Bośniaccy muzułmanie długo czekali na ten dzień. Przywódca bośniackich Serbów Radovan Karadżić, najpierw ukrywał się przez 13 lat, potem trybunał w Hadze potrzebował kolejnych ośmiu, by osądzić go i wydać wyrok. Oskarżony o zbrodnie wojenne i ludobójstwo ma już jednak skończone 70 lat. Został skazany na 40 lat więzienia. Zważywszy jego wiek, raczej mało jest prawdopodobne, by odbył karę w całości. To jednak jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy, wyrok w sprawie o ludobójstwo, jaki zapadł w Europie od zakończenia II wojny światowej.
"Rzeźnik z Bośni", "Osama bin Laden Europy" – tak o nim mówiono. Najwyższej rangi zbrodniarz, który stanął przed trybunałem w Hadze. Postawiono mu 11 zarzutów, ale oskarżono o 10. Wśród nich ten najważniejszy – dokonanie zbrodni na 8 tys. muzułmańskich mężczyzn i chłopców w Srebrenicy. To największa masakra w Europie od II wojny światowej.
Karadżić odpowiedział też za trwające trzy lata oblężenie Sarajewa, gdyż – według sędziów – nie doszłoby do niego, gdyby nie jego rozkazy i przyzwolenie. To z jego rozkazu Serbowie strzelali do głodujących i wycieńczonych mieszkańców miasta, zginęło wtedy 12 tysięcy osób.
Były przywódca bośniackich Serbów odpowiedział też za zbrodnie przeciwko ludzkości, a także prześladowania, dokonane w innych bośniackich miastach w czasie wojny 1992-1995. Gdy sędzia Międzynarodowego Trybunału ds. Zbrodni w Byłej Jugosławii ogłaszał wyrok, wielu ludzi obecnych na sali płakało.
Karadżić do ostatniej chwili nie przyznawał się do winy. Będzie składał apelację, ale już mówi się, że to proces, który może trwać kolejne lata. Na pewno sąd odejmie mu od kary ostatnie 8 lat, które spędził w celi w Hadze czekając na wyrok.
Przez ten czas dowodził, że zbrodni dokonały jakieś jednostki, a nie jego żołnierze. O Srebrenicy mówił, że liczba ofiar jest zawyżona o kilka tysięcy (tak zresztą uważa do dziś wielu Serbów). Już w chwili aresztowania mówił, że to farsa.
Żył normalnie, leczył ludzi
Ukrywał się przez 13 lat. W dawanej Jugosławii skończyła się wojna, nowe kraje budziły się do życia, bałkański świat się zmieniał na naszych oczach, a on ciągle był nieuchwytny. Wpadł latem 2008 roku. Niemal jak Osama bin Laden. Znienacka, przez zaskoczenie, pewny siebie, że nikt go nie znajdzie, choć od dłuższego czasu był obserwowany przez wywiad.
Karadżić ukrywał się w Belgradzie. Mieszkał na przedmieściach serbskiej stolicy – wielkim stołecznym blokowisku. Żył normalnie, swobodnie poruszał się po mieście, pracował. Zapuścił brodę, zmienił nazwisko. Jako Dragan Drabić pracował w prywatnej klinice, był specjalistą od medycyny alternatywnej, leczył ludzi.
W muzułmańskiej Bośni była wtedy wielka feta i wielkie świętowanie. Tu wszyscy czekali aż wreszcie znajdą Karadżicia. Teraz czekali na wyrok. W niezwykły sposób okazując swoje emocje.
Ale swoją drogą ciekawe, jak dziś komentowano by jego zatrzymanie. W czasach, gdy pół Europy nastawione jest negatywnie do muzułmańskich uchodźców i muzułmanów w ogóle. Do dziś w rodzinnej Serbii Radovan Karadżić przez wielu uważany jest za bohatera.