
– Tak może być, że VII i VIII klasy zostaną przeniesione, bo co zrobią z tymi budynkami? – usłyszałam niedawno w kuratorium. – Pewnie, że ich przeniosą. Przecież u nas nie ma miejsca na kolejne klasy – to nauczyciel w jednej z w warszawskiej podstawówek. – My nic nie wiemy, czekamy co burmistrz powie. Jak powie, że przenosić, to przeniesiemy – to z kolei głos z innej szkoły podstawowej.
Zadzwoniła do mnie zdenerwowana mama obecnej szóstoklasistki. Trafił do niej dokument podpisany przez minister edukacji Annę Zalewską. Pismo, o którym media już pisały, zawiera informacje na temat projektowanych zmian, skierowane jest do sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży z datą 31 sierpnia. Do niektórych rodziców dotarło dopiero teraz.
Trzynastolatki niby zostaną w podstawówce, ale w praktyce będą się mogły poczuć, jakby szły do nowej szkoły. (...) W wielu gminach ich edukacja będzie wyglądać, jak gdyby nic się nie zmieniło - choć nie zmienią kolegów z klasy ani nie będą musieli pisać testu na zakończenie sześciu lat edukacji, to przeniosą się do nowego budynku, dostaną nowych nauczycieli i będą się uczyć według programu podobnego do obowiązującego dziś w gimnazjach". Czytaj więcej
Hanna i wielu rodziców, których dzieci chodzą do jednej z warszawskich szkół podstawowych, nie chcą, żeby ich siódmoklasiści zostali siłą przeniesieni do budynku rejonowego gimnazjum. Szkoła zawsze miała słabe notowania, kto mógł wolał posłać dziecko do innego gimnazjum, byle tylko nie tam. Budynek jest brzydki, niemal sterylny, nie widać żadnej aktywności młodzieży. I znajduje się dwa razy dalej od jej domu co szkoła podstawowa.
Gimnazja dawały możliwość wyboru. Kto nie chciał iść do rejonowego, startował w wyścigu świadectw do innych szkół. Teraz ten wybór został rodzicom i dzieciom całkowicie odebrany. Chyba, że zaczną przepisywać swoje pociechy do innych placówek – ale wtedy dziecko trafi do zupełnie nowej klasy, a przecież nie o to w tej reformie chodziło. Jak w dawnych podstawówkach, dzieci przez 8 lat miały być przecież razem. Wydawało się, że z tą reformą też tak miało być.
Tej reformy edukacji wszyscy już mają dość. – Jestem tak zdenerwowany, że szkoda gadać – mówi znajomy dyrektor jednej z podwarszawskich szkół – całego zespołu podstawówka+gimnazjum. Ma mnóstwo problemów na głowie, choćby taki, że nauczyciele porezygnowali z pracy, bo bali się, co będzie dalej, a nowych nie mógł znaleźć. Jeszcze pod koniec wakacji nie wiedział, na czym stoi.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl