
Wśród fotoreporterów zawrzało. Wszyscy przyznają, że z roku na rok w Sejmie pracuje się trudniej, a politycy coraz bardziej próbują unikać dziennikarzy. Teraz mówi się wręcz o zamachu na wolność prasy. Marszałek Sejmu na rok odebrał fotoreporterowi "Super Expressu" kartę wstępu do gmachu przy Wiejskiej, bo Paweł Dąbrowski zrobił zdjęcie, jak posłanka PO Lidia Gądek zdjęła buty i na boso przesiedziała posiedzenie Sejmu.
Sama posłanka Platformy do fotoreportera nie ma pretensji, choć pewnie nie była zadowolona, gdy w połowie września zobaczyła swoje zdjęcia w "Super Expressie". Artykuł był zatytułowany "Wietrzy nogi w Sejmie". Bardziej od niej oburzył się marszałek. Marek Kuchciński uznał, że Paweł Dąbrowski "naruszył powagę Sejmu" i zawiesił jego akredytację na rok.
Zdjęcia wykonane przez Pana Pawła Dąbrowskiego, którymi zilustrowano artykuł z 15 września 2016 roku pt. "Wietrzy nogi w Sejmie", nie są fotografiami opisującymi prace Sejmu. Zdjęcia te naruszają powagę parlamentu, a także stoją w sprzeczności z szeroko rozumianą kulturą osobistą i taktem. Czytaj więcej
Decyzja ta oburzyła całe środowisko fotoreporterów. Jako pierwszy o postanowieniu marszałka napisał na Facebooku Maksymilian Rigamonti z "Dziennika Gazety Prawnej" żądając zniesienia nałożonego zakazu. Na jego wpis zareagowało ponad 2 tys. osób, a ponad tysiąc go udostępniło.
Nie wolno pozwolić politykom na takie działania, nawet na milimetr! My, dziennikarze jesteśmy po to, aby patrzeć im na ręce, a jak trzeba, to także i na stopy. Oni są w publicznym miejscu, są osobami publicznymi, pracują tam za nasze publiczne pieniądze. Wszystko co tam robią jest działalnością publiczną, a obowiązkiem mediów jest to przekazać odbiorcom.
Fakt, że warunki pracy fotoreporterów w Sejmie są coraz gorsze, potwierdza w rozmowie z naTemat Donat Brykczyński, prezes Klubu Fotografii Prasowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. – Jest kiepsko, a zanosi się, że będzie gorzej. To zaczęło się już wcześniej, gdy marszałkiem była Ewa Kopacz. Wtedy wprowadzono zakaz wejścia do kuluarów, czyli do korytarza za salą obrad. A to co dzieje się teraz jest naprawdę słabe. Władze Sejmu chcą zamknąć dziennikarzy tylko w sali 101, gdzie odbywają się konferencje prasowe. Ale życie polityczne toczy się gdzie indziej i odbiorcy mają prawo o tym wiedzieć – denerwuje się Brykczyński.
Wygląda to na falę niechęci do prasy. Ona z każdym rokiem narasta i nie ma znaczenia, o jaką partię chodzi. Wszyscy są podobni. Pamiętam jak lata temu na Kongresie PSL robiliśmy zdjęcia prezesowi Pawlakowi i fotografowaliśmy go od dołu. Podszedł do nas jakiś działacz i instruował, że pan prezes tak od dołu będzie źle wyglądał. My wtedy dziwiliśmy się, o co temu człowiekowi chodzi. Dziś takie uwagi są już coraz częstsze, a politycy coraz bardziej próbują fotoreporterów oddzielać barierkami, odsuwać gdzieś w tył.
Zobacz nasz reportaż z Sejmu
Wygląda też na to, że władze Sejmu wykorzystały sprawę zdjęcia ze stopami posłanki, by postraszyć innych dziennikarzy. Sama Lidia Gądek zapewnia, że nie ma nic wspólnego z karą dla fotoreportera "Super Expressu".
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
