Chaotyczny, niezrozumiały, fatalny warsztatowo, nie wiadomo o co w nim chodzi, kiepski, ... – recenzje "Historii Roja" są druzgocące i niestety powyższe określenia pojawiają się w większości z nich. Nawet w prawicowych mediach. A mimo to minister Piotr Gliński jest zaskoczony, że film nie zakwalifikował się do konkursu głównego w Gdyni. Tak jawnej próby wikłania polityki do festiwalu filmowego dawno w Polsce nie było. W dodatku w momencie, gdy dobre, polskie kino wreszcie widać w świecie.
– To próba ręcznego sterowania festiwalem. A tego nie robili nawet komuniści. Jak czytam list Glińskiego, to boję się, że za rok wygra "Smoleńsk". Tylko dlatego, że jest słuszny – mówi bez ogródek Karolina Korwin-Piotrowska. "Historię Roja" widziała. Poszła na film w sobotę, na normalny seans, kupiła bilet w kasie. – Było z 15 osób. Zostałam ja i jeden pan, który spał. Wszyscy wyszli. Ja się z tego filmu wyczołgałam – mówi naTemat.
Na "Historii Roja" nie zostawia suchej nitki. Praktycznie nie ma scenariusza. Akcja jest niezrozumiała. Film jest bardzo źle zrobiony technicznie. Panuje w nim absolutny chaos. – Cały czas czekamy, aż coś się zadzieje, że będzie jakieś zawiązanie akcji. Tymczasem jest to jakaś dziwna, chaotyczna impresja nie wiadomo do końca na jaki temat, która urąga sztuce filmowej. Rozumiem, że na premierze był pan prezydent i nie wypada mówić o filmie źle, ale na miłość boską, to że był na premierze, nie świadczy o tym, że to jest wybitne dzieło filmowe! – przez telefon słychać wyraźne emocje.
Film artystycznie niespełniony
Niejako sprawcą całego zamieszania jest Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Wytrawny krytyk z międzynarodowym dorobkiem, doktor filmoznawstwa, jedyny polski krytyk w historii regularnie publikujący w najbardziej znaczących publikacjach amerykańskich. Młody, rocznik 1982. Ma opinię tego, który wreszcie ten festiwal zmienił. Bo na filmie się zna i żadnego kitu nie przepuści. Albo film jest dobry, albo nie.
– W odróżnieniu od pana Premiera, widziałem wszystkie 45 filmów zgłoszonych na festiwal, więc jestem w stanie je porównywać i oceniać. Uznałem wespół z Komitetem Organizacyjnym, że dla "Historii Roja" nie ma miejsca w Konkursie Głównym – mówi naTemat. Chwilę wcześniej wydał oficjalne, bardzo dyplomatyczne oświadczenie w odpowiedzi na list wicepremiera Glińskiego. Podjął też decyzję, że nie będzie ubiegał się o następną kadencję. Obecna, 3-letnia, kończy się wraz z wrześniowym Festiwalem.
– Mam nadzieję, że ta sprawa komentarza pana premiera nie będzie miała kontynuacji. Mam odmienne od premiera Glińskiego zdanie. Uważam, że „Historia Roja” jest filmem artystycznie niespełnionym – mówi.
"Wyszedłem z poczuciem zawodu"
Michał Oleszczyk widział "Historię Roja" w warszawskim kinie. Nie na żadnym specjalnym pokazie, poszedł do kina jako zwykły człowiek, w środku tygodnia. – Nie ukrywam, że wyszedłem z kina z poczuciem zawodu – mówi.
Czego filmowi zabrakło? Oleszczyk wymienia dwie najważniejsze rzeczy: klarowność opowiadania i spójność artystyczna. – Przez pierwsze pół godziny bardzo trudno jest się zorientować w akcji, nie do końca wiadomo, co się dzieje. Film może być bardzo niezrozumiały zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy mogą się pogubić i zniechęcić do tej tematyki, nie mówiąc o odbiorcach zagranicznych. – mówi i dodaje: – Moim zdaniem artystyczne niedoskonałości „Historii Roja” powinny pomóc w tworzeniu kolejnych, lepszych narracji o Żołnierzach Wyklętych. Uczmy się na błędach. Dobrze się stało, że ten film powstał, ale to nie znaczy, że jego temat ma automatycznie kwalifikować go do Konkursu Głównego w Gdyni.
Wszędzie chaos...
Film na pewno ma swoich zwolenników. Ale ten chaos przewija się w bardzo wielu recenzjach. Przytoczmy kilka, również z prawicowych mediów.
W innych mediach podobnie, i tych bardziej po drugiej stronie, i tych, które można by uznać za politycznie niezaangażowane.
Karolina Korwin-Piotrowska podsumowuje: – To jest totalnie ideologiczne, socrealistyczne kino o żołnierzach wyklętych. Ale ideologia nie wystarczy, by zrobić dobry film. Do tego potrzeba coś więcej. Historia żołnierzy wyklętych jest fantastyczną filmową historią do opowiedzenia. Tylko musi to zrobić dobry reżyser i musi to zrobić dobrze, a nie na kolanach – mówi.
Oni oceniają poziom filmów
Film był kręcony przez kilka lat, miał problemy, aktorzy skarżyli się po cichu, że nie dostają pieniędzy. Gdy trafił do kin wiosną tego roku, było to duże wydarzenie. – Ale na miłość boską, nie zwalnia to od zachowania podstawowego kanonu warsztatu reżysera filmowego! – oburza się dziennikarka.
Kwalifikacja filmu do konkursu nie jest taka prosta. Co roku wybieranych jest 5 filmowców, którzy tworzą tzw. zespół selekcjonerów i układają listę 20 propozycji. 5 filmów proponuje dyrektor artystyczny, który stoi na czele Komitetu Organizacyjnego. Co ważne, w skład tego komitetu wchodzi również przedstawiciel Ministerstwa Kultury. Potem zaczyna się burza mózgów, dyskusje, głosowania. Nie ma żadnych sztywnych reguł i zasad, którymi się kierują.
– To są osoby, które nie raz całe życie siedzą w filmie. Mają kompetencje i potrafią ocenić poziom artystyczny filmu – mówi Michał Oleszczyk.
Głównie szkoły chodziły na film
Minister Gliński powoływał się na statystyki, że"Historia Roja" ma całkiem niezłą oglądalność, jakby to miało decydować o tym, że film powinien być pokazany w Gdyni. Ale eksperci oceniają, że to dzięki szkołom. To one zrobiły mu widownię. Tak jak "Kamienie na Szaniec?" Przy tym filmie też całe klasy ciągnięto do kin w całej Polsce.
– Warsztatowo to są filmy nieporównywalne. Tu jest narracja, początek, rozwinięcie zakończenie. Widać scenariusz, widać, że ludzie wiedzieli po co stawiają kamerę na planie i co chcą opowiedzieć. W "Roju" tego nie ma w stopniu podstawowym – uważa Karolina Korwin Piotrowska.
Festiwal filmowy w Gdyni przez lata miał opinię takiego, który wybiera filmy w jakimś stopniu ideologicznie zaangażowane, co nie zawsze współgrało z opiniami krytyków i zwykłych widzów.
Teraz jest inaczej. Korwin Piotrowska wręcz uważa, że filmy wybrane do konkursu głównego w tym roku są wybitne, a sam konkurs przez to może być najważniejszym od lat: – Odkąd jest selekcja filmów, ten festiwal wreszcie ma poziom. Odrzucane są ziarna od plew, ewidentnie promowane jest dobre polskie kino, które robi się modne w Europie. To, o co tyle lat walczyliśmy, żeby wreszcie interesowano się nami, a nie Rumunami, Irańczykami, czy innymi nacjami. I to się udało. I teraz nagle wciska się ten film...
Bardzo chciałem, żeby był spełniony, bo tak długie milczenie w temacie Żołnierzy Wyklętych w Polsce i ich brak w kulturze masowej jest niesłychanie krzywdzący dla ich bohaterskiej pamięci w społeczeństwie. Od trzech lat powtarzam w wywiadach, że filmy o Niezłomnych powinny powstawać, ale powinny znajdować się na bardzo dobrym poziomie artystycznym. Uważam, że film "Historia Roja" po prostu tego poziomu nie osiąga w stopniu wystarczającym, by konkurować w Gdyni o Złote Lwy. Czekam na inne opowieści o Żołnierzach Wyklętych i mam nadzieję, że powstaną jak najszybciej".
"Fronda"
W ostatecznym rozrachunku historia Mieczysława "Roja" Dziemieszkiewicza i innych Wyklętych pełna jest wad tak scenariuszowych, jak i związanych z wykonaniem i choć pozostaje wiernym hołdem złożonym polskim bohaterom, jako film sprawdza się co najwyżej średnio. (…) Sęk w tym, że ów chaos wybija z filmu Zalewskiego również z układu fabuły, prezentacji bohaterów, układu dialogów, prezentacji scen walk, właściwie z każdego zakamarka. Narracja zbudowana jest z poszatkowanych scen, kolejne sekwencje często się ze sobą nie łączą w spójny sposób, akcenty dramatyczne, patetyczne i humorystyczne są nieumiejętnie przemieszane.Czytaj więcej
Łukasz Adamski
krytyk filmowy "wSieci"
Wciąż czekam na prawdziwe DZIEŁO filmowe o tych niezwykłych patriotach, którzy dla ojczyzny poświęcili swoje życie. „Historia Roja”, i piszę to z prawdziwym bólem, nie jest takim filmem.(...) Jerzy Zalewski zrobił film szczery. Widać ile włożył w niego serca i własnej duszy. Cenię to jako widz, choć jako krytyk filmowy nie mogę przemilczeć ułomności jego dzieła".Czytaj więcej
Jakub Majmurek
Krytyka Polityczna
Nie znam innego filmu tak spłycającego najnowszą historię Polski i tak kibolskiego w treści.Czytaj więcej
"Telemagazyn"
„Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” wygląda jak nieudana lekcja historii. Chociaż nauczyciel opowiada o ważnym temacie, to z jego przekazu wyłania się jedynie jeden wielki chaos. Kule świszczą, krew tryska, a wódka się leje. Być może Jerzy Zalewski miał na swój film jakiś pomysł, ale finalna wersja obrazu nie zdradza jaki. Niewykorzystana szansa.Czytaj więcej