Dostało się Zuckerbergowi i wytknięto mu pochodzenie. W środowisku narodowców zapanowało oburzenie, bo w ostatnich dniach z Facebooka usunięto wiele ich profili. Jak sami się skarżą, to strata wielu tysięcy obserwujących. Zniknął profil Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, gdzie zachęcano do wpłat pieniędzy na jego organizację (250 tys. obserwujących), Ruchu Narodowego (170 tys.), czy Młodzieży Wszechpolskiej (80 tys.).
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Narodowcy zapowiadają protest przed siedzibą Facebooka w Warszawie. Ale szef Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych nazywanego "łowcami rasistów" Rafał Gaweł w rozmowie z naTemat uprzedza, że najpewniej zniknie jeszcze więcej stron z rasistowskimi treściami.
Świętujecie sukces?
No, mamy powody do zadowolenia. Usuwanie takich stron, których właściciele, czy admini wprost odwołują się do nazizmu i rasizmu jest naprawdę bardzo potrzebne. To w trosce o młodych ludzi.
Facebook jest czymś więcej niż tylko portalem. Dziś nie mieć Facebooka to jak kiedyś nie mieć telefonu. Dostęp do niego w sumie ma każde dziecko, bo to tylko teoria, że użytkownicy muszą mieć powyżej 13 lat. Sądzę, że jakieś 90 proc. młodych ludzi korzysta z tego portalu społecznościowego, a jeśli odwiedzają profile z treściami rasistowskimi, to oni tym przesiąkają. Dla nich znieważanie innych ze względu narodowość, czy rasę staje się normą.
Po naszej i nie tylko. Zaangażowało się to w sumie kilkadziesiąt organizacji o charakterze lewicowym, czy wolnościowym. Wyszukiwaliśmy na profilach narodowców treści niezgodne z polityką Facebooka i zgłaszaliśmy to. Generalnie chodzi o wpisy, które łamią prawo np. nawołując do nienawiści na tle narodowościowym.
A jak odnajdujecie te wpisy?
Robimy to i my, ludzie z Ośrodka, a także nasi wolontariusze. Ale młodzi ludzie, którzy zaczynają z nami współpracę są przerażeni tym, co wrzucają do internetu osoby ze środowisk radykalnie prawicowych.
Ja przejrzałem takich stron tysiące, ale wciąż nie omija mnie zdziwienie, że takie rzeczy publikują ludzie w kraju, w którym w czasie II wojny światowej w co drugiej rodzinie zamordowano dziadka, pradziadka, wujka, ciotkę, czy kogoś innego bliskiego; w kraju, którego 5 milionów mieszkańców zagazowano. Jak to możliwe, że znajdują się idioci, którzy są w stanie gloryfikować nazizm i teorie o "rasie panów"? To są albo treści przestępcze, albo takie, które przestępstwo pochwalają lub do niego namawiają.
I myślisz, że problem leży w Facebooku?
Na pewno nie tylko. Poważnie zastanawiam się nad rolą szkoły: czy jest ona w stanie wytłumaczyć dzieciakom, co stało się 70 lat temu. Mam wrażenie, iż nauka w polskiej szkole jest tak zatomizowana, że uczniowie potrafią świetnie opisać skład wojska w bitwie pod Płowcami, natomiast nie rozumieją kompletnie mechanizmów, które doprowadziły do wybuchu II wojny światowej.
Często rozmawiam z młodymi ludźmi i spotykałem się z takimi, którzy nie wiedzą, kto zginął w tej wojnie, czym był Holocaust i nawet nie potrafią ocenić, czy Niemcy byli dobrzy, czy źli! Rozmawiałem z człowiekiem, który skończył liceum i nie wiedział, kim był Mussolini. Takie osoby łatwo uwierzą w rasistowskie brednie na Facebooku.
Dziś cieszycie się z zamknięcia licznych stron. I co, na tym koniec?
Ależ skąd. Nie składamy broni. Będziemy się starali doprowadzić do zablokowania jeszcze co najmniej kilkudziesięciu profili.
Tylko na Facebooku? Rasistowskie treści można też znaleźć choćby na Twitterze...
W tej chwili koncentrujemy się na Facebooku. Z niego korzysta najwięcej osób. Ale mamy problemy też z innymi stronami, gdzie publikowane są różne memy. Tam administratorami są często bardzo młode i nieodpowiedzialne osoby, które promują albo treści skrajnie prawicowe, albo takie, które w bardzo prosty sposób wyjaśniają, kto jest winny różnym nieszczęściom w Europie. Zdarzało się, że dla przeciwwagi wrzucaliśmy coś, co choćby pokazywało uchodźców w pozytywnym świetle. I mimo że te demoty bardzo szybko uzyskiwały bardzo dużą liczbę polubień, to administratorzy je kasowali.
No to wkraczamy w temat cenzury. ONR organizuje 5 listopada przed siedzibą Facebooka w Warszawie protest pod hasłem "STOP cenzurze"...
Ale jakiej cenzury? To jest jakieś pomylenie pojęć!
My absolutnie nie mamy nic przeciwko temu, aby osoba o poglądach prawicowych, nawet tych najbardziej radykalnych, mówiła publicznie o swoich przekonaniach. Jednak trzeba pamiętać, że my walczymy z treściami, którymi tak naprawdę powinna zająć się prokuratura. Tylko że teraz w wielu prokuraturach rządzą ludzie, którzy są przyjaciółmi tych gości ze skrajnej prawicy.
Od dłuższego czasu dostajemy maile, czy telefony od nazistów ośmielonych przez "dobrą zmianę". Nie, nie boimy się...
I nie ukrywacie się? Dość łatwo jest was znaleźć...
Zawsze uważaliśmy, że chowanie się byłoby aktem tchórzostwa. Trudno walczyć z jakimś zjawiskiem jednocześnie kryjąc się za jakimś nickiem, fałszywym nazwiskiem. To nie my się powinniśmy bać, a autorzy tych pogróżek.
Nie jesteśmy bezbronni i bezradni. Zdarzało się już, że ktoś nam groził śmiercią i byliśmy objęci ochroną. Natomiast osoby, które nam groziły, zostały złapane przez policję i skazane.
A wspomniana prokuratura?
No właśnie. Gorsze mogą się okazać represje ze strony prokuratur. Ostatnio działania wobec nas podjęła białostocka prokuratura. Ta sama, która uznała, że swastyka to nie symbol nazizmu, a znak szczęścia, a my to kilka lat temu wykryliśmy i nagłośniliśmy.
Od tego czasu co chwilę mamy prokuratorską kontrolę. Ostatnio wnioskowała ona o to, żeby skreślić nas z Rejestru Stowarzyszeń. Znaleziono pretekst: mieliśmy zaległość w czynszu, a dla prokuratury to oznaczało, że nie mamy siedziby. Na szczęście Sąd Rejestrowy tego wniosku nie uwzględnił.