Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej, jest zadowolony ze sposobu, w jaki zorganizowano ekshumację.
Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej, jest zadowolony ze sposobu, w jaki zorganizowano ekshumację. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Stefan Melak, który zginął w katastrofie smoleńskiej, był przewodniczącym Komitetu Katyńskiego. Jego ciało zostało wydobyte z grobu we wtorek na Wojskowych Powązkach jako drugie w kolejności po parze prezydenckiej. – Nie wyobrażałem sobie, że te ekshumacje są tak trudne logistycznie – opowiada w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl jego brat.

REKLAMA
Momentami, jak mówi, w tej ekshumacji uczestniczyło 50 osób. "Z zabezpieczenia, laborantów, prokuratorów, policjantów, ponadto żandarmeria wojskowa, sanepid, przedstawiciel zarządu cmentarza itd. To wszystko przebiegało w spokoju, w atmosferze powagi i godności, ale jednocześnie zrozumienia jednych dla drugich" – mówi Andrzej Melak.
Z wywiadu, którego udzielił wpolityce.pl, wynika, że jest pod wrażeniem tego zrozumienia. Mówi wprost, że było ono pełne ze strony osób, które wykonały ekshumację. Była przy nim lekarz, która pilnowała, czy ma coś do picia, jak się czuje, pytała wcześniej, jakie zażywa leki. "Czuło się empatię w stosunku do nas z ich strony, co było dla nas bardzo ważne" – powiedział.
Rodzina Stefana Melaka należy do tych, które nie były pewne, czy pochowały bliską sobie osobę. Choć według Andrzeja Melaka ciało jego brata było w jednym kawałku, on sam na podstawie jego stanu nie mógł na 100 procent potwierdzić, że to był Stefan. "To muszą dopiero ustalić badania. W tym celu pobrano kilkadziesiąt próbek. Wszystko dokumentowano zdjęciami, opisem i filmem. Ode mnie został jeszcze raz pobrany materiał genetyczny" – powiedział.
Melak opowiadał, jak wyglądało ciało, które widział po katastrofie. Zwrócił uwagę na to, że było umyte i teraz, po ekshumacji, też – jak powiedział – nie było brudne.
Na zdjęciach komputerowych, które mu pokazano po ekshumacji widział liczne złamania i uszkodzenia czaszki. Tożsamość ciała ma być potwierdzona w ciągu kilku-kilkunastu dni.
Przypomnijmy, część rodzin nie zgadza się na ekshumacje ich bliskich. Jak pokazują badania opinii publicznej, również większość Polaków nie wierzy w sens ekshumacji.
źródło:wpolityce.pl