
A człowiek aż się gotuje, gdy wie, że kawiarnia Mozaika przy ul. Puławskiej w Warszawie wcale Kabaretu pod Egidą nie wyrzuciła w taki sposób, jak mogłoby wynikać z ust satyryka. Że przez trzy sezony, z szacunku dla niego i jego twórczości, gościła go za darmo. Dzielnie znosząc narzekania sąsiadów z budynku mieszkalnego, którzy skarżyli się, że w środy, gdy kabaret grał, jest głośno, że są krzyki. I odmawiając klientom, którzy tego dnia chcieli zarezerwować stolik na kolację.
Ostatni, pożegnalny, występ odbędzie się w najbliższą środę, o czym informuje portal wpolityce.pl. Też marudząc, że kabaret został wyproszony. A przecież, przy jego występach był zapewniony wzmożony ruch, ludzie zamawiali dania z kuchni, restauracja mogła zarobić. "Dziwne, prawda. Przecież trudno mieć lepszą reklamę, niż taką, że ma się program kabaretowy w swoim lokalu" – pisze satyryk Ryszard Makowski na stronie portalu. Sugerując, że właściciel przestraszył się nacisków.
Wyraźnie nowy właściciel okazał się mniej odporny niż jego poprzednicy, którzy sobie nic nie robili z urzędniczych nacisków, typu groźby podniesienia czynszu, jeśli nadal będą tolerować takie wywrotowe piosenki jak choćby „Żeby polska była Polską”. Czytaj więcej
Zasługi Kabaretu Pod Egidą są bezsprzeczne, choć dziś można się spierać, czy nadal jego humor jest zabawny, czy nie. Faktem jest też, że kabaret nigdy na dłużej nie miał stałej siedziby. Sam Pietrzak pisze na swojej stronie: "W latach 90-tych kabaret dysponował dwoma stałymi lokalami w Krakowie i Bytomiu. W Warszawie uzyskanie stałej siedziby dla Kabaretu pod Egidą w dalszym ciągu jest niemożliwe. W polskim radiu i telewizji programy Kabaretu pod Egidą i personalnie Jan Pietrzak są absolutnie zakazane".
"Egidę zamykano pod byle pretekstem: w 1974 r. strażacy orzekli, że z braku wentylacji lokal nie spełnia wymogów BHP, dwa lata później Stołeczna Estrada przysłała pismo informujące, że nagminnie przekraczają obowiązującą normę 108 widzów". Czytaj więcej
Ale czasy się zmieniły. I wrzucać politykę w zwyczajny restauracyjny biznes? Właściciel, jak się dowiadujemy, nigdy nie miał nic przeciwko Pietrzakowi. Choć jest obcokrajowcem i nie raz słyszał mało przyjemne dowcipy o nich w jego wykonaniu. Gdyby z tego powodu miał go wyrzucać, pewnie zrobiłby to już dawno.
W związku z tym planuję przeskok do Las Vegas. Ostrzegam was, bo będziecie mieli daleko do kabaretu i parę złotych będziecie musieli na transport wydać. Tak że pomóżcie nam znaleźć jakiś lokal. 150-200 osób. Czytaj więcej
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl