
Igrzyska olimpijskie w Berlinie sprzed 80 lat odbywały się w atmosferze skandalu. Wszak za ideę krzewienia ducha sportu wzięły się nazistowskie Niemcy z Adolfem Hitlerem na czele. Jakież było zdziwienie kanclerza III Rzeszy, gdy po konkursie rzutu oszczepem pewna Polka, medalistka, uczyniła go... obiektem żartu?
REKLAMA
Można spotkać nawet daleko idący pogląd, jakoby Maria Kwaśniewska (zmarła w 2007 roku), bo o niej mowa, nie przesłużyła się w ten sposób polsko-niemieckim relacjom w tym czasie. Czyżby jednak Hitler był aż tak pamiętliwy, a słowa polskiej lekkoatletki uznał za skandal? Tego nie dowiemy się już nigdy.
Jadąc do Berlina, nie była anonimowym sportowcem. Dwa lata wcześniej zdobyła złoto na Światowych Igrzyskach Kobiet w Londynie, na krajowym podwórku - nie miała sobie równych. Reprezentowała barwy Łódzkiego Klubu Sportowego, jej koronną konkurencją był rzut oszczepem, ale sukcesy odnosiła też w trójboju i pięcioboju. Skakała w dal, trenowała też sporty zespołowe. Wszechstronnie uzdolniona sportsmenka, 5-krotna rekordzistka kraju.
Nade wszystko patriotka. Jeszcze przed wojną była sanitariuszką w Wojsku Polskim. Zajmowała się rannymi w czasie obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku, a po jej upadku zeszła do konspiracji. W swoim domu w Podkowie Leśnej nie raz pomagała Polakom i Żydom.
Brązowy medal w rzucie oszczepem na igrzyskach w Berlinie był jej największym osiągnięciem. Nagrodą było nie tylko podium, na którym Polka stanęła wraz z dwoma Niemkami, pozdrawiającymi w geście uniesionej ręki obecnego na trybunach Hitlera. Wszystkie medalistki mogły po rywalizacji sportowej uścisnąć wodzowi dłoń. Pozowały do wspólnych fotografii. Jedna, paradoksalnie, okazała się później przepustką do lepszego życia...
To właśnie zdjęcie z Hitlerem wykorzystała polska olimpijka, osadzona w niemieckim obozie Pruszkowie, aby pomagać współwięźniom. Niemieccy żandarmi pozdrawiali ją na widok fotografii, choć Kwaśniewska wcale nie jej z niej dumna. Wręcz przeciwnie - jak mówiła w archiwalnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" - Hitlera, Stalina zresztą także, powiesiłaby na szubienicy.
Zamiar był nieprawdopodobny, ale i tak filigranowa sportsmenka utarła nazistowskiemu przywódcy nosa. I to na loży honorowej, w obecności świadków, i to jakich! Słowa oszczepniczki musieli słyszeć m.in. Joseph Goebbels oraz Hermann Goering.
Kiedy Hitler powiedział: "Gratuluję małej Polce", ja mu na to: "Wcale nie czuję się mniejsza od pana". Bo on miał 1,60 w czapce, a ja 1,66 wzrostu. Więc był ogólny śmiech. Prasa niemiecka podawała potem, że Hitler gratulował nie małej Polce, a małej Polsce. Nie wiedzieli już, jak z tego wybrnąć. Czytaj więcej
"RZECZPOSPOLITA", archiwalny wywiad z maja 2000 roku
W jakim stopniu kąśliwa odpowiedź polskiej medalistki podziałała na Hitlera, nie wiadomo. Niski wzrost Polki nie przeszkodził jej bynajmniej w zdobyciu jeszcze jednego wyróżnienia. Uznaną ją najpiękniejszą zawodniczkę igrzysk.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
