Wojciech Mann mówi o sytuacji w Trójce.
Wojciech Mann mówi o sytuacji w Trójce. Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta

– Wcale nie uważam, że ci, którzy teraz przejęli stery, to bez wyjątku ludzie źli. Niedobrze tylko, że dostali wszystko naraz, bo poczuli, że mogą działać bez żadnej kontroli – mówi Wojciech Mann w rozmowie z Magdaleną Rigamonti. Dziennikarz, który od lat kojarzony jest z radiową Trójką, komentuje to, czego jest świadkiem w przejętej przez obóz PiS stacji.

REKLAMA
Paweł Lisicki, jak pisaliśmy, nie poprowadzi już w piątki "Salonu politycznego Trójki". Pojawiła się sugestia, że to przez złośliwe komentarze Wojciecha Manna, który ma wtedy swoją audycję. Nie raz odnosił się do listów słuchaczy na temat wywiadów Lisickiego. – Nie mieliśmy jakichś specjalnych kontaktów – odnosi się do plotek Mann. Dodaje też, że nigdy z niego drwił.
W rozmowie z Magdaleną Rigamonti dziennikarz wyjaśnia jednak, jak dziś wygląda praca w Trójce. Koledzy, mówi, często się autocenzurują, Mann przyznaje, że też nakłada na siebie "pewne ograniczenia". – Pracuję tu, z małą przerwą, już 50 lat i wiem, że czułbym się źle, mówiąc, że ta zmiana, która tu nastąpiła, nie jest taka, jaka by mi odpowiadała – podkreśla. Nie zostawia jednak wątpliwości, w jakie dziennikarstwo wierzy i że takie nie jest przez wszystkich uprawiane. – Kiedyś dopuszczano człowieka na antenę nie tylko na podstawie tego, co ma do powiedzenia, ale i jak ma do powiedzenia – konstatuje.
Mann uważa, że Trójka nie potrzebuje dobrej zmiany. –Jest takie angielskie powiedzenie, a ja jestem anglistą, więc niektóre słowa rozumiem: jeśli to nie jest zepsute, to nie reperuj – przekonuje. Słuchacze, z którymi jest w kontakcie, piszą, że w pewnych godzinach po prostu wyłączają radio, a on wciąż do nich mówi. Bo nie pracuje dla władzy, ale dla ludzi właśnie i ciężko byłoby mu z tego zrezygnować. – Myślę sobie, że jak ktoś by mi teraz to radio zabrał, to wiedziałbym, że to na zawsze, że to koniec. (...) Z drugiej strony wiem też, że to jest tak, jak przy obrabianiu jakiegoś tworzywa, metalu jakiegoś - jest taki moment, że pęka – zaznacza, Rigamonti dopisuje, że to moment, gdy Mann odwraca głowę, może ociera łzę.
Z rozmowy dowiadujemy się też, że nie uważa, by wszyscy, którzy przejęli stery, są złymi ludźmi. Źle - stwierdza- że wydaje im się, iż mogą robić, co chcą. Według dziennikarza, w powietrzu czuć "nieładny zapach odwetu". I chociaż wolałby nie mieszać się w sprawy polityczne, komentować ich, bo jest tylko "od puszczania piosenek", ma on - i każdy - prawo mówić, co myśli.