Posłanki opozycji mają trudniej niż posłowie. Pod ich adresem parlamentarzyści kierują seksistowskie, wulgarne uwagi.
Posłanki opozycji mają trudniej niż posłowie. Pod ich adresem parlamentarzyści kierują seksistowskie, wulgarne uwagi. fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Jedną z pierwszych rzeczy, jakie usłyszała na korytarzach sejmowych posłanka Nowoczesnej były słowa „niezła z ciebie dupeczka”. Jak zapewnia Roberta Kowalskiego, prowadzącego program „Sterniczki”, podobne zaczepki bynajmniej nie należą do rzadkości. Choć tamtemu posłowi odpowiedziała w sposób zdecydowany i więcej tak do niej nie mówił, to znalazł naśladowców.
Seksistowskie uwagi to nie jedyne, z czym muszą się zmagać posłowie Nowoczesnej. Poważnym problemem jest to, co spotyka ich na sali plenarnej. Mikrofony nie wychwytują tego i w telewizji nie słychać ciągłego buczenia, wyzwisk i krzyków z ławek PiS-u. Joanna Sheuring-Wielgus podkreśla, że trzeba mieć odwagę, by wejść na mównicę wiedząc, że ze strony polityków partii rządzącej nie można spodziewać się bardziej kulturalnego zachowania. W dodatku marszałek Sejmu w każdej chwili może wyłączyć mikrofon.
Oprócz tego posłowie muszą się zmagać ze zwyczajnym zmęczeniem i niepewnością, co też PiS przygotował dla nich danego dnia. Standardem jest zmiana porządku obrad, dopisywanie w ostatniej chwili niezapowiedzianych punktów obrad, nocne obrady. To wszystko zdaniem posłanki Nowoczesnej ma skruszyć i zmęczyć opozycję.
Kilka miesięcy temu karczemną awanturą w Sejmie zakończyło się nazwanie przez Krystynę Pawłowicz posłankę Kamile Gasiuk-Pihowicz "myszką agresorką". Posłowie PiS bronili Pawłowicz, mówiąc, że przecież właściwie nic się nie stało. Z tego, co powiedziała w "Sterniku" Sheuring-Wielgus można wysnuć wniosek, że rzeczywiście takie są teraz standardy w parlamencie.

Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl