A miało być tak pięknie. Sięgnęliście po tę samą książkę w jednym z działów tematycznych dużej księgarni, albo trafiliście na domówkę, gdzie jako jedyni nie znaliście dobrze towarzystwa. Od razu zauważyłaś, że różnica wzrostu między wami jest idealna i że śmiejecie się z tych samych rzeczy. To, że się jeszcze spotkacie, było tak oczywiste, że nawet nie mrugnęłaś, kiedy lekko speszony zapytał o twój numer.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Kilka dni intensywnego wymieniania myśli i ulubionych piosenek i wreszcie umawiacie się na randkę. Specjalnie na tę okazję kupujesz sukienkę z prawdziwego jedwabiu i przez chwilę czujesz się śmieszna, ale zapomniasz o tym, widząc zachwyt w jego oczach (w księgarni, trzeba przyznać, nie wyglądałaś najkorzystniej). Pierwszy pocałunek bajkowy. Kiedy wracasz do domu w środku nocy on pisze, że o tobie myśli. Czwarta randka, na którą przyniósł ci kwiaty, kończy się u niego. Rano wspólne śniadanie, żadnego uciekania wzrokiem, krępującego dźwięku przełykania w ciszy.
Kolejne spotkania i do głowy przychodzi ci pytanie, ile czasu jeździłabyś do pracy z Kabat. Karcisz się w myślach, bo jesteś rozsądna, a przecież nie znacie się jeszcze nawet miesiąca. Niedługo potem nie dostajesz smsa na dzień dobry, do którego tak przywykłaś. Milczenie przeciąga się do wieczora, więc dzwonisz. Cisza. Wysyłasz smsa. Dostajesz odpowiedź „Cześć, miałem dużo pracy”. I to będą ostatnie słowa, które skieruje do ciebie książę z księgarni (domówki). Napiszesz do niego jeszcze kila razy, może zadzwonisz.
Po tygodniu czekania wypłaczesz się przyjaciółce, wypijesz któregoś wieczoru butelkę wina w samotności i oddasz jedwabną sukienkę siostrze. Koniec końców nie będzie ci szczególnie smutno. Nie wyszło, bywa. Będzie cię za to zżerała ciekawość. Co spowodowało nagłe urwanie tej, zdawać by się mogło, obiecującej znajomości? Czy zrobiłaś lub powiedziałaś coś niestosownego? Chodzi o twoje śmiesznie krótkie palce u stóp? Że jesteś wegetarianką? A może za dużo mówisz o swoich znajomych? Pomysłów masz aż nadto.
Uważasz się za osobę dojrzałą i wolałabyś po prostu wiedzieć, tak na przyszłość. W celach autopoznawczych i żeby wiedzieć na co uważać. Problem polega na tym, że faceci zazwyczaj nie tłumaczą co było nie tak. Halo! W końcu nie po to zawiesili kontakt, żeby coś wyjaśniać!
Kobieca logika
Na początek rozprawmy się z kilkoma banałami. Oczywiście, nagłe zerwanie kontaktu świadczy poniekąd o złym wychowaniu, jest w jakimś stopniu przejawem chamstwa czy egoizmu. Tylko czy to wyjaśnienie, którego szukamy? Naprawdę uważasz, że ktoś urwał z tobą kontakt „bo jest chamem”, albo dlatego, że „matka go nie wychowała”? Takie stwierdzenia mogą z powodzeniem pogłaskać nas po urażonej dumie, ale problem z nimi jest taki, że nie bardzo trzymają się kupy.
Z kolei pełne domniemanej wyższości moralnej zarzekanie się, że ty byś tak nie zrobiła, jest najzwyczajniej w świecie kłamliwe. Nie pamiętasz sytuacji, kiedy tyle namolna, co średnio lubiana koleżanka z dawnych lat nie dawała ci spokoju? Udawałaś, że rozładował ci się telefon i że nie masz czasu tak długo, aż przestała pisać. Gdybyś znała ją od miesiąc, jak amant z księgarni ciebie, prawdopodobnie przestałabyś jej odpisywać znacznie wcześniej.
Odrzućmy też wszystkie wyjaśnienia, które każdej przeciętnie inteligentnej kobiecie przychodzą w takich sytuacjach do głowy. Niestety, dyktat piękna zrodzonego nie z morskiej piany, a z nadgodzin grafika każe nam szukać przyczyny w pierwszej kolejności we własnej powierzchowności.
I rzeczywiście, jeśli po pierwszej, w waszym odczuciu udanej, randce następuje cisza, zachodzi spore prawdopodobieństwo, że może chodzić o wygląd (zwłaszcza, jeśli masz na Tinderze zdjęcie sprzed 5 lat z trzema filtrami). Ale nie dajmy się zwariować - 6, 4, a nawet dwie randki to wystarczająco dużo czasu, żeby zorientować się, że osoba, z którą się spotykamy nie spełnia naszych kanonów estetycznych. Teorie o nagłym odkryciu twojego prawdziwego lub domniemanego defektu to lekka paranoja.
Kolejnym wyjaśnieniem przychodzącym do kobiecych głów jest osławiona męska niegotowość na związek. Tyle, że na pęczki jest owych rzekomo niedojrzałych, którzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zdzierają szaty niegotowości po trafieniu na odpowiednią kobietę. Prawdziwa niedojrzałość ujawnia się dopiero w związku, a nie przy okazji trzeciego spotkania. No chyba, że trafiłyście na niezłego popaprańca, dla którego „przestraszyłem się, że się zakocham, a nie jestem gotowy” nie jest tylko wygodną wymówką.
Trzecim popularnym i z tej trójki często najbliższym prawdy wyjaśnieniem jest domniemanie o byłej na horyzoncie. Bywają takie związki, które nie kończą się w jeden wieczór poprzedzony marnym półroczem. Faza końcowa przeciąga się długie miesiące przeplatane zwarciami i rozwarciami, podczas których świeżo upieczeni single usiłują desperacko znaleźć jakieś ramiona. Na pocieszenie, ale przede wszystkim żeby zapomnieć. A że nie zapomina się łatwo, jest spore prawdopodobieństwo, że jeśli sylwetka byłej znów zamigocze na horyzoncie waszego nowego adoratora, ten niespodziewanie zniknie bez słowa wyjaśnienia.
Kilka ładnych razy zostałam obsadzona w roli pocieszycielki niespodziewanie olanych. Zmuszona do wymyślenia ad hoc garści powodów dla których ON zachował się w ten sposób, łapałam się wszystkiego, co wydawało mi się choć odrobinę prawdopodobne i mało raniące. A że robiłam to chyba ze średnim przekonaniem, na więcej przydawał się mój suchy rękaw. Okazuje się, że wystarczyło pomaglować trochę kolegów i przyjaciół płci przeciwnej, żeby poznać kilka ciekawych powodów dla których mężczyźni niespodziewanie przestają się odzywać. Nie są one być może szczególnie pocieszające, ale z pewnością rzucają nieco światła na owiane tajemnicą przyczyny niespodziewanej utraty zainteresowania. Ku przestrodze i do namysłu!
Ego nie sługa
- Nigdy nie umawiam się z kobietą, która mnie zainteresowała tylko na jedną randkę, nawet jeśli po tej pierwszej nie jestem do końca przekonany do podtrzymywania kontaktu. Na początku zachowujecie się nienaturalnie, przesadnie stroicie albo udajecie jakąś śmieszną dystynkcję, jak gdyby był jakiś wzorzec tego, jak należy zachowywać się, żeby przypodobać się facetowi. Zazwyczaj dopiero przy trzecim czy czwartym spotkaniu orientuję się z jakim typem kobiety mam do czynienia. I wtedy albo kontakt urywam, albo podtrzymuję - mówi Łukasz, 30-letni HR-owiec.
W czasach aplikacji randkowych, które sprawiły, że na porządku dziennym jest podejmowanie decyzji dotyczącej znajomości z drugą osobą w ułamku sekundy, zasada „do trzech spotkań sztuka” wydaje się być fair. Niestety, miewa też efekty uboczne.
- Uważam się za fajnego faceta i naprawdę lubię kobiety. Na każdej randce dbam o odpowiednie proporcje w rozmowie, jestem szarmancki w starym stylu, no wiesz - drzwi, płaszcz, odsuwanie krzesła. Nawet jeśli zaczynam myśleć o dziewczynie niefajne rzeczy, na pewno nie daję jej tego odczuć. Nie dlatego, że jestem miłym gościem, ale z powodu ego. Mimo odkrycia, że Madzia z trzema dyplomami nie ma nic ciekawego do powiedzenia, udaję przed sobą i przed nią, że jest zajebiście. Nawet jeśli ja nie myślę o dziewczynie w superlatywach, chcę, żeby ona myślała tak o mnie. To podejście z gatunku „to mój wolny wieczór i będę robił wszystko, żeby był jak najfajniejszy”. Uważam, że to bardziej w porządku niż pokazywanie dziewczynie, że się nudzisz, albo żegnanie się, gdy tylko przełkniesz ostatni kęs - konkluduje Łukasz.
Jeśli randki z facetem, który nagle zamilkł, były aż za idealne, możesz domniemywać, że zalicza się on do podgatunku lubiącego robić dobre wrażenie za wszelką cenę. Co prawda nie wyjaśnia to co go do ciebie zraziło. Ale przynajmniej możesz pomyśleć, że okazywane ci zainteresowanie nie były prawdziwe, więc czego tu żałować. Mężczyzna z przerośniętym ego to i tak średni kandydat do stworzenia związku. Nie ma też, co prosić o eksplikację, ten typ faceta na pewno nie pospieszy z wyjaśnieniam. Wtedy wyrzuty sumienia, że może coś zaniedbałaś mogłyby się przerodzić w niechęć do niego.
Drapieżniki nie jadają z talerzy
- Jest taki typ dziewczyny, od której ucieknie po kilku randkach każdy facet przy zdrowych zmysłach. I zdziwisz się, bo nie mam na myśli wegańskich bojowniczek, ani tych, które mimo że nie mają już 20 lat chichoczą niezależnie od tego, co się powie. Takie kobiety z pozoru są zwyczajnymi, fajnymi dziewczynami.
Problem zaczyna się, kiedy okaże się za dużo akceptacji i czułości na początku znajomości. Mówisz trzy komplementy, z czego jeden nieszczery, albo zdrabniasz nieświadomie jej imię i dostrzegasz symptomy przerażającej transformacji. Maślane oczy i chorobliwy entuzjazm niezależnie od tego, czy opowiadasz o pracy czy o zapaleniu wyrostka. To nie muszą być, i nawet najczęściej nie są, krzywe akcje jak strumień wiadomościami od rana do nocy, czy zachowywanie się jakby była twoją dziewczyną po dwóch tygodniach znajomości. Czujesz po prostu, jak każda jej komórka krzyczy desperacko „Wybierz mnie! Wybierz mnie!”. I w tym momencie tracisz całe zainteresowanie.
Z jednej strony nie masz już nic do zdobywania, nie musisz się starać. Całe napięcie siada. Możesz się spóźnić na spotkanie pół h i nie przeprosić, możesz gadać trzy po trzy, a ona i tak będzie chciała się z tobą widywać. Dramat. - opowiada 27-letni Emil.
Nieproporcjonalne do stopnia znajomości zaangażowanie emocjonalne razi niezależnie od płci. Zdaniem facetów, z którymi rozmawiałam, w pierwszej kolejności sugeruje skrajną desperację dziewczyny. A desperatki mają to do siebie, że nie zależy im na prawdziwym poznaniu mężczyzny z którym się umawiają, tylko na tym, żeby ktoś chciał (choć bardziej może pasowałoby „wreszcie zgodził się”) z nimi być. Pomijając skrajne przypadki - instynkt zdobywcy nie jest pustym frazesem. Doprowadzeniu do związku z kobietą, którą uważa się za niezwykłą, towarzyszą euforia i duma zwycięzcy. Tyle, że żeby istniał zwycięzca, potrzebne są jeszcze zawody. Inaczej to nie będzie puchar, tylko nagroda pocieszenia.
Instynkt i Chanel no 5
- Przestałem odzywać się do dziewczyny tylko raz. Trochę głupio mi mówić dlaczego, ale skoro się zgodziłem…Umawiałem się dwa lata temu z kobietą, poznaną na spotkaniu we Wrzeniu Świata. Usiadła obok mnie i zadawała ciekawe pytania, więc wziąłem od niej numer. Miesiąc chodziłem jak zaczarowany, bo to była pierwsza dziewczyna, która dzieliła moje zainteresowania naukowe, miała też bardzo podobny gust jeśli chodzi o muzykę i filmy. Wartościowa, stymulująca intelektualnie znajomość. Była też bardzo ładna, nie powiem.
Kiedy randki weszły na „wyższy poziom” coś przestało mi pasować. Zastanawiałam się nad tym i doszedłem do wniosku, że przeszkadza mi jej zapach. To nie była na pewno kwestia higieny. Myślałem, że może drażnią mnie jej perfumy. Wspomniałem mimochodem, że nie odpowiada mi jakaś nuta zapachu, którego używa. Zaśmiała się i powiedziała, że świetnie to rozumie i nie będzie się tak perfumowała na spotkania ze mną. Ale było jeszcze gorzej.
Bardzo ciężko mi to sensownie wyłożyć, ale to było trochę tak, że widziałem się z nią, patrzyłem na nią i czułem pożądanie, ale kiedy była blisko ono słabło. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Nie przepadałem też za całowaniem się z nią, znowu trudno mi sprecyzować dlaczego. Po miesiącu dość intensywnej znajomości zacząłem tracić ochotę na kontakt fizyczny, mimo że można powiedzieć, że zaczynałem się zakochiwać.
Byłem strasznie rozbity. Poszedłem w międzyczasie na koncert ze znajomymi i podpity całowałem się ze znajomą, która obiektywnie podobała mi się o wiele mniej, niż tamta dziewczyna. Porozumienie intelektualne, porozumieniem intelektualnym, ale zrozumiałem, że nie mogę pakować się w związek z dziewczyną, na którą tak reaguje. Napisałem krótko, że to chyba nie to, że jest świetną dziewczyną, ale nie dla mnie. Wściekła się, trudno zresztą się dziwić - opowiada Robert, doktorant UW.
Czasopisma około psychologiczne rozpisują się, że dobieramy się nie tylko na podstawie świadomej oceny drugiej osoby, która może zaimponować nam poczuciem humoru czy inteligencją. Jest jeszcze zwierzęcy instynkt, który podpowiada za pomocą zmysłów zapachu i smaku, czy nasza nowa randka pasuje do nas genetycznie. Jak widać, nie jest to tylko pusta teoria, którą można opowiedzieć jako ciekawostkę podczas small talku na pierwszej randce. O nieodpowiadającym naturalnym zapachu wspominał podczas rozmowy także Łukasz.
Rynek zbytu
- Nie ma w tym wszystkim wielkiej filozofii, według mnie to bardziej prawa rynku. Wcześniej każdy był zamknięty w kręgu znajomych, ewentualnie znajomych znajomych, było mało ofert. Rynek randek zrewolucjonizował Tinder. Wielu facetów nabiera szybko mentalności klienta hipermarketu, biorą wszystko, bo mogą, bo jest dużo i tanio. Jak już nacieszą się kobietami typu BigMac najczęściej zaczynają szukać kogoś na stałe, no ale nawyki posiadacza karty stałego klienta pozostają - peroruje Tomek, pracujący w agencji reklamowej. Dopytuję kim są kobiety typu BigMac.
- To takie dziewczyny, które są super na zdjęciach, jak jedzenie z McDonalds. Na żywo jest trochę gorzej, no ale i tak się cieszysz. Proste w obsłudze, zero lawirowania seksualnością, wszystko na tacy, nie musisz się starać. Przez chwilę czujesz zadowolenie, jak przy pierwszym gryzie BigMaca, ale potem ci niedobrze i czujesz do siebie lekkie obrzydzenie - wyjaśnia z miną eksperta 29-latek.
Wracamy do kwestii niespodziewanego urywania kontaktu: - Kiedy postanawiasz skończyć z fast foodami zaczynasz szukać kogoś, z kim można zbudować związek. Ale dalej masz te 500 par i dużo opcji, więc zaczynasz umawiać się z kilkoma dziewczynami na raz. Nie masz złych zamiarów, to raczej metodyczne poszukiwanie, a wszystkie są świetne. No i dochodzi do sytuacji w której z jedną kobietą spotykasz się od miesiąca, z drugą powiedzmy od dwóch tygodni, a z trzecią dopiero zaczynasz, bo pisaliście już wcześniej, ale wtedy jadałeś tylko BigMaki.
Oczywiście żadna z nich nie wie o pozostałych. Jeśli spotkanie z tą, którą znasz najsłabiej nie będzie jak grom z jasnego nieba, raczej będziesz skłaniał się do kontynuowania znajomości z tymi, z którymi przełamałeś już pierwsze lody. W pewnym momencie decydujesz się i mówisz reszcie „adieu”. Często nie chodzi nawet o to, która jest ładniejsza czy fajniejsza, ale po prostu o długość znajomości - mówi Tomek.
Kultowy serial „Seks w wielkim mieście” pokazywał chodzenie na randki jako bieg z przeszkodami w poszukiwaniu idealnego partnera. Nie inaczej jest i dziś. Jeśli grasz w tę grę, musisz mieć świadomość, że nie jesteś jedyna. Nie ma co pochylać się nad tym, że poznaliście się w nieodpowiednim momencie, albo są spodobałaś się komuś mniej. Zawsze znajdą się kobiety atrakcyjniejsze i mniej atrakcyjne od ciebie, bardziej i mnie rozrywkowe. Szczęśliwie na analogicznej zasadzie działa to też w drugą stronę.