40 proc. podatku? To przegięcie! Tak mówią młodzi na działalności gospodarczej zaszokowani rządowym planem. Wielu z nich w swojej pracy woli nie rozmawiać o polityce. Nigdy nie wiadomo, czy klient jest orędownikiem dobrej zmiany, czy nie. Ale dziś coraz bardziej otwarcie mówią, co sądzą o pomyśle PiS i nie wykluczają, że finałem sprawy będą uliczne protesty.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Podnoszenie podatków kończy się zawsze tak samo: kombinatorstwem – w ten sposób planowane zmiany ocenia Mirosław ze Śląska, który zajmuje się doradztwem finansowym. Kiedyś pracował na etacie, ale już od kilkunastu lat prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą i bardzo to sobie chwali. Mówi, że nie jest zwolennikiem PiS, ale wierzył, że partia ta uprości system podatkowy. Tak przecież zapowiadała. A co się szykuje?
6 tys. - to naprawdę aż takie kokosy?!
Kilka dni temu szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk przekazał kolejne szczegóły planu, który ma wejść w życie w 2018 r. Zgodnie z nim niski podatek 19 proc. dla prowadzących działalność gospodarczą byłby zlikwidowany. Nowy podatek wynosiłby od 19,5 do 40 proc. Tę najwyższą stawkę płaciłyby już osoby, które zarabiają więcej niż 6 tys. na rękę. Wielu "samozatrudnionych" już zapowiedziało, że zwija manatki i przenosi działalność choćby do Czech, czy Rosji.
Pan Mirosław gospodarczej emigracji nie planuje. Mówi, że jest przeciwny wszelkiemu podatkowemu kombinatorstwu. – Bardzo nie lubię takiego cwaniactwa: omijania ZUS-u, wyprowadzania firm zagranicę, itd. Gdyby PiS podatki uprościł, wprowadził maksymalnie dwie stawki, to pewnie tę szarą strefę by ukrócił. Ale te zmiany sprawą, że ludzie będą kombinować jeszcze bardziej niż teraz – przewiduje doradca finansowy. Przyznaje, że rozmawiał z wieloma przedsiębiorcami i wszyscy są oburzeni tym, iż rząd chce im wyciągać pieniądze z kieszeni pokrywając koszty choćby 500+ i w ten sposób zapewniając sobie sukces w kolejnych wyborach.
Ubodzy bogacze
Szczególnie mocno rozgoryczeni są ci, którzy w rządowym pomyśle trafili do jednego worka z milionerami. – Ja żadnym bogaczem się nie czuję – mówi mi Mateusz. Jest młodym przedsiębiorcą, którego dochody oscylują dziś właśnie wokół słynnej już sumy 6 tys. zł. I czuje, że nie powinien się starać zarobić więcej, bo dostanie po kieszeni. – Muszę sprawdzić, do jakiego progu opłaca mi się pracować więcej. Bo nie daj Boże przekroczę tę narzuconą przez rząd barierę i okaże się, że razem z VAT-em będę musiał oddać państwu połowę zarobionych pieniędzy – obawia się.
Mateusz zaznacza, że nie jest "Korwinistą", ale zgadza się ze słowami Janusza Korwin-Mikkego "dlaczego ktoś, kto pracuje lepiej i więcej ma za to płacić karę". Przyznaje, że rok temu głosował na PiS. Dziś mówi, że się tego wstydzi.
Co zamierza Mateusz wobec planów PiS? – Kobiety zorganizowały Czarny Strajk, więc mali przedsiębiorcy też łatwo się nie dadzą. Na pewno wezmę udział w czarnym proteście prowadzących działalność gospodarczą – zapowiada. Liczy się jednak z tym, że protest nic nie zmieni, a on będzie musiał jakoś funkcjonować. Pewnie więc podniesie ceny swoich usług.
Nie damy się okradać
Rozmawiałem z wieloma przedsiębiorcami i wszyscy przyznają, że całkiem poważnie myślą o proteście. Po raz pierwszy bowiem poczuli, że "dobra zmiana" dotyczy ich bezpośrednio.
– Śledzę poczynania PiS-u, ze zdecydowaną większością z nich się nie zgadzam, ale żadne nie dotknęło mnie osobiście i na tyle, by oburzać się bardziej niż w rozmowach. Ten pomysł pierwszy raz w życiu sprawił, że wyobraziłem sobie, że mógłbym pójść na jakikolwiek protest. Niech sobie rządzą, ale moment, w którym chcą okradać mnie - tak, to idealne słowo - z moich pieniędzy, jest granicą – mówi Bartek, przedsiębiorca z branży medialnej. Od prawie 2 lat "z konieczności" prowadzi własną działalność gospodarczą. I jak dotąd żaden pomysł władz nie wkurzył go aż tak mocno.
Co ciekawe, PiS-owi za podatkowe pomysły dostaje się też od ludzi prawicy. Wielu z nich również uważa, że te zmiany są nie do przyjęcia.
Dziennikarz tygodnika "Do Rzeczy" Marcin Makowski na Twitterze przestrzegał, że PiS na tej podatkowej zmianie może się "przejechać".
Widać, że nic ludzi nie rusza tak mocno jak to, że ktoś chce im zabrać pieniądze.
Bo nikt nie ma wątpliwości, że jeśli rząd ten plan wprowadzi, to dobije tak zwaną klasę średnią.
Kara za przedsiębiorczość
– PiS w swoim geniuszu postanowił docisnąć młodych, przedsiębiorczych, którzy bardzo często do prowadzenia działalności zostali zmuszeni – złości się Bartek. Wszystko po to, by rozdawać 500+ i tak dalej w dużej mierze tym, którzy "wolą brać niż dawać". Ogarnia mnie pusty śmiech, gdy widzę Beatę Szydło chwalącą się programem Mieszkanie+. Na co mi to, skoro każdego miesiąca chcą mi zabierać pieniądze z drugiej kieszeni? – pyta młody "samozatrudniony". Nie wie jeszcze, co zrobi, jeśli pomysł wejdzie w życie. Może celowo przejdzie na "śmieciówkę", może założy firmę za granicą. Jeszcze trochę czasu zostało.
Co się będzie działo od 2018 r.? Doradca finansowy ze Śląska sprawę zna od podszewki i nie ma wątpliwości. – Na pewno część przedsiębiorców na papierze będzie wpisywać tyle, żeby wszystko mieściło się w stawce 19.5 proc. Reszta pieniędzy będzie szła pod stołem i państwo nic na tym nie zyska. Ale dużo firm nie może sobie pozwolić na kombinowanie. Jeśli wykonuję zlecenie dla jakiegoś banku, czy towarzystwa ubezpieczeniowego to jasne, że muszę to robić na fakturę. Żadna poważna firma w takie cwaniactwo się nie bawi – wyjaśnia pan Mirosław.
Zdaniem finansisty na pewno zwiększy się liczba firm rejestrowanych zagranicą, choć już teraz jest ich wiele. I już teraz czasem mają kłopoty. – Takie oszukiwanie może mieć krótkie nogi. Zdarza się, że ZUS lub jakaś kontrola skarbowa udowodni, że przeniesienie działalności gospodarczej zagranicę było tylko pozorne – przestrzega doradca finansowy.
Opozycja przypomina Beacie Szydło, że jeszcze parę miesięcy temu obiecywała, iż nie będzie wyższych podatków. Tyle że ta obietnica padła w Prima Aprilis. Chyba nie przypadkiem...
Manifestowanie poglądów politycznych w wielu biznesach jest źle widziane lub po prostu nieopłacalne. Nigdy nie wiadomo, czy nasz kluczowy klient jest wielkim orędownikiem dobrej zmiany, czy wręcz przeciwnie. Ale dziś o polityce rozmawia się w moim środowisku częściej. Bo to jest tak, że zawsze jest jakiś punkt krytyczny. Jeśli władza go przekracza, to podnosi się bunt. Ludzie potrafią się zorganizować przede wszystkim wtedy, kiedy ktoś im sięga do kieszeni. I ja nie wykluczam, że wyjdę na ulice i będę protestował.
Mateusz
młody przedsiębiorca
To dobrze, że władza chce pomagać słabszym i wyciąga rękę do tych, którzy zarabiają najmniej. Nie rozumiem jednak dlaczego kosztem tych, którzy wcale nie są bogaci. Jeśli już koniecznie rząd chce wprowadzić podatek 40 proc. to powinno to objąć osoby o znacznie wyższych dochodach niż te 6 tys. zł. Jak pomyślę, ile stracę, to aż brzuch mnie boli.
Bartek
przedsiębiorca z branży medialnej
To idealnie pokazuje, jak ludzie mają gdzieś Trybunał Konstytucyjny i całą resztę instytucjonalnych problemów. Tak, łapię się do grupy, która straci na tym pomyśle najwięcej, ale nie ma we mnie zgody na to, by władza swoje karkołomne pomysły finansowała z moich pieniędzy. I nie jest to pusty frazes, oni dokładnie to chcą zrobić. Chcą zabrać mi, żeby mieć na rozdawnictwo. Mam sporo znajomych na działalności gospodarczej i wszyscy reagują w ten sam sposób. Jeśli pomysł wejdzie w życie, z dnia na dzień zaczną zarabiać znacznie mniej. Na jakiej podstawie?! Bo tak? Wolne żarty.