xx
REKLAMA
Po dziecko do Domu Dziecka

/ Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Domy Dziecka i rodziny zastępcze dawno nie przeżywały takiego zainteresowania. Rodzice, którzy nawet latami nie kontaktowali się ze swoimi pociechami, nagle postanowili odzyskać swoje dzieci. W ostatnich dniach to niemal trend w całej Polsce. Nagły przypływ uczuć rodzicielskich, które ściągnął program 500+.
– Znajomi, którzy prowadzą domy dziecka i rodziny zastępcze, mają takie przypadki. Po dzieci zgłaszają się nie tylko rodzice, ale dziadkowie, wujkowie, ciotki, którzy nie odzywali się latami – mówi naTemat Aleksandra Błaś z Fundacji Dom Pełen Serca. Dodaje, że domy dziecka nic w takiej sytuacji nie mogą zrobić. Co najwyżej wysyłać do sądów rzetelne opinie o tym, jak często przed kwietniem 2016 roku rodzice kontaktowali się ze swoimi dziećmi. Czy uaktywniają się tylko teraz, gdy można dostać 500 zł na dziecko. – To bardzo niepokojące, boimy się, że źle się to skończy. Że jesienią będą zwrotki, czyli dzieci wrócą do placówek. Obyśmy się mylili – mówi.
– Znajomi, którzy prowadzą domy dziecka i rodziny zastępcze, mają takie przypadki. Po dzieci zgłaszają się nie tylko rodzice, ale dziadkowie, wujkowie, ciotki, którzy nie odzywali się latami – mówi naTemat Aleksandra Błaś z Fundacji Dom Pełen Serca. Dodaje, że domy dziecka nic w takiej sytuacji nie mogą zrobić. Co najwyżej wysyłać do sądów rzetelne opinie o tym, jak często przed kwietniem 2016 roku rodzice kontaktowali się ze swoimi dziećmi. Czy uaktywniają się tylko teraz, gdy można dostać 500 zł na dziecko. – To bardzo niepokojące, boimy się, że źle się to skończy. Że jesienią będą zwrotki, czyli dzieci wrócą do placówek. Obyśmy się mylili – mówi.
Mniejsze szanse na adopcję

/ Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Tu pojawia się jednak zastrzeżenie. Czasem dzieci odbierane są rodzicom z biedy i dla nich 500 zł może być szansą na lepsze, wspólne życie. Ale tacy rodzice nie zapominają o dzieciach latami. – W przypadku rodziny patologicznej, 500 zł na pewno dziecku nie pomoże. Będą libacje, alkohol, czy inne sytuacje zagrażające jego życiu. Wkroczy kurator, za nim sąd, i dziecko wróci tam, skąd zostało zabrane. I właśnie to jest najstraszniejsze, bo te dzieci i tak są już okropnie pokaleczone przez życie – mówi Aleksandra Błaś.
Przez taki "nagły powrót" do rodziców dziecko może stracić szansę na adopcję. W tej sprawie do naszej koleżanki Anny Dryjańskiej napisał mężczyzna, którego znajomy właśnie wypadł z listy adopcyjnej. Chciał adoptować dziecko, odwiedzał je w ośrodku, nagle dowiedział się, że zgłosili się biologiczni rodzice.
Przez taki "nagły powrót" do rodziców dziecko może stracić szansę na adopcję. W tej sprawie do naszej koleżanki Anny Dryjańskiej napisał mężczyzna, którego znajomy właśnie wypadł z listy adopcyjnej. Chciał adoptować dziecko, odwiedzał je w ośrodku, nagle dowiedział się, że zgłosili się biologiczni rodzice.
Poproszę o obniżkę pensji

/ Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Kto normalny prosi pracodawcę o obniżkę pensji? A jednak. Ostatnio podobno zdarza się to wcale nie tak rzadko. Wystarczy, że niektórzy pracownicy postarają się, by ich miesięczne wynagrodzenie było niższe np. o 100 zł, a już przysługuje im 500 zł na pierwsze dziecko (w sytuacjach, gdy dochód na członka rodziny nie przekracza 800 zł netto).
„Gazeta Wyborcza” cytowała pewnego developera, którego o obniżkę poprosiło kilku pracowników: „Hydraulik, ojciec trójki dzieci, chce zarabiać 120 zł mniej, monter instalacji grzewczej podobnie. Nawet inżynier nadzoru budowy chce zrezygnować z części premii funkcyjnej. Wszystko, aby nie przekroczyć określonego dochodu i otrzymywać 500 zł na wszystkie dzieci”. Jak łatwo wyliczyć – niższa pensja, mniejszy podatek, mniejsze wpływy do budżetu. Zyska i pracownik, i pracodawca. Straci tylko państwo.
„Gazeta Wyborcza” cytowała pewnego developera, którego o obniżkę poprosiło kilku pracowników: „Hydraulik, ojciec trójki dzieci, chce zarabiać 120 zł mniej, monter instalacji grzewczej podobnie. Nawet inżynier nadzoru budowy chce zrezygnować z części premii funkcyjnej. Wszystko, aby nie przekroczyć określonego dochodu i otrzymywać 500 zł na wszystkie dzieci”. Jak łatwo wyliczyć – niższa pensja, mniejszy podatek, mniejsze wpływy do budżetu. Zyska i pracownik, i pracodawca. Straci tylko państwo.
Rodzice postawieni pod ścianą

/ Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta
Od dobrych kilku tygodni widać, co się dzieje podczas rekrutacji do przedszkoli. A właściwie, czego nie widać – miejsc dla trzylatków, których ewidentnie brakuje w całej Polsce. To efekt wprowadzanej przez rząd reformy szkolnictwa i cofnięcia sześciolatków do przedszkoli. A co za tym idzie, przyblokowania przez trzylatki miejsc w żłobkach. Ale to nie koniec efektu tych zmian – część matek z tego powodu na pewno przedłuży urlop wychowawczy i do pracy nie pójdzie.
Ale nie martwcie się państwo. Powstał bałagan, nikt się do tego nie przyzna. Macie jednak 500 zł, możecie zatrudnić opiekunkę. Taką radę daje osobiście minister rodziny, pracy i polityki społecznej Bożena Rafalska. Znaczy – idą dobre czasy dla opiekunek. I mniej korzystne dla rodziców, którzy zostali postawieni pod ścianą. Nikt ich w końcu o zdanie nie pytał, co zrobią z 500+.
Ale nie martwcie się państwo. Powstał bałagan, nikt się do tego nie przyzna. Macie jednak 500 zł, możecie zatrudnić opiekunkę. Taką radę daje osobiście minister rodziny, pracy i polityki społecznej Bożena Rafalska. Znaczy – idą dobre czasy dla opiekunek. I mniej korzystne dla rodziców, którzy zostali postawieni pod ścianą. Nikt ich w końcu o zdanie nie pytał, co zrobią z 500+.
Szkoły niepubliczne górą

/ Fot. Przemyslaw Skrzydło / Agencja Gazeta
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, Bartosz Marczuk powiedział, że w związku z programem 500+ jest duże „zainteresowanie tym, żeby wysłać dzieci do lepszej szkoły”. Czyli jakiej? Można się tylko domyślać, że nie publicznej. W ustach urzędnika państwowego radość z tego faktu brzmi co najmniej dziwnie, bo to rząd w końcu powinien państwową edukację wspierać. A, jak wiemy, w ostatnich miesiącach z powodu rządowych pomysłów panuje w niej raczej ogromny chaos.
Dlatego cieszmy się z ministrem – może 500 zł na „lepszą edukację” to niedużo, bo miesięczne czesne w wielu szkołach znacznie tę kwotę przerasta, ale i tak łatwiej z nim będzie zapisać dziecko do niepublicznej szkoły niż bez. „A rodzic z jednym dzieckiem to co? Skazany na gorszą, publiczną?” – zażartowała koleżanka w redakcji. Choć żart wesoły to nie był.
Dlatego cieszmy się z ministrem – może 500 zł na „lepszą edukację” to niedużo, bo miesięczne czesne w wielu szkołach znacznie tę kwotę przerasta, ale i tak łatwiej z nim będzie zapisać dziecko do niepublicznej szkoły niż bez. „A rodzic z jednym dzieckiem to co? Skazany na gorszą, publiczną?” – zażartowała koleżanka w redakcji. Choć żart wesoły to nie był.
Nie wracam do pracy. Rezygnuję.

/ Fot. Paweł Piotrowski / AG
To w sumie najłatwiej było przewidzieć i właśnie ma to miejsce. Może nie na masową skalę, ale jednak. Tu najlepiej liczą kobiety w małych miejscowościach, zarabiające najmniej. Kalkulując, że jak zrezygnują z pracy za 900 zł w sklepie, to zejdą poniżej progu i dostaną dodatkowe 500 zł na pierwsze dziecko. Przy dwójce to i tak więcej niż pensja. I więcej czasu z rodziną zapewnione.
Z internetowego forum: „Ja mam 4 dzieci, wiec dostane 2 tys. plus 623 zł. Rodzinnego, więc będę miała 2.623 zł. Nie wracam do pracy-jestem na wychowawczym. Mąż zarabia 3 tys. Mieszkamy na wsi. Mamy pole, swoje warzywa, owoce. Nie mam zamiaru harować dla kogoś. Wolę spędzić czas w domu, z rodziną. Gdy wróciłabym do pracy to stracę 500 zł na pierwsze dziecko oraz 623 zł rodzinne, czyli 1.123 zł. A zarobię z 1.500 zł. A dojazdy? Pieprzę prace!”.
Z internetowego forum: „Ja mam 4 dzieci, wiec dostane 2 tys. plus 623 zł. Rodzinnego, więc będę miała 2.623 zł. Nie wracam do pracy-jestem na wychowawczym. Mąż zarabia 3 tys. Mieszkamy na wsi. Mamy pole, swoje warzywa, owoce. Nie mam zamiaru harować dla kogoś. Wolę spędzić czas w domu, z rodziną. Gdy wróciłabym do pracy to stracę 500 zł na pierwsze dziecko oraz 623 zł rodzinne, czyli 1.123 zł. A zarobię z 1.500 zł. A dojazdy? Pieprzę prace!”.
Skorzystają banki

/ Fot. Screen/Twitter
Niby można było się tego spodziewać, ale promocje i oferty w tak masowym wykonaniu zaczynają już budzić niesmak. Tworząc negatywną atmosferę wokół całego programu, bo niejednemu już niedobrze się robi, gdy widzi, jak banki na 500+ łapią klientów. A nie ma dnia, by media nie donosiły ostatnio „Kolejny bank z ofertą dla tych, którzy dostaną 500 zł na dziecko”. Jak nie wszyscy rodzice, to chociaż banki na programie skorzystają.
[block position="indent"]182577[/block]
[block position="indent"]182577[/block]

/ fot. Roman Jocher / AG
