"Różnimy się tylko jedną literką". Jak prezydent Duda dał się wykorzystać Dodzie do promocji
Oskar Maya
23 listopada 2016, 13:35·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 listopada 2016, 13:35
"Pierwszy kawałek jest dla najważniejszego gościa. Dzisiaj mogę być nawet kelnerką" – oświadczyła ze sceny Doda podczas 25-lecia "Super Expressu". Po czym, w bardzo prześwitującym stroju, zeszła ze sceny i wręczyła tort zaskoczonemu Andrzejowi Dudzie. O co tu chodzi? O coś więcej, niż tylko jednorazowy happening.
Reklama.
Można śmiało założyć, że sytuacja z tortem została dokładnie wymyślona przez ekipę Dody, chociaż nikt z jej otoczenia oficjalnie tego nie potwierdzi. Cel był jeden – przypomnieć, kto jest najbardziej kontrowersyjną postacią polskiej sceny. A wiadomo, że Dorota Rabczewska właśnie na kontrowersjach zbudowała swoją pozycję.
Poprosiliśmy Dodę o skomentowanie wczorajszego wieczoru. – Moim jedynym komentarzem niech będzie zdjęcie Jennifer Lopez, które zamieściłam na moim fanpage'u – skwitowała wokalistka. Chodzi o niedawną sytuację z koncertu amerykańskiej gwiazdy, która w podobnie odważnym stroju wystąpiła w obecności Hillary Clinton. I również wywołała oburzenie części amerykańskich mediów.
Ostatnie lata kariery Dody przypominają rollercoaster. Dwa procesy z prezenterką Agnieszką Szulim, jeden z byłym narzeczonym Emilem Haidarem, który po burzliwym rozstaniu domagał się zwrotu... prezentów. Oba wygrała i teraz wyraźnie odbudowuje swoją pozycję na rynku muzycznym.
Umiejętnie udaje jej się także wykorzystać nowe władze do własnej promocji. Już podczas premiery "Historii Roja", filmu o żołnierzach wyklętych, dała do zrozumienia, że nie będzie unikać kontaktów z obecną władzą.
Wokalistka chętnie pozowała z Antonim Macierewiczem, a ich wspólne zdjęcie szybko się znalazło na jej Instagramie, a później niemal we wszystkich mediach.
Kilka miesięcy później pochwaliła się także zaproszeniem na premierę filmu "Smoleńsk" – nie zdecydowała się jednak z niego skorzystać.
A jeszcze niedawno o piosenkarce mówiło się raczej w kontekście jej coraz większych kłopotów osobistych i zawodowych. Kiedy prezenterka TVN-u Agnieszka Szulim oskarżyła ją o pobicie w toalecie, stacja przestała zapraszać Dodę, ogłaszając medialny bojkot. W życiu prywatnym także ponosiła porażki – były narzeczony nie dość, że zażądał zwrotu prezentów, to jeszcze zaprzyjaźnił się z Szulim.
Co by jednak nie mówić o Dodzie, jej wyuzdanych strojach, specyficznym sposobie bycia oraz wybuchowym temperamencie, trzeba jej przyznać jedno – kłopoty działają na nią mobilizująco. Celebrytka mówiła o tym w wywiadzie dla magazynu "Viva".
– Nawet gdybym dostała karę, zniosłabym ją z godnością i pokorą. Zresztą zostałam ukarana banicją z TVN przez dwa i pół roku, nakręconą na mnie nagonką medialną i odebraniem mi części możliwości do realizowania się jako muzyka i artystki... Jeżeli połowa mojej branży wierzy, że biję kogoś w toalecie, a druga przez dwa i pół roku ma pranie mózgu na mój temat, to dostaję publicznie policzek – mówiła o wygranym procesie z Szulim.
Czy flirt z obecną władzą sprawi, że Doda na dłużej wróci na szczyt? Możliwe, ale intuicja powinna jej podpowiedzieć, że zbyt bliskie kontakty z rządzącymi nie zawsze są dobrze odbierane. Jak się przekonaliśmy, mimo osobliwego wsparcia Jennifer Lopez prezydentem została nie Hillary Clinton, a Donald Trump. Jakie konsekwencje dla prezydenta Dudy będzie miało słynne już zdjęcie z pośladkami Dody? Pewnie żadne poważne, ale niesmak pozostanie...