
Na niego władza może liczyć. Każdy, kto regularnie ogląda "Wiadomości" w TVP, wie, że prof. Bogusław Banaszak pojawia się w tym programie regularnie. A gdy tylko się pojawi, od razu można przewidzieć, co powie: że działania obecnej władzy są legalne, a nielegalne były działania Trybunału Konstytucyjnego pod rządami prezesa Andrzeja Rzeplińskiego.
Kontynuacja 33. posiedzenia Sejmu w dniu 16 grudnia 2016 r. w Sali Kolumnowej Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej była zgodna z Konstytucją RP i Regulaminem Sejmu. Czytaj więcej
O co poszło? O polsko-niemiecki "Słownik prawa i gospodarki", którego współautorem był Bogusław Banaszak. Jego oraz wydawnictwo pozwała dr Alina Kilian, autorka "Słownika języka prawniczego i ekonomicznego". Dowodziła, że znaczną część książki stanowią powtórzenia z jej "Słownika", a dowodem na to było choćby to, że w nowej książce pojawiły się pomyłki, które zakradły się do książki dr Kilian. Wyrok zapadł ponad rok temu, ale prof. Banaszak wówczas w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" banalizował ten fakt.
Póki co (ten wyrok - przyp. red.) nie wpływa na moją reputację i nie dotyczy pracy naukowej. Zostałem pozwany jako redaktor, a słownik jest pracą zbiorową. Sprawa nie jest rozstrzygnięta przed sądem. Konstytucja zapewnia dwuinstancyjność.
Kwestia plagiatu to też nie wszystko, co prof. Banaszak wolałby przemilczeć w swojej biografii. Chodzi o początek jego naukowej kariery. O tym pisał ponad rok temu tygodnik "Polityka". Banaszak zaczynał jako asystent Aleksandra Patrzałka, tak zwanego docenta marcowego (gdy z uczelni po wydarzeniach marca 68 wyrzucono wielu niepokornych naukowców, wówczas tytuły docenta otrzymało wiele osób wiernych partii, mimo iż nie posiadali wymaganej habilitacji). Zajmował się głównie systemami ustrojowymi w komunistycznych krajach Azji. Swój doktorat, co prof. Banaszak pomija w biografiach, pisał o dyktatorze Korei Północnej, Kim Ir Senie.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
