
Kpina polega też na tym, że ciągle niewiele wiemy, a nauczyciele wciąż bezradnie rozkładają ręce, choć pani minister jak mantrę powtarza, że przecież wszystko wiadomo. Nie wiemy, na przykład, kto w tym budynku gimnazjum będzie uczył nasze podstawówkowe dzieci, choć wszystko na to wskazuje, że będą to jednak gimnazjalni nauczyciele. Pytanie jeszcze, czego i jak?
Rodzice mają obawy, również w innych klasach, choćby pierwszej i są to bolączki innego rodzaju. Ale nie jest to żaden polityczny opór. Rząd jakby nie chce przyjąć do wiadomości, że jest bardzo wielu rodziców czy nauczycieli, którzy głosowali na PiS, a szaleństwo zmian w szkołach wcale im się nie podoba. Słychać to w prywatnych rozmowach, widać na Facebooku, w sobotę ma być widoczne na manifestacji w Warszawie, pierwszej z tak dużym, organizacyjnym, zaangażowaniem rodziców.
A podstawa programowa tworzona na kolanie? Ją też odczują nie tylko 6 klasy, ale praktycznie wszystkie dzieci. Pisaliśmy już o tym, że eksperci, którzy mieli ją tworzyć, zaczęli się wycofywać, bo zadanie było karkołomne. Przerażający w tym kontekście jest materiał magazynu "Czarno na Białym" TVN, w którym jeden z ekspertów, który zresztą też zrezygnował, ujawnił kulisy pracy nad reformą. Nawet o tym, że ma kierować jednym z zespołów, dowiedział się z mediów. "Przeglądając prasę wieczorem, po prostu znalazłem o sobie informację w gazecie" – powiedział.
Nie wiadomo, ile osób pojawi się w sobotę na placu Piłsudskiego w Warszawie, czy powtórzy się pospolite ruszenie z Czarnego Protestu. Być może nie. Do tej pory wielkich protestów nie było, choć reforma wywołuje ogromne emocje i w prywatnych rozmowach odnosi się wrażenie, że wszyscy są z jej powodu wściekli. Jeden z burmistrzów powiedział mi jednak niedawno, że się boi. Że chętnie powiedziałby głośno, co myśli o tej reformie, która jego zdaniem, pociągnie na dno całą jego gminę. Ale tego nie zrobi, dlatego nie wie, czy ktokolwiek od niego przyjedzie na protest do Warszawy.
Napisz do autorki:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl