O Ptaszkowej w Małopolsce od lat krążą dowcipy.
O Ptaszkowej w Małopolsce od lat krążą dowcipy. Fot. Screen/Facebook/Ptaszkowa witamy

O Ptaszkowej pod Nowym Sączem od lat krążą dziesiątki, może setki kawałów. Tak jak o Wąchocku, które pewnie są w Polsce bardziej znane. A właściwie były, bo dziś taki dowcip praktycznie już wymarł. Ale tu ciągle nim żyją. Sołtys Ptaszkowej śmieje się non stop. Rzuca dowcipami, sam wymyśla nowe. Proboszcz też: – Dlaczego w Ptaszkowej mają wyższą uczelnię? Bo dobudowali piętro do podstawówki. W Ptaszkowej humor górą. Ludzie mają do siebie dystans, aż pozazdrościć.

REKLAMA
– A słyszała pani ten? "Czym żona sołtysa z Ptaszkowej różni się od malucha? Niczym. Bo to i to wstyd prowadzić" – sołtys się śmieje, zna tych kawałów chyba ze sto. Większość z dawnych lat. – Głowę ci urwę! – to żona. I zaraz śmiech. Śmieją się oboje. Humor jest w całej wsi i z tego są dumni, choć przyznają, że bywało dużo, dużo lepiej i dziś nawet nie ma co porównywać choćby z latami 80. – Dziś ludzie wolą w smartfonach i internecie siedzieć niż kawały opowiadać. Ale i tak malkontentów u nas nie ma. Ciągle nowe dowcipy powstają – słychać.
Puchar za najlepszy dowcip
Po historiach o Januszach nad morzem, o darmozjadach, którzy żyją za 500+, po ciągłych narzekaniach, podchodach politycznych i społecznych wojnach, wizyta w Ptaszkowej jest wprost niezwykła. Jak przeniesienie się w czasie w zupełnie inną, radosną rzeczywistość.
Ptaszkowa to taki Wąchock. 3,5 tysiąca mieszkańców, wcale nie mała wieś. W latach świetności polskiego dowcipu, tu nawet kawały o Wąchocku przerabiali i dopasowywali do własnych realiów – byle bardziej się z siebie śmiać. Organizowali mistrzostwa w opowiadaniu dowcipów o sobie – było jury, był puchar, była wielka feta. Do dziś podczas majowego festynu każdy chętny może kawał opowiedzieć. Choć czasy się zmieniły, wciąż dowcipy powstają. Jak jest dobry, zaraz szybko się rozejdzie.
Sołtys Marian Kruczek: – Opowiem jeden z nowszych o sołtysie. Jak poszedł w Wielkanoc z sołtysową do spowiedzi. Sołtysowa pierwsza, potem sołtys, który trochę się z proboszczem zagadał. Już odchodzi od konfesjonału, ale wraca "Księże proboszczu, ale gdzie pokuta?" "Chłopie, nie przejmuj się, twoja pokuta już klęczy przed ołtarzem".
logo
Sołtys Ptaszkowej Marian Kruczek. Fot. Marian Kruczek
I znów gromki, zaraźliwy śmiech. Sołtys mówi, że sam też wymyśla kawały – jak mu temat podpasuje. Zna ich mnóstwo, sypie nimi jak z rękawa. Takie jest też chyba oczekiwanie społeczeństwa. Gdzie się nie pojawia, padają pytania o dowcip. Nawet na pielgrzymce. Żartuje on, żartują księża. Wszędzie kojarzą Ptaszkową z dowcipami. – Kiedyś byłem w Stambule. Miałem koszulkę z napisem "I love Ptaszkowa". I nagle słyszę, że ktoś krzyczy: "O k...a! Z Ptaszkowej!" Nawet tam, jakiś Polak skojarzył – mówi.

• Dlaczego w Ptaszkowej sołtys orze pole w kółko? Bo kupił sobie konia z cyrku.

• Dlaczego sołtys w Ptaszkowej pomalował dom na biało? Bo usłyszał, że po wojnie atomowej ocaleje tylko Biały Dom.

• Minus 30 st. C, sołtys Ptaszkowej otworzył wszystkie okna w domu i coś gotuje. Wchodzi żona i pyta, dlaczego te okna pootwierane. "Bo robię budyń, a na torebce jest napisane, że trzeba go gotować i mieszkać w przeciągu pięć minut".

Jak porwali proboszcza...
Wieś ma kontakt z innymi, obśmiewanymi miejscowościami – wymieniają się delegacjami z Wąchockiem, Pcimiem. I wspólnie, na scenach, opowiadają dowcipy. – Niedawno rozmawiałem z marszałkiem Zegzdą, który pochodzi z Nowego Sącza, że dobrze byłoby zrobić spotkanie tych obśmianych wiosek [b. wicemarszałek województwa małopolskiego z ramienia PO - przyp. red.]. Myślę, że byłby to fajny pomysł z punktu widzenia socjologii. Żeby inaczej spojrzeć na Polskę. Zazwyczaj postrzegają nas jako malkontentów, a to nie do końca tak jest. Polska ma też fajne oblicze – mówi ksiądz Józef Kmak, proboszcz tutejszej parafii.
Gdy pytam, czy cały czas docierają do niego dowcipy, słychać żachnięcie w głosie: – Oczywiście! Sam je opowiadam! Dostajemy zatem próbkę z ust księdza. "Dlaczego w Ptaszkowej mają wyższą uczelnię? Bo dobudowali piętro do podstawówki". "Dlaczego w Ptaszkowej mają szkołę wieczorową? Bo zamalowali okna czarno". "Dlaczego w Ptaszkowej wybudowali tak niską wieżę kościelną? Żeby lepiej morze widzieć".
– Zna ksiądz jakieś najnowsze?
– Te, proszę pani, nie nadają się do publikacji.
– Takie okropne?
– Nie okropne, nie!!! Proszę mnie nie prowokować – śmiech. – A ten o proboszczu z Ptaszkowej pani zna? Że go uprowadzili? Nie opowiadał sołtys?
I opowiada: – Porywacze zażądali 2 miliony okupu, Ptaszkowa zebrała 4 i napisała kartkę "Tylko broń Boże go nie oddajcie!" – śmiejemy się razem. Ksiądz mówi, że nigdy się nie obraża, inaczej przecież nie powtarzałby tych kawałów. Tak sam sołtys. Wszyscy się śmieją, nikt nie przejmuje się złośliwościami.
To sąsiedzi zaczęli opowiadać, z zazdrości
– Tu dowcipy stałym się bakcylem, takim antidotum na rzeczywistość. Ludzie przestali się obrażać, unosić ambicjami, nabrali dystansu do siebie. Są otwarci, gościnni, chętnie z siebie żartują – wylicza ks. Józef Kmak. Wie, co mówi, proboszczem tutejszej parafii jest od ponad 20 lat. I świetnie mu się z mieszkańcami współpracuje. Wcześniej, gdy był w sąsiedniej wsi, a miał na religii kilkoro dzieci z Ptaszkowej, nawet zaczynał lekcję od opowiadania kawałów. – Nie wypadało ich nie opowiadać – mówi ze śmiechem.
Skąd to się wzięło – można zapytać. Najpierw o Ptaszkowej zaczęli tworzyć kawały mieszkańcy sąsiednich miejscowości. Uważa się, że z zazdrości. Tu ludzie byli bardziej zaradni, zawsze o krok do przodu, tu był pierwszy kawałek chodnika w okolicy, pierwszy prąd, pierwszy gaz, co innych kłuło w oczy. – To chyba wynika z niespotykanej ambicji mieszkańców - mówi ksiądz. Sąsiedzi zaczęli mówić, że ktoś zrobił coś, jak w Ptaszkowej. Bo tutaj zawsze chcieli być najlepsi. – Jak robili prąd, przywieźli transformator, to wtedy mówili, że nowe organy do kościoła przywieźli – wspomina sołtys.
logo
Fot. Screen/Facebook
I już było wesoło. Najlepiej było za czasów kolei – wielu mieszkańców było kolejarzami, jeździli do pracy do Nowego Sącza. I przywozili nowe dowcipy. Tamte czasy wszyscy wspominają z sentymentem. Dziś mistrzostw w opowiadaniu dowcipów już nie ma, brakowało chętnych, młodzi wolą internet. Ale dystans do siebie pozostał.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl