Najnowsze ustalenia rzucają nowe światło na tragiczne wydarzenia z Berlina. Jak podaje tabloid "Bild", polski kierowca nie mógł w skuteczny sposób powstrzymywać terrorysty, który wjechał porwaną ciężarówką w tłum.
"Bild" powołuje się na wynik obdukcji Łukasza Urbana. Wynika z niej, że Polak został postrzelony w głowę między godz. 16:30 i 17:30, a czyli wcześniej niż twierdzono do tej pory. Nie zmienia to faktu, że kierowca mógł żyć w chwili wypadku. Jednak zdaniem lekarzy, wykluczone jest, aby był w stanie świadomie działać i próbować powstrzymać terrorystę.
Ślady krwi Łukasza Urbana na kierownicy mają świadczyć jedynie o tym, że jego ciało trafiło do tej części kabiny w wyniku silnego uderzenia. Taka wersja wydarzeń nie jest jednak pozytywnie przyjmowana w Polsce. Internauci komentują na prawicowych portalach, że "jeśli ta teza się potwierdzi, to będą mieli wymówkę, aby żadnego odznaczenia nie przyznać".
Łukasz Urban został zamordowany tydzień temu przez islamskiego terrorystę, który porwał samochód Polaka i z premedytacją wjechał nim w tłum zebrany na jednym z berlińskich targowisk. Śledczy początkowo byli zdania, że Polak próbował do końca zapobiec masakrze. W trakcie walki kilkukrotnie miał zostać ugodzony nożem, a następnie zastrzelony. O bohaterskim Polaku pisały zarówno polskie, jak i niemieckie media.
Ruszyła też w internecie akcja zbierania pieniędzy dla rodziny zamordowanego Polaka. Zapoczątkował ją brytyjski kierowca ciężarówki Dave Duncan. Jeszcze przed świętami zebrana kwota wynosiła około 40 tysięcy funtów. Dziś jest to już 160 tysięcy i wciąż rośnie.
Aktualizacja
Doniesienia "Bilda" zdementowała polska prokuratura. – Ograniczę się do zdementowania informacji, ze śmierć nastąpiła na kilka godzin przed zdarzeniem, które miało miejsce na jarmarku świątecznym – powiedziała Anna Lema w Superstacji.