
"Szanowni Państwo. Czytam stale napływające od Was na ten mój prywatny oraz oficjalny fb profil wiadomości. Są słowa wsparcia. Są słowa od tych z Państwa, których też dotknęła tak bolesna strata - szczerze współczuję" – czytamy na profilu żony nieżyjącego oficera BOR. "Przede wszystkim jednak piszecie Państwo, że dzięki mnie zapamiętacie Jacka Surówkę nie tylko jako jedno z 96 nazwisk" – zaznacza.
REKLAMA
Kolejny już post Łuczak jest odpowiedzią na dziesiątki komentarzy, jakie pojawiają się w sieci. "Piszecie różne rzeczy, ale ta pamięć o nim w Was teraz wzrusza mnie najbardziej. Ja okres żałoby mam już za sobą. To, że teraz jestem tak słaba wynika z tego, że otwiera się moje dawne rany na nowo. Stale sobie powtarzam, że przeżyłam już tyle, przeżyję i to" – pisze. Zdecydowała jednak nie ujawniać daty ekshumacji, aby nie robić, jej zdaniem, zbędnego szumu. Nie chce agitacji, choć dziękuje, że i taka propozycja pojawiła się w odbieranych wiadomościach.
Żona Jacka Surówki jest nie tylko wdzięczna, zdecydowanie stawia też czoła osobom, które uznały, że za wszelką cenę próbuje się promować, kiedy roztrzęsiona występuje przed kamerami. Wstrząsający wywiad na antenie TVN24 niektórzy biorą za aktorski popis, część komentujących uderza również w jej męża. Jego zdjęciem ilustruje m.in. zdanie: "Ważniejsze jest dla mnie, że większość oprócz mojej urody widzi moją szczerość oraz emocje. To emocje definiują nas jako ludzi. Inaczej po co byśmy pojawiali się tu na świecie? Żyć to czuć".
Fotografia Surówki pojawia się jednak przede wszystkim z chęci, aby każdy, kogo poruszają wpisy jego żony (w dobry czy zły sposób), po prostu go zapamiętał - i co ważne, jako osobę cieszącą się życiem. "Dedykuję to zdjęcie wszystkim. Tym, którzy go znali i kochali jak ja, którzy wiedzą jaki był. Tym, którzy nie znają i poznają choć trochę teraz dzięki moim emocjom i słowom. Tym, którzy go teraz obrażają używając jego nazwiska i wyzywając mnie w internecie. Tym, którzy podjęli decyzję o ekshumacji i tej ekshumacji się dopuszczą!" – pisze Łuczak. I dalej: "Spójrzcie Jackowi w oczy".
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
