książkę – nota bene pracę magisterską – wydano w 2009 roku. Po siedmiu latach, tym razem na Facebooku, były prezydent napisał:
Przy okazji powrotu sprawy domniemanego syna Wałęsy, uaktywnili się tez inni użytkownicy mediów społecznościowych. Głosy są oczywiście podzielone.
Wałęsy broni m.in. Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej", która zarzuca Cenckiewiczowi złe intencje.
"To, że ktoś zadbał o grób chłopca – cieszy niezależnie od tego, kim on jest. Ale przecież nie o tego chłopca chodzi, ale jedynie o to, by z inkwizycyjną zaciekłością pognębić Wałęsę, co zdaje się celem nadrzędnym i życiową misją Cenckiewicza" – skwitowała publicystka.
Grześ Lewandowski, który utonął 15 maja 1967 r., którego ojciec się wyparł i uciekł do Gdańska w dniu jego śmierci, pozbawiony był elementarnej godności nawet po śmierci: jego grób miał zostać zlikwidowany, uległ erozji, nie był opłacany, a w 1990 r. - kiedy Wałęsa zostawał Prezydentem Polski - zniknęła z niego tabliczka z imieniem i nazwiskiem.
SŁAWOMIR CENCKIEWICZ / FACEBOOK
Paweł Zyzak
Mieszkańcy Łochocina mówią, że z wyglądu Wanda była szczupłą i ciemną dziewczyną, natomiast z charakteru po prostu: „spokojna była". Przez długi czas, razem ze swoimi dziadkami, opiekowała się chorą matką. Podobno prosiła Lecha Wałęsę, aby się z nią ożenił, ale na próżno. Lech nie zgodził się i wkrótce opuścił i POM, i Łochocin.
"LECH WAŁĘSA. IDEA I HISTORIA"
Leszek Śmichowski, mieszkaniec Łochocina
Na tabliczce przymocowanej do krzyżyka było napisane: „Grzegorz Wałęsa, żył lat 4”. Potem, gdy już Wanda wyjechała do Lublina z mężem, krzyż i tabliczka zginęły. Później grobek ktoś wyrównał. Ja go dopiero odnowiłem, znalazłem jakiś krzyż metalowy i postawiłem. Chciałem nawet napisać: „Tu leży syn Wałęsy”, ale pewnie miałbym kłopoty.Czytaj więcej
"LUDZIE MÓWIĄ: LECHU, NIE KŁAM", EXPRESS BYDGOSKI
Sławomir Cenckiewicz
Proboszcz powiedział mi, że wokół tego grobu jest pewna zmowa milczenia, i że tak powinno pozostać. On ma blokadę ze strony biskupa. O ten grób się ludzie biją nawet na cmentarzu. Proboszcz rozkładał ręce, że nic więcej nie może powiedzieć. Mogę dodać, że w stosunku do tego co jest w książce, zaszły nowe okoliczności. Zaskarżyłem tę decyzję wójta, który mi odmówił wglądu do aktu zgonu. Uznano mój protest i sprawa wróciła znów do wójta gminy Fabianki, żeby to ponownie rozpatrzył.Czytaj więcej
"LECH WAŁĘSA A ZAGADKA CZTEROLETNIEGO GRZESIA!" CO NAM UJAWNIA SŁAWOMIR CENCKIEWICZ, RMF24
Dominika Wielowieyska
Zwykły odruch solidarności z Wałęsą jest wywołany konsekwentną i brutalną nagonką na niego, tu nawet sfera prywatna nie zostanie oszczędzona. IV RP nie zna litości. W każdym razie nie zna litości wobec osób, które uważa za wrogów, bo wobec swoich jest łaskawa, nawet jeśli w ich życiu także zdarzyły się niedobre kontakty z SB albo życiowe błędy.Czytaj więcej