Reklama.
Tyszkiewicz za pośrednictwem Facebooka opisuje sytuację, w jakiej się znalazł. Obywatelka miasta, która nie pracuje, ale otrzymuje wysokie świadczenia (500+ i inne zasiłki), chce by wyłożył kolejne pieniądze - tym razem na remont mieszkania komunalnego. Co podkreśla prezydent, mieszkania za które nie uiszcza opłat.
Wytłumaczenie ze strony kobiety wbiło włodarza w ziemię. Mimo że w mieszkaniu żyje 9 osób i mogłyby utrzymywać je 4 z nich, to tego nie robią. Najstarsza, 57-letnia nestorka rodziny jest chora, ale prawa do renty, bo nigdy zajęcia nie miała. "Rodzi się pytanie, jak będą żyły dzieci wychowane w domu, w którym nikt nie pracuje, ale jakoś wszyscy sobie radzą"– zastanawia się Tyszkiewicz. – Czy nie jest tak, że nieprzemyślana, źle kierowana pomoc społeczna prowadzi do dziedziczenia patologii i biedy?" – dodaje.
Sprawa stała się dla włodarza okazją do podważenia idei zasiłków. Pisze, że nie rozumie, jak można pomagać komuś, kto nie wykazuje chęci do zmiany swojej sytuacji i żeruje na tych, którzy tę chęć wykazują. "Czy rządzący zapominają o tym, że ten, który więcej zarabia (oprócz kilku procent wyjątków) całe życie się uczył i ciężko pracuje, często po kilkanaście godzin na dobę, w odróżnieniu od tych biednych, często z własnej winy?" – rzuca.
Dla Tyszkiewicza Polska, która przyzwyczaja ludzi do brania, to "dziwny kraj". Nie dziwi jednak, że mocny wpis wywołał falę komentarzy. "Dlaczego liberałowie w miejsce empatii i innych typowo ludzkich odruchów mają wstawioną kasę fiskalną i rejestr swoich zysków?" – pyta prezydenta jeden z internautów. Podobnie myśli jeszcze wielu, choć całkiem sporo osób przyznaje rację właśnie prezydentowi.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl