Reklama.
Poza Krakowem, którego mieszkańcom street food kojarzył się dobrze, ale też swojsko, za sprawą kultowych kiełbasek spod hali targowej, Polacy podchodzili do jedzenia na kółkach raczej z dystansem. Nie tylko dlatego, że zapiekanki z serem i z pieczarkami nie należą do zbyt wyszukanych potraw. Baliśmy się braku higieny i powracającej w miejskich legendach „wkładki mięsnej z gołębia”. Dzisiejsze food trucki to raczej realizacja idei „gotowanie na oczach klienta” niż ukradkowe zdrapywanie nalotu z sera na zapleczu, słowem nie ma się czego obawiać.
Napisz do autorki: helena.lygas@natemat.pl