
Reklama.
Na początku trzeba powiedzieć, że Rafała Murawskiego i Cristiano Ronaldo dzielą cztery lata (ten pierwszy ma prawie trzydzieści jeden lat, drugi dwadzieścia siedem). Poza tym, grają na innych pozycjach na boisku. Czy jednak usprawiedliwia to brzuszek Murawskiego? Jak wpływa to na naszą grę?
Wiadomo jedno – w statystykach wypadliśmy blado. Średnio przebiegliśmy sto kilometrów i dziewięćset metrów na mecz, podczas gdy średnia wszystkich drużyn to sto dziesięć kilometrów. Najgorzej było w drugiej połowie spotkania z Czechami – średnia wyniosła skandaliczne trzydzieści kilometrów. Oczywiście nie zawsze jest to dowód na złą grę, ale statystyki są równie nieubłagane jeśli chodzi o przykładowo ilość podań. Czy nasi piłkarze, oprócz tego, że są zwyczajnie kiepscy, znów byli źle przygotowani kondycyjnie?
Po Euro 2008, gdzie skończyliśmy na tym samym etapie jak w tym roku, profesor Jan Chmura, fizjolog, analizował występy naszej kadry. Zwracał wtedy uwagę na to, że zawodnicy reprezentacji nie są wystarczająco szybcy. Mówił, że przyczyną tego było złe "dotarcie" piłkarzy, z których jedni grzali ławę, inni grali wyczerpujący cały sezon. Chmura często stosuje porównanie do wspinaczki po schodach – "jedni są po wejściu na dwudziestopiętrowy wieżowiec, inni stoją na parterze, a jeszcze inni wspięli się na dziesiąte piętro". Może i tym razem właśnie zawiodło przygotowanie fizyczne – pamiętamy przecież, że fenomenalni Robert Lewandowski, oraz Kuba Błaszczykowski zdobyli dla swojego klubu z Dortmundu mistrzostwo i puchar Niemiec.
Brzuchy piłkarzy
Waga piłkarza nie jest oczywiście jedynym decydującym czynnikiem dla jego gry, ale bardzo ważnym. Najbardziej znanym zawodnikiem z brzuszkiem był Ronaldo (Brazylijczyk – Ronaldo Luís Nazário de Lima). Gdy kończył karierę i przeniósł się z Milanu do zespołu Corinthians w swoim rodzinnym kraju, miał w pewnym momencie problem z nadwagą. Złośliwi naśmiewali się z jego występów w reklamach słodkich napojów, a kibice na meczach nawet krzyczeli do Ronaldo, że "Corinthians to nie spa".
W Polsce najbardziej znany brzuch miał Paweł Strąk (obecnie wypożyczony do Zawiszy Bydgoszcz). Wtedy dwudziestosiedmiolatek prezentował się (zobacz zdjęcie) z okazałą "oponą" pasującą raczej do kanapowego kibica, niż piłkarza.
Zobacz również: Piwko po treningu? Ekspert: to zguba współczesnych sportowców
W niektórych klubach piłkarskich za dodatkowe kilogramy, które wychodzą na ważeniach po urlopach, gracze muszą płacić kary. Znana z tego jest między innymi Legia Warszawa, która, jak mówiono w plotkach, brała nawet dziesięć tysięcy za każdy nadprogramowy kilogram. Choć wysokość kary dementowano, to jednak sama procedura na pewno występuje. Z problemami z wagą spotkał się chociażby stoper stołecznego klubu Dickson Choto.