Jarosław Kaczyński miał okazję przebić PO osinowym kołkiem. Ale zamiast przygotować rzetelny audyt, zorganizował polityczną nagonkę. I to opartą na manipulacjach, przekłamaniach, które szybko wychodzą na jaw. Dlatego PiS musi udowodnić swoje zarzuty w sądzie. Panie Prezesie, wyroki or it didn't happen!
Politycy Prawa i Sprawiedliwości przez ponad 10 godzin opowiadali o nadużyciach za rządów PO (pełna relacja tutaj). Teraz czeka nas mozolne weryfikowanie kolejnych zarzutów przez media. Szybko bowiem okazało się, że politykom Prawa i Sprawiedliwości nie można wierzyć na słowo.
Stracona szansa PiS
Sam pomysł "audytu" był genialny (choć za 3,5 roku PiS może być pewien audytu o swoich rządach). Dotychczas rządzący ponosili tylko odpowiedzialność polityczną za swoje rządy, a przecież przeciwników można przycisnąć też odpowiedzialnością karną. Tylko że nikt wcześniej nie wpadł na to, by zrobić to w tak usystematyzowanej formie. Zdarzały się doniesienia do prokuratury, ale nie w takiej skali.
Za oskarżeniami, które formułowali ministrowie rządu PiS, powinny iść doniesienia do prokuratury. A tylko kilkoro ministrów poinformowało, że je złożyło. Zrobił to rzekomo koordynator służb specjalnych, Mariusz Kamiński, którego wystąpienie było jednym z najmocniejszych tego dnia. Wiceprezes PiS powiedział, że złożył 19 zawiadomień do prokuratury. Ale cytowana przez TVN24 rzeczniczka Prokuratury Krajowej nic o tym nie wie.
Pod sąd
A przecież to dopiero sądy mogą ocenić, czy Platforma jest winna zarzucanych jej czynów. Dlatego każde zdanie PiS, które ma być traktowane przez nas jako coś więcej, niż tylko partyjna nawalanka, powinno być poparte dowodami. A wszędzie tam, gdzie zdaniem PiS doszło do złamania prawa, powinno pojawić się zawiadomienie do prokuratury.
Bo skoro skala łamania prawa jest według PiS tak wielka, to politycy PO i PSL powinni zniknąć z życia publicznego. Nie tylko w wyniku wyborów, ale także dzięki wyrokom sądów. Jeśli politykom PiS zabraknie odwagi, by obronić swoje zarzuty wobec poprzedników w sądach, to całkowicie stracą wiarygodność.
Początek transmisji od 1:40
Manipulacje PiS
Przykładów na mijanie się PiS-u z prawdą jest sporo. Pisaliśmy już o mercedesie, który według PiS był złoty, a tak naprawdę jest szary. Ten sam minister skarbu Dawid Jackiewicz mówił, że jedna ze spółek dała dwóm miastom po 1,4 miliona na "ocieplanie wizerunku". Zgorzelec miał dostać tę kwotę w złotówkach, a Goerlitz w euro.
Okazuje się jednak, że PGE zapłaciła za odstąpienie od pozwów za szkody powodziowe wywołane przerwaniem zapory przy elektrowni w Turowie. Pisał o tym zarząd w raporcie za 2014 rok (s. 47). Niemcy chcieli aż 3,6 miliona zadośćuczynienia, więc spółka zaoszczędziła 2,2 mln euro.
Poważne zarzuty
Takich przykładów jest więcej. "Najdroższe autostrady w Europie", o których mówił minister infrastruktury w istocie nie odbiegają ceną od średniej. Rzekome moździerze bez amunicji tak naprawdę amunicję mają. Minister sportu robił zarzut z finansowania kampanii społecznej przeciw zwolnieniom z WF.
Ale jest też wiele kwestii, z których Platforma i PSL muszą się wytłumaczyć. Oczywiście najbardziej bulwersuje sprawa inwigilacji, o której mówił Mariusz Kamiński. Albo zaniedbania w procesie informatyzacji, o których mówiła min. Anna Streżyńska. Albo rozrzutność, o której mówił Dawid Jackiewicz. Albo słaba efektywność wydziałów promocji gospodarczej, o czym mówił Witold Waszczykowski.
Test wiarygodności PiS
Spraw, z których muszą się wytłumaczyć Donald Tusk, Ewa Kopacz i Grzegorz Schetyna jest wiele. I nie wystarczy powtarzać tylko, że PKB wzrosło, bezrobocie spadało, a Szydło nie publikuje wyroku TK. Bo choć politycy Po i tak nie przekonają elektoratu PiS, że jego wybrańcy kłamali w Sejmie, to opinii publicznej należy się rzetelne wyjaśnienie.
Jarosław Kaczyński miał szansę na wbicie w PO osinowego kołka, gdyby podsumowanie jej rządów było przygotowane spokojnie, merytorycznie i bez ciśnienia, by za wszelką cenę ośmieszyć opozycję. Wystarczyło tylko merytorycznie ją ocenić.
Tymczasem jak zwykle chodziło o przedstawienie i partyjną nagonkę. Najlepszym dowodem jest to, że TVP INFO nie transmitowało nawet debaty nad informacją rządu, podczas której padło sporo gorzkich słów pod adresem PiS. Bo rządowy raport jest pełen publicystyki, która często zastępuje fakty. I krok po kroku będzie to pokazywane, co już kompletnie odbierze PiS resztki wiarygodności.