Powołuje się na dane CBOS i mówi, że w Polsce aborcję miało ok. 5 milionów kobiet. Dziwi się, że w kraju, w którym statystycznie co czwarta kobieta usunęła ciążę, zrobił się taki szum, gdy jedna powiedziała o tym głośno. Sylwia Kubryńska, feministka, pisarka, autorka "Biurwy", "Furii mać", czy "Kobiety dość doskonałej" napisała na swoim blogu felieton w obronie Natalii Przybysz i o fikcji tzw. kompromisu aborcyjnego. Zebrała sporo podziękowań, ale słów potępienia też nie zabrakło.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Biblijnie Pani zaczęła tekst na swoim blogu. "Kto nie miał aborcji? Kto nie zostawił ciężarnej partnerki? Kto nie pożyczył kumpeli pieniędzy na zabieg? Kto nie dał telefonu do lekarza? Niech rzuci kamieniem". Muszę Pani powiedzieć, że mogę rzucać...
A zamierza pan, ma pan potrzebę rzucenia kamieniem?
Nie.
No właśnie, o to mi chodzi. Na tym polega empatia. Każdy podejmuje w życiu jakieś wybory. Złe, czy dobre – to jest jego sprawa. I nawet jeśli czujemy się w danej dziedzinie kryształowi, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jesteśmy, jeżeli pretendujemy do tego, żeby osądzać innych za ich wybory. Bogami? Uważamy się za kogoś lepszego tylko z tego powodu, że nasze życie tak się potoczyło, iż nie mieliśmy tego problemu?
Mówi Pani "problem". Dla obrońców życia to słowo na określenie ciąży byłoby pewnie niedopuszczalne.
Ależ nie ma się co oszukiwać. Oczywiście, że ciąża bywa problemem. Przykładów na to znajdziemy mnóstwo. Czasem z powodu ciąży trzeba zmienić całkowicie swoje życie: zrezygnować ze szkoły, ze studiów, z pracy, z wielkich życiowych planów. Jedna kobieta z tymi problemami się jakoś upora, a inna nie. I nic nam do tego!
Skoro obrońcy życia powołują się na Boga, to powinni też pamiętać o tym, że Bóg dał każdemu człowiekowi prawo wyboru, wolną wolę.
I Natalia Przybysz nie tylko skorzystała z tego prawa wyboru, ale postanowiła też o tym opowiedzieć. Nie rażą Pani argumenty, jakie przedstawiła za aborcją? Że 60 metrów kwadratowych mieszkania to za mało, aby mieć trzecie dziecko?
Mnie to nie razi, dlatego, że ja nie mam nic do jej życiowych wyborów. To jest jej wybór i nie mnie to oceniać.
Ale obserwuje Pani tę dyskusję. Internet jest pełen ocen. Choćby takich, że piosenkarka, która była gotowa wziąć udział w akcji "Adoptuj pszczołę", nie zdobyła się na urodzenie dziecka.
Powtarzam: to jej wybór. Ja nie mam żadnej potrzeby, aby się zastanawiać nad wielkością jej mieszkania, czy nad udziałem w skądinąd potrzebnej akcji "Adoptuj pszczołę". To ona decyduje o swoim życiu, bo to jest jej życie.
Bo to prawda. Ja zawsze w życiu opieram się na faktach, a one takie właśnie są. W Polsce jest około 5 milionów kobiet, które dokonały aborcji.
Badanie jest z 2013 roku. Wynika z niego, że kobiety, które usunęły ciążę to w znacznej mierze osoby starsze, więc te dane mogą być dziś już nieaktualne.
Myślę, że aż tak bardzo te liczby się nie zmieniły przez trzy lata. Musimy pamiętać, że kobiety wciąż dokonują aborcji. Widzimy to na przykładzie Natalii Przybysz, która zrobiła to na Słowacji. To dzieje się cały czas, tylko jest to temat tabu. I kiedy Natalia Przybysz powiedziała o tym głośno, to poleciały w jej kierunku kamienie. Nie chcę tego oceniać jako hipokryzję, ale dziwi mnie, że skoro jest tak wiele kobiet, które usunęły ciążę, to skąd takie masowe potępienie Natalii Przybysz?
To jest temat, który jest obecny w każdej właściwie rodzinie, choć nasze mamy, babcie, ciotki nie przyznają się do tego oficjalnie. Wiadomo, że w latach 70', czy 80' nie było większego problemu z tym, żeby dokonać aborcji. Wiele z kobiet, które dziś są starsze, skorzystały wówczas z tej prawnej możliwości. Zakładają białe berety i idą na Biały Protest, chcąc nas pozbawić tego prawa wyboru, które same miały.
Na razie trudno mi ocenić, jaka będzie przyszłość tej akcji. Podejrzewam, że to co powiedziała, podzieliło kobiety. 3 października w strajku wzięły udział zarówno te osoby, które domagają się całkowitej legalizacji aborcji, jak i te, które tylko sprzeciwiają się zakazowi aborcji.
I tych drugich może teraz zabraknąć na demonstracjach?
Mam nadzieję, że nie. Musimy pamiętać, jaka jest rzeczywistość. Niezależnie, czy ktoś był za liberalizacją, czy przeciw zakazowi. Fakty są takie, że dziś tzw. kompromis aborcyjny jest fikcją. Udowodnił to choćby reportaż, który w ubiegłym tygodniu pokazała telewizja TVN24. Okazało się, że nawet w przypadku wad letalnych płodu żaden szpital nie godzi się na przeprowadzenie legalnej aborcji. Od kiedy pojawiła się tzw. klauzula sumienia, ta ustawa zupełnie nie funkcjonuje. Czyli de facto prawo aborcyjne już dawno zostało zaostrzone. Dlatego uważam, że tym bardziej powinniśmy wziąć udział w "Czarnym Marszu".
A może po wywiadzie Natalii Przybysz przekroczona została pewna bariera i dziś już chcecie swój postulat przedstawić jednoznacznie, że chodzi o tzw. aborcję na życzenie.
Odpowiem inaczej: ten protest jest przeciwko temu, żeby ktoś za mnie dokonywał wyboru. Żeby ktoś mi coś nakazywał albo czegoś zakazywał. Moje zdanie jest takie, że kompromis aborcyjny jest fikcją i ja się na tę fikcję nie zgadzam.
Dziś jest tak, że jak ktoś nie ma pieniędzy na wyjazd choćby na Słowację, to musi mierzyć się z takim horrorem, jak ci ludzie, których dziecko przez 10 dni umierało, bo prof. Chazan tak ich urządził, że na wyjazd zagranicę było już za późno. Ale każda z kobiet, która bierze udział w proteście, ma pewnie trochę inne spojrzenie na tę sprawę. Bo każdy człowiek ma inne sumienie, czy inne doświadczenia za sobą.
No to a propos tych różnych doświadczeń: Natalia Przybysz nie jest pierwszą kobietą w Polsce, która przyznała się do dokonania aborcji. Była też Maria Czubaszek, czy Jadwiga Staniszkis. Przy czym prof. Staniszkis przyznaje, że żałuje swojego czynu, a Czubaszek mówiła, że nie. Podobnie teraz Przybysz. "Czuję wielką ulgę. (...) Pięć minut - i masz z powrotem swoje życie".
Widać, że ona nie żałuje. Mówi szczerze, co czuje. A że według części społeczeństwa powinna żałować? Czyli co, bawimy się w kogoś w rodzaju Pana Boga? Czy ktoś nam dał prawo do osądzania kogokolwiek według tego, czy żałuje swoich wyborów, czy nie?
Nie boi się Pani, że dziś na strajk przyjdzie trochę mniej osób niż 3 października?
Szczerze mówiąc, trochę się obawiam. Ale niekoniecznie stanie się to w wyniku wywiadu Natalii Przybysz. Trzeba pamiętać, że będzie to drugi protest. W takiej sytuacji mobilizacja jest trochę mniejsza. Poza tym projekt o zakazie aborcji i karaniu za nią więzieniem został z Sejmu wycofany. Być może jakaś część kobiet uwierzyła, że PiS zrezygnował z zaostrzenia prawa aborcyjnego. Ale powtarzam: to prawo zostało zaostrzone już dawno. Może nie na papierze, ale w praktyce owszem.