Zmiana nie jest widoczna gołym okiem, ale potwierdzają ją badania. Ewa Błaszczyk mówi, że stan zdrowia jej córki - w śpiączce od 16 lat - poprawia się dzięki eksperymentalnej terapii.
Ola, córka Ewy Błaszczyk, zapadła w śpiączkę w wieku 6 lat, gdy zachłysnęła się popijając tabletkę (płyn zalał jej płuca). Od tego czasu aktorka walczy o zdrowie córki i innych osób, które znajdują się w tym stanie. Ich leczeniu służy wybudowana przez Błaszczyk klinika "Budzik".
W maju lekarze wszczepili Oli stymulator do rdzenia kręgowego (w odcinku szyjnym). W rozmowie z "Faktem" Ewa Błaszczyk powiedziała, że mózg jej córki jest teraz lepiej ukrwiony. Ale jest jeszcze inna zmiana. – Otwierają się płaty mózgu odpowiedzialne za emocje – mówi aktorka. Choć zmiany są niedostrzegalne bez specjalistycznych badań i mogą nie zrobić wrażenia na osobach niezorientowanych, to - jak podkreśla Błaszczyk – "ludzie, którzy są zaangażowani w leczenie, stwierdzą, że to kroki milowe".
Operację wszczepienia stymulatora przeprowadzono pod kierunkiem prof. Isao Mority z Japonii. Metoda ta jest bardzo skuteczna: 60-70 proc. osób może samodzielnie jeść, pić i nawiązywać kontakt z otoczeniem. – Nie wszyscy – zaznacza w rozmowie z "Urodą Życia" Błaszczyk.
Współpracę Ewy Błaszczyk z japońskimi lekarzami opisywała w naTemat Karolina Błaszkiewicz. – Zobaczyli fundację, Olę, pojechali do Budzika. (...) Reagowali bardzo emocjonalnie – wspomina Błaszczyk, która zaprosiła ich na konferencji m.in. o odróżnianiu stanu minimalnej świadomości od stanu wegetacji u osób takich jak Ola.
Karolina Błaszczkiewicz pisała, że gdy założono Oli zestaw z czujnikami wyłapującymi aktywność mózgu - CyberOko i kask EE - myślą przesunęła klocek na ekranie. Minimalna świadomość pacjentki była zielonym światłem do tego, by specjaliści z Japonii podjęli decyzję o operacji. Nie wzięli za nią ani grosza.