– Odpadły Tunezja i Egipt, a Polacy szukają bezpiecznych wakacji. Zazwyczaj komplet rezerwacji na wakacje sprzedajemy dopiero w połowie czerwca. Tymczasem już teraz wszystkie miejsca mam zajęte, zaliczki wpłacone. Takiego sezonu jeszcze nie było – mówi właściciel rodzinnego hoteliku w Jastarni.
Przyznaje, że w tym roku telefony w sprawie wakacyjnych rezerwacji rozdzwoniły się wyjątkowo wcześnie. Dlatego testowo podniósł ceny pobytu o 100 złotych. Teraz dzień w jego obiekcie, niedaleko plaży, kosztuje ponad 400 złotych. – Jednak i tak klienci się znaleźli. Jeśli tylko ktoś wybrzydzał, targował się, albo zastanawiał to ofertę brał kolejny wczasowicz – opowiada. Dodaje, że sąsiedni pensjonat nawet nie publikuje cen na stronie internetowej. Trzeba zadzwonić. Wówczas właściciel rzuca ofertę "na czuja" i czeka co powie klient. Jeśli rezerwuje to następny, który dzwoni będzie miał jeszcze drożej.
Bałtyk w cenie Malediwów
Kto nie ma znajomych nad morzem, ten w nadchodzące wakacje będzie musiał się mocno zapożyczyć, albo spędzi urlop w domu. Przeciętna pensja warszawiaka – około 3800 zł netto może nie wystarczyć nawet na tygodniowy pobyt na plaży. Tak liczą sobie w Pobierowie, niedaleko Kołobrzegu, gdzie w przyzwoitym ośrodku hotelowym tygodniowy „pakiet rodzinny” kosztuje ponad 4,5 tys. złotych. Tyle zapłacą jednak sami rodzice. Dla dzieci powyżej trzech lat dopłata wynosi więcej niż zasiłek programu 500+. Ale uwaga, to oferta promocyjna. Dostępna pod warunkiem wpłaty 100 procent należności w ciągu najbliższych trzech dni.
Jak co roku poziom najwyższych cen ustanawia hotel Bryza w Juracie, należący do Zbigniewa Niemczyckiego, jednego z najbogatszych Polaków. Trzymajcie się za portfele – tygodniowy pobyt w szczycie wakacyjnego sezonu kosztuje tam 6510 złotych za osobę. Owszem, trudno porównywać ofertę jednego z nielicznych, naprawdę nadmorskich, luksusowych hoteli w Polsce z ofertą wczasów za granicą, ale spróbujmy. To więcej niż all inclusive w dobrym hotelu na Dominikanie, a za podobną cenę biuro podroży Exim Tour zaprasza na Malediwy, wynika z danych serwisu Wakacje.pl.
Kolejny przykład. Ceny w 5-gwiazdkowym Diune Hotel & Resort w Kołobrzegu zaczynają się od 599 zł za pokój standard ze śniadaniem dla 2 osób. Mimo to ten hotel od kilku lat notuje 100 procent sprzedanych miejsc w sezonie. W należącym do tej samej spółki Zdrojowa Invest hotelu w Ustroniu Morskim nie ma już wolnych miejsc na lipiec.
Dodaje, że sieć nadmorskich hoteli ma już o około 30 procent więcej potwierdzonych rezerwacji niż w porównywalnym okresie rok temu. – Najbardziej atrakcyjnych miejsc jest stosunkowo niewiele i jak chce się mieć widok z pokoju na morze i kilka kroków do plaży, to teraz jest ostatni moment, aby zarezerwować pobyt. Najatrakcyjniejsze miejsca sprzedają się najszybciej. Potem będzie nie tylko drożej, ale i wybór mniejszy – dodaje Sobczyńska.
Zmienia się też model zarabiania. Dotychczas wysokie ceny dyktowało życie. Właściciel pensjonatu czy hotelu musiał w niewiele ponad dwa miesiące wakacji, weekend majowy oraz w Sylwestra zarobić tyle, by wystarczyło na przeżycie przez resztę roku. Dziś rosnące ceny to efekt tego, że baza miejsc noclegowych o przyzwoitym standardzie to zaledwie ułamek tego, co oferują kurorty na południu Europy. Przy wielkiej liczbie chętnych do wypoczynku powstaje sytuacja, w której to właściciele hoteli i kwater dyktują warunki. Dodatkowo stawki w dobrych hotelach podbijają nam turyści z Niemiec i Skandynawowie. Oni u siebie płacą 2 do 4 razy więcej za podobny standard.
Piasek zamienia się w złoto
Wróćmy jednak na półwysep Helski. – Wszystkie zakrzaczone opłotki domostw pomiędzy Jastarnią, a Kuźnicą zamienią się w plażowe ogródki. Jacyś przyjezdni chodzą po domach, chcą wynajmować tereny i otwierać bary dla miastowych hipsterów – opowiada dalej hotelarz z Jastarni. I dodaje, że stawki dzierżawy za piasek i krzaki blisko morza to tyle co dobry samochód, ale już każda działka, na której można postawić hotelik to minimum milion złotych. W serwisie Otodom.pl można znaleźć ofertę najdroższego piasku w Polsce. Metr kwadratowy zachwaszczonej działki kosztuje 2376 zł.
Każdy podobny skrawek wolnej ziemi w okolicach bałtyckich kurortów zamienia się w żyłę złota. Pan Jan kończy budowę 4 domków kempingowych na działce niedaleko Łeby. Jeden domek (deski, krokwie, blacha do pokrycia dachu oraz wyposażenie) kosztuje go 30 tys. złotych. Inwestycja ma szansę spłacić się w pierwszym roku. W te wakacje ceny wynajmu takich domków (i to wcale nie przy plaży, ale na miejskich podwórkach) przekraczają 350 złotych za dobę. Jeszcze nie skończył ogrodzenia terenu, a ma już pełno rezerwacji w lipcu i sierpniu.
Tak rodzą się fortuny. Nie wierzycie? Przeczytajcie historię braci Jana i Szymona Wróblewskich z Kołobrzegu. Przyjechali na studia do Warszawy, a pieniądze przeznaczone na kupno mieszkania zainwestowali w biznes. Uzbierali kilkaset tysięcy kapitaliku i postanowili wybudować hotel za kredyt. Dziś mają ich osiem a tylko nad polskim morzem zarządzają 700 pokojami.
Tego lata Polacy częściej decydują się na spędzenie wakacji w Polsce niż za granicą. Zamachy terrorystyczne w ostatnim czasie skutecznie zniechęciły do wyjazdów zagranicznych – zwłaszcza rodziny z dziećmi. Poza tym lata mamy ostatnio upalne, poprawiła się infrastruktura drogowa, a standard usług nie odbiega od tego, co jest na Zachodzie.