Biskup Miziński jest jednym z tych duchownych, którzy chcą zaostrzenia prawa aborcyjnego ale jednocześnie bez zapisów o karach dla kobiet.
Biskup Miziński jest jednym z tych duchownych, którzy chcą zaostrzenia prawa aborcyjnego ale jednocześnie bez zapisów o karach dla kobiet. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Zbrodnia i kara to nie tylko tytuł powieści Dostojewskiego. To jeden z filarów, jakich opierają się wszystkie praktycznie systemy prawne na całym świecie. Jeśli coś jest określone jako przestępstwo lub wykroczenie to karą za czyn niedozwolony powinny być grzywna lub kara więzienia. Tymczasem stanowisko polskich biskupów przedstawione przez Przemysława Drąga wprowadza rewolucję.
Czy biskupi chcą uprawiać sztukę dla sztuki, czy też może pomału i chyłkiem ustępują ze swojego stanowiska? Według tego, co mówi Przemysław Drąg będzie zbrodnia, będzie orzeczenie o winie, ale ma nie być kary.
Według Drąga „episkopat popiera wszelkie działania duchowe, medialne i prawne zmierzające do całkowitej ochrony życia ludzkiego, a przez to do eliminacji z prawodawstwa polskiego trzech istniejących wyjątków, kiedy to można zabić dziecko nienarodzone”. Jednocześnie jednak „ks. abp Stanisław Gądecki, ks. bp Artur Miziński, ks. abp. Henryk Hoser i ks. bp Jan Wątroba sprzeciwili się propozycjom prawnym, które postulują odpowiedzialność karną kobiety, która dopuściłaby się zabicia swojego nienarodzonego dziecka.
To po co zmieniać prawo? Tego typu przepisy całkowicie zakazujących aborcję bez żadnych przewidywanych sankcji byłyby martwe. Z jednej strony owszem, otwierają pole dla prokuratorów wskazujących ginekologów jako winnych aborcji, ale praktyka będzie raczej taka, że zwiększy się jedynie skala „turystyki aborcyjnej” i popularność tabletek wczesnoporonnych. Episkopat nawołując do tworzenia tego typu przepisów zaczyna się ocierać o śmieszność.
źródło: Polsat News

Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl