
Tylko po co? Nawet ekspert od zasad dobrego wychowania nie rozumie tych, którzy parawany krytykują. Parawany dają intymność. A ta potrzebna jest także na plaży. – Każda krytyka parawanów to naruszenie podstawowych norm europejskich, polskich i wszelkich innych, jakie można sobie wyobrazić – mówi zdecydowanym głosem Stanisław Krajski, który prowadzi bloga pod nazwą "Savoir vivre i klasa średnia".
Dlatego parawany muszą być. Jak ktoś nie chce, niech nie korzysta. I pal sześć, że nie ma ich nigdzie na świecie, co jest argumentem przeciwników (choć np. w Wielkiej Brytanii też je stawiają). Ale w Polsce były od zawsze. Wrosły już w nadmorski krajobraz tak bardzo, że bez nich trudno sobie plażę wyobrazić.
Każdy zwolennik powie, że tak jest. Parawan chroni przed wiatrem i piaskiem. Daje intymność. Pozwala w miarę bezpiecznie trzymać osobiste rzeczy. Mieć dzieci na oku. W razie potrzeby położyć je spać. Nawet spokojnie trzymać psa.
– Tu nie chodzi o parawany, bo dzięki nim na plaży jest kolorowo. Chodzi o zachowanie umiaru – ripostuje jeden z mieszkańców Rewala. Szymon Kral, który tworzy portal www.widoki.info, przyznaje, że czasem szlag go trafia, gdy idzie na plażę, a tam całe boiska piłkarskie ogrodzone. – Są trzy, cztery parawany połączone. wychodzi ludzka zachłanność. To zjawisko niestety się nasila – mówi. Pisaliśmy już o tym nie raz, jak turyści rano biegną na plażę i grodzą swój teren.
O tym właśnie zapominany najczęściej. Walczymy o parawany, wypominamy Januszów i Kiepskich. Może skupmy się na zasadach, które wydają się takie banalne.... – Nie rozstawiać parawanu zbyt blisko wejścia na plażę. Mówić tak, żeby słyszał tylko ten, z kim rozmawiamy. To samo dotyczy muzyki. Nie może też być tak, że ktoś obok gra w piłkę i co chwila uderzając kogoś w głowę przychodzi i mówi uprzejmym głosem "Oj, przepraszam". Nie można śmiecić. Takie są zasady. Sam parawan może być – mówi Stanisław Krajski.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl