Mnożą się wątpliwości co do głosowania w Sali Kolumnowej, a przecież przyjmowano w nim budżet – najważniejszą ustawę w roku. PiS zamiast pokazać twarde dowody na to, że wszystko było okej, zmienia temat zwracając uwagę na błahostki.
Prawo i Sprawiedliwość jest jak iluzjonista, a my – opinia publiczna, jak jego widzowie. Magicy przyciągają naszą uwagą jakimś świecidełkiem, wybuchem albo innym gadżetem, by odciągnąć naszą uwagę od drugiej ręki. To ona jest ważniejsza, to tam dzieje się magia.
Media na usługach PiS
Prawicowe media od kilku dni rozdymają do niebotycznych rozmiarów błahostki. Wykorzystuje prawo Kopernika-Greshama, które ma zastosowanie także w opisywaniu działania opinii publicznej: mniej wartościowa informacja zawsze wyprze tę ważniejszą, bardziej skomplikowaną, wymagającą myślenia. Dlatego takie błahostki jak śpiewająca Joanna Mucha czy grzebiący pod fotelami Sławomir Nitras odciągają uwagę od meritum.
A tym są gigantyczne wątpliwości co do przebiegu głosowań w Sali Kolumnowej. Jest ich masa. Najpoważniejsza to istnienie quorum, czyli minimalnej liczby posłów, a także rozkład głosów "za" i "przeciw". Liczyli je posłowie-sekretarze, tak się składa, że wszyscy z Prawa i Sprawiedliwości. A do polityków (wszystkich) powinniśmy mieć ograniczone zaufanie, tak gdzieś o 100 procent.
Potrzeba dowodów
Jedynymi "twardymi" dowodami są nagrania: z jednej kamery przemysłowej i z telefonów komórkowych posłów. Jakość tych nagrań pozostawia wiele do życzenia, ale posłużyła Wojciechowi Bojanowskiemu do policzenia głosów w dwóch z ośmiu sektorów. Brakowało 9 (w porównaniu z protokołem).
Internauci przeanalizowali nagranie i odnaleźli jeszcze trzy podniesione ręce. To mówi nam dwie rzeczy. Po pierwsze, że wciąż brakuje 6 głosów z protokołu. Po drugie, że jako dziennikarze, ale i jako opinia publiczna jesteśmy skazani na rozstrzyganie o najważniejszej ustawie w roku, czyli budżecie, na podstawie tak niedoskonałych materiałów.
Pics or it didn't happen!
Ale nie jesteśmy skazani przez niezależne okoliczności, tylko przez Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Bo w Sali Kolumnowej były jeszcze dwie dodatkowe kamery przemysłowe, ale obrazu z nich nie transmitowano w sieci. Zwykłym politycznym kłamstwem jest też przekonywanie, że dziennikarze mogli rejestrować głosowania, bo główne drzwi do sali były otwarte. W tych warunkach nic dobrze nie było widać.
Dlatego Marek Kuchciński powinie, ba – musi, zdecydować o ujawnieniu nagrań z pozostałych dwóch kamer. Jeśli z głosowaniem wszystko było okej, to nie powinien mieć z tym problemu. Bo było wszystko okej, prawda Panie Marszałku?