Chciał uniknąć sprawiedliwości. Po wojnie, przebywając w Japonii "w cywilu", wpadł jednak w ręce Amerykanów, którzy przekazali go organom ścigania Polski Ludowej. W marcu 1947 roku, jako jeden z nielicznych zbrodniarzy nazistowskich, został skazany na karę śmierci. To Josef Meisinger, człowiek, który wydawał rozkazy mordowania Polaków i Żydów w podwarszawskich Palmirach.
Choć przylgnął do niego złowieszczy przydomek "Rzeźnik Warszawy", dziś niewielu kojarzy ten wyjątkowy szwarccharakter. Powszechnie mówi się o "Kacie Warszawy" gen. SS i Policji Franzu Kutscherze, zlikwidowanym przez polskie podziemie w brawurowej akcji na ulicach Warszawy 1 lutego 1944 roku, ale o Meisingerze trudno przeczytać więcej niż kilka zdań. Tymczasem człowiek ten, wysoki funkcjonariusz niemieckiego aparatu represji, był równie znienawidzony nad Wisłą, jak "słynny" Kutschera. Ponosił bezpośrednią odpowiedzialność za śmierć tysięcy Polaków i Żydów.
Przede wszystkim to on przeprowadzał akcję AB - eksterminacją polskiej inteligencji, która znajdowała swój ponury epilog w podwarszawskich Palmirach, na skraju Puszczy Kampinoskiej. Okupanci wybrali to miejsce nieprzypadkowo, aby zatrzeć wszelkie ślady zbrodni. Skrupulatnie zaplanowanego i przeprowadzanego mordu na polskich obywatelach, w tym wielu przedstawicielach elit - politykach, naukowcach, sportowcach itd. Szacuje się, że między grudniem 1939 roku a lipcem 1941 roku Niemcy zastrzelili w Palmirach ok. 1700 osób.
To Meisinger, pułkownik policji, był wtedy panem życia i śmierci. Decydował, kogo zaprowadzić na egzekucję, a kogo oszczędzić. Dlaczego właśnie on?
Był gorliwym wyznawcą idei narodowego socjalizmu, w NDSAP od 1933 roku. Ściśle związany z Reinhardem Heydrichem, czołowym nazistowskim prominentem, uczestnikiem niesławnej konferencji w Wannsee ze stycznia 1942 roku. Gdy Niemcy najechały Polskę, Meisinger miał prawie 40 lat (okrągłe urodziny obchodził 14 września) i bogatą kartę żołnierską za sobą.
Walczył już za cesarza Wilhelma II w czasie I wojny światowej, potem udzielał się we Freikorpsach. W latach 20. robił karierę w policji politycznej w Bawarii. W międzyczasie poparł Adolfa Hitlera biorąc udział w puczu monachijskiej. Odtąd mógł dumnie nosić na piersi Order Krwi, przyznawany tylko zaufanym orędownikom "sprawy". Po dojściu Hitlera do władzy Meisinger zdobywał szlify m.in. w berlińskiej centrali Gestapo.
We wrześniu 1939 roku Meisinger piastował funkcję zastępcy dowódcy Einsatzgruppe IV, grupy specjalnej organizowanej przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Szybko stanął na jej czele. Jakie miał obowiązki? W istocie każda z kilku grup specjalnych, które przystąpiły do ataku na Polskę, składała się z zawodowych morderców, a jej celem była likwidacja osób stanowiących potencjalne zagrożenie. W praktyce pod tę kategorię można było podciągnąć wszystkich rzekomych "wrogów", niezależnie od pochodzenia czy statusu społecznego. To był - jak pisze badacz niemieckich zbrodni w Polsce Jochen Böhler - "kamień węgielny pod wojnę totalną i Holokaust".
Einsatzgruppe Meisingera operowała w rejonie Warszawy, jej dowódca ponosi więc bezpośrednią odpowiedzialność za rozliczne mordy, nie tylko egzekucje w Palmirach. Po awansie na komendanta Służby Bezpieczeństwa i Policji Bezpieczeństwa w dystrykcie warszawskim - pod koniec października 1939 roku - Meisinger kontynował swą zbrodniczą działalność. Oprócz organizowania rozstrzeliwań, odpowiadał za uliczne łapanki, a także stworzenie takich budzących grozę miejsc, jak katownia Gestapo na ul. Szucha. Zapamiętany jako "Rzeźnik Warszawy", prowadził zbrodniczą działalność do marca 1941 roku.
Był oskarżany o korupcję i grabież mienia żydowskiego, i to przez samych Niemców. Toczyło się śledztwo w tej sprawie, a Heinrich Himmler rozkazał ponoć rozstrzelać zdemoralizowanego podwładnego. Po interwencji Heydricha, dobrego znajomego z dawnych czasów, Meisinger został służbowo oddelegowany do Japonii, sojusznika III Rzeszy. Pracował w Tokio jako attache policyjny przy niemieckiej ambasadzie. Na tym stanowisku zastał go koniec wojny. Wydawałoby się, że kolejny zbrodniarz uniknie sprawiedliwości. Ale nie tym razem.
Rozpoznany przez amerykańskich korespondentów wojennych we wrześniu 1945 roku, miał odpowiedzieć za popełniane z jego rozkazów mordy. USA wydały Meisingera Polsce Ludowej. Pod koniec 1946 roku stanął przed sądem wraz z innymi zbrodniarzami, odpowiedzialnymi za terror i represje na mieszkańcach Warszawy i okolic. Wśród nich byli: gubernator dystryktu Ludwig Fischer, sprawca zbrodni w Wawrze w grudniu 1939 roku, w której zginęło 107 cywilów - Max Daume, a także nadburmistrz Warszawy Ludwig Leist.
O tym procesie było naprawdę głośno. Najwyższy Trybunał Narodowy ostatecznie skazał Meisingera, Fischera i Daumego na karę śmierci (Leist usłyszał wyrok 8 lat pozbawienia wolności). Wszyscy zostali powieszeni. Meisinger zawisł na szubienicy 7 marca 1947 roku w więzieniu przy ul. Rakowieckiej na Mokotowie.
Mieczysław Siewierski, prawnik, uczestnik procesu Meisingera
Człowiek chyba najbardziej sprytny, największy kombinator. (...) Przyjeżdża do Warszawy zaraz na jesieni. We wrześniu albo może w początkach października 1939 roku zakłada warszawskie Gestapo, jest twórcą katowni na ul. Szucha. (...) Te pierwsze łapanki uliczne, pierwsze rozstrzeliwania, które w Warszawie miały miejsce w ogrodzie sejmowym, pierwsze akty zagłady w Palmirach - to jest wszystko bezpośrednią działalnością Meisingera.
Wspomnienia Mieczysława Siewierskiego, Polskie Radio, 1967