
Jedni wierzą w przypadek. Inni są przekonani, że nic nie dzieje się przypadkiem. Tak czy inaczej, to mogła być zupełnie zwykła historia. Jeden list mógł nie trafić do adresata, jedna audycja mogła się nie udać, jeden pomysł mógł nie wypalić i wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
W radiu i w telewizyjnym programie "Róbta Co chceta" Owsiak pozwalał sobie na wiele. Łamał wszelkie schematy i ignorował wszelkie normy. Jego audycja w Trójce pojawiała się w piątki po 15.00, to nie jest czas największej słuchalności. Program w TVP nadawany był w niedzielne poranki, też nie jest to szczyt oglądalności.
Agata do końca życia będzie pamiętać ten inkubator, w którym w szpitalu przy Karowej w Warszawie leżał jej syn. I te wszystkie rurki, które były do Piotrusia przyczepione. I to serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przylepione do aparatury. – Urodziłam w 27 tygodniu ciąży, Piter ważył wtedy 660 gramów. Lekarze mówili, że urodził się z najgorszymi płucami w historii szpitala – opowiada Agata. Piotruś przez wiele tygodni był podłączony do aparatu CPAP. To urządzenie, które w takich przypadkach wspomaga oddychanie. A na tym "Cepapie" było właśnie serduszko WOŚP.
– Zawsze będę wdzięczna Wielkiej Orkiestrze. Zawsze byłam za tą akcją, ale gdy poczułam jej pomoc na własnej skórze, a dokładnie na skórze mojego dziecka, uwierzyłam w nią 100 razy bardziej. Nikt, absolutnie nikt nie jest w stanie wmówić mi, że ta cała Orkiestra to pomyłka – dodaje Kasia, mama Julki, która w czerwcu skończy 9 lat. Kasia nie ma wątpliwości, że gdyby nie akcja Owsiaka, to wszystko potoczyłoby się inaczej. – Miałam urodzić bliźniaczki. Ciąża przebiegała dobrze aż do 25 tygodnia. Zaczęły się skurcze i trafiłam do szpitala w Nowym Sączu. Zdecydowano się na cesarkę i urodziły się dwie dziewczynki ważące 610 i 630 gramów – opowiada Kasia i przyznaje, że w tym szpitalu nie bardzo lekarze mieli ochotę, aby ratować jej córeczki.
Własnymi siłami załatwiliśmy specjalistyczny transport, żeby przewieźć małe do Krakowa, bo szpital w Nowym Sączu twierdził, że karetki są zajęte. Prawda była taka, że od razu spisali moje córki na straty. Udało się, przyjechała karetka, która mogła wziąć jedną dziewczynkę. Pojechała Jula. Oczywiście w karetce cały sprzęt był oklejony czerwonymi serduszkami. Karetka nie zdążyła wrócić po Natalkę, była dużo słabsza i umarła. I tak 13 czerwca 2008 zaczęła się walka o życie naszej córki. Gdy pojechałam do niej do szpitala w Krakowie, pierwsze co się rzucało w oczy to inkubatory oklejone czerwonymi serduszkami. Były wszędzie. Jula długo nie oddychała sama. Przez 5 miesięcy z małymi przerwami oddychał za nią respirator – także z czerwonym serduszkiem. Później przeniesiono nas z intensywnej terapii na pulmonologię, gdzie spędziliśmy jeszcze dwa miesiące. Tam także dotrzymywały nam towarzystwa serduszka Wielkiej Orkiestry na pompach, które podawały leki i jedzenie przez sondę.
Do rodziców dzieci uratowanych nie trafia argument przeciwników Orkiestry, że przecież gdyby nie WOŚP, to ten sprzęt kupiłoby ministerstwo zdrowia, czy samorząd. Że Owsiak rozleniwia tych, którzy powinni zadbać o urządzenia w szpitalach, bo ich wyręcza w tych zadaniach. Oni potrafią sobie wyobrazić, co by było, gdyby nie było Orkiestry. W ubiegłym roku mogła to zobaczyć cała Polska. W Centrum Zdrowia Dziecka zepsuł się rezonans, który 20 lat temu WOŚP przekazała szpitalowi w warszawskim Międzylesiu. I co, ministerstwo kupiło dla CZD nowe urządzenie? Nie, Orkiestra ponownie podarowała szpitalowi nowy rezonans. Sam Owsiak nie ma wątpliwości, że ktoś z władz jego Fundację w tym wyręczy.
Polacy muszą zrozumieć, że z podatków nie można mieć wszystkiego w służbie zdrowia na najwyższym poziomie, bo to nikomu na świecie się nie udało. My kupujemy sprzęt najlepszy, nie łatamy dziur. U nas przy zamówieniach publicznych nie cena jest decydująca, ale jakość.
Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej dodaje jeszcze jedno. – Sprzęt kupiony przez WOŚP uratował życie tysięcy ludzi, ale to nie wszystko. Bez Jerzego Owsiaka polskie społeczeństwo byłoby zupełnie inne – mówi Ochojska w rozmowie z naTemat.
Jurek Owsiak rozgrzał serca setek tysięcy Polaków. Pokazał nam, jak wiele możemy. Oczywiście, Jurek jest głową i sercem tego przedsięwzięcia, ale nie byłoby tego, gdyby nie ludzie, którzy pomagają, bo czują, że to ma sens, że to, co robią, przynosi wymierny efekt. Gdy do pracy w PAH przychodzą nowi ludzie, to bardzo często w CV wpisują, że byli wolontariuszami przy WOŚP, że w Orkiestrze przeszli pierwszy stopień wtajemniczenia w dobroczynności. Spod ręki Jurka wychodzą młodzi ludzie, którzy siebie nawzajem zarażają taką pozytywną postawą. Oni widzą, że dzięki swojej aktywności, mogą uratować setki, czy tysiące istnień ludzkich.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl