
To oni narzucają ton ostatnich wydarzeń w Sejmie. To oni są dziś głównymi twarzami opozycji. To oni budzą też największą sympatię wyborców. Młode wilki z Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej szturmem wchodzą do pierwszego szeregu sceny politycznej. Problem na drodze do naprawdę wielkich sukcesów zdają się mieć tylko jeden. Czy naprawdę potrzebują twarze zużytych lub zaliczających notoryczne wpadki liderów?
REKLAMA
Zmiana pokoleniowa
W Platformie Obywatelskiej jest tych młodych wilków najwięcej. Gdy energię i pomysły na prowadzenie skutecznej walki o wyborców tracili starzy wyjadacze, do głosu doszli ludzie tacy, jak Agnieszka Pomaska, Joanna Mucha, Kinga Gajewska-Płochocka, Rafał Trzaskowski, Sławomir Nitras, Borys Budka, Cezary Tomczyk, Jakub Rutnicki, Krzysztof Brejza, Michał Szczerba, czy Arkadiusz Myrcha. Wszyscy w polityce mają już spore doświadczenie, a zarazem większość z nich to ledwo 30-latkowie.
W Platformie Obywatelskiej jest tych młodych wilków najwięcej. Gdy energię i pomysły na prowadzenie skutecznej walki o wyborców tracili starzy wyjadacze, do głosu doszli ludzie tacy, jak Agnieszka Pomaska, Joanna Mucha, Kinga Gajewska-Płochocka, Rafał Trzaskowski, Sławomir Nitras, Borys Budka, Cezary Tomczyk, Jakub Rutnicki, Krzysztof Brejza, Michał Szczerba, czy Arkadiusz Myrcha. Wszyscy w polityce mają już spore doświadczenie, a zarazem większość z nich to ledwo 30-latkowie.
No i są oczywiście "dziewczyny z Nowoczesnej". Partia założona od zera wysiłkiem Ryszarda Petru wśród rzeszy wyborców kojarzona jest bowiem przede wszystkim ze względu na budzące sympatię i imponujące przebojowością posłanki Kamilę Gasiuk-Pihowicz, Monikę Rosę, Joannę Scheuring-Wielgus, Joannę Schmidt, Katarzynę Lubnauer i Martę Golbik. I kilku ich kolegów, z Adamem Szłapką na czele. To roczniki te same, co ich wspomniani koledzy z PO. Nic więc dziwnego, że w proteście na sali plenarnej Sejmu to właśnie oni najlepiej się ze sobą dogadywali i na rzecz opozycji pracowali ramię w ramię.
Kiedy wydawało się, że prowadzi to wprost do zjednoczenia opozycji i przypomnienia Jarosławowi Kaczyńskiemu, że wcale nie jest tak silny, jak wskazywały na to ostatnie sondaże, cały wysiłek młodych posłów poszedł na marne za sprawą kilku ruchów ich szefów. Ryszard Petru zaliczył wpadkę z Maderą i dał się wykorzystać w PiS-owskich rozgrywkach. Grzegorz Schetyna nie wytrzymał zepchnięcia w cień i światła kamer znowu na siebie skierował niezrozumiałymi dla przeciętnego Polaka kiwkami w sprawie sejmowego protestu.
Gdyby szefowie PO i Nowoczesnej tych wszystkich dziwnych ruchów nie wykonali, zapewne i tak byliby największym obciążeniem dla polityków młodego pokolenia walczących o odzyskanie wyborców. Szczególnie wyborców w ich wieku i nieco młodszych, których sympatię centrowe formacje straciły na rzecz PiS, Pawła Kukiza, narodowców i innych skrajnych formacji.
To te młode wilki przez ostatnie tygodnie sprawiały, że w sieci (mającej już niebagatelne znaczenie dla rozstrzygnięć w polskiej polityce) opozycja wreszcie przestałą być w odwrocie. Jak już wspominaliśmy w naTemat, to także solidarność z rówieśnikami z Sejmu przyciągnęła 16 grudnia pod Sejm tłumy młodych Polaków, których wcześniej próżno było szukać na protestach organizowanych przez KOD.
Czas na coś własnego?
A to wszystko skłania do refleksji nad tym, po co gwiazdom młodego pokolenia tkwienie pod butem Schetyny i Petru? Przecież to mnóstwo bardzo popularnych dziś nazwisk, które mogłyby stać się fundamentem do budowy zupełnie nowego ugrupowania.
A to wszystko skłania do refleksji nad tym, po co gwiazdom młodego pokolenia tkwienie pod butem Schetyny i Petru? Przecież to mnóstwo bardzo popularnych dziś nazwisk, które mogłyby stać się fundamentem do budowy zupełnie nowego ugrupowania.
Argumentów za takim wyrwaniem się na niepodległość jest sporo. Oprócz efektu świeżości formacja 25-45-latków mogłaby wreszcie wyrwać się ze świata, w którym o pozycji politycznej wciąż decyduje to, kto gdzie stał w czasach PRL. To byłby też koniec z grą teczkami. Większość z tych polityków PRL pamięta przecież jak przez mgłę z wczesnego dzieciństwa, a wielu urodziło się już w wolnej Polsce.
Ich młodość wpływa też na lepsze zrozumienie problemów i ambicji, które mają dziś Polacy. Pokolenie starych polityczny wyjadaczy nie rozumie bowiem, jak społeczeństwo może mieć do nich pretensje o to, że żyje się ciężko, a państwo działa często jedynie teoretycznie, gdy oni wywalczyli Polakom wolność, demokrację i kapitalizm. To, że czas odrzucić solidarnościowe zasługi jako główny polityczny argument rozumie dziś tylko to najmłodsze pokolenie polityków.
Nie bez znaczenia jest też wspomniana już świadomość tego, jak ważna jest pozycja polityków w internecie. Oni nie wypadają w sieci nienaturalnie, drewniano. Są tacy sami, jak polscy internauci i dzięki temu ostatnio zaroiło się od tworzonych przez nich treści. Kto myśli, że to bez znaczenia, ten powinien przypomnieć sobie, w jakich okolicznościach Bronisław Komorowski przegrywał z Andrzejem Dudą...
Prezydent Duda jest też świetnym przykładem na wielkie społeczne oczekiwanie, by w polskiej polityce wreszcie doszło do pokoleniowej rewolucji. Niezwykle mocno było je widać również wówczas, gdy kilka miesięcy temu nakreśliliśmy w naTemat sylwetkę "idealnego" kandydata do przejęcia kontroli nad opozycją i walki o władzę w przyszłych wyborach. Podaliśmy tylko cechy, nie myśląc o żadnym konkretnym nazwisku. Tymczasem okazało się, że Polacy takie nazwisko mieli przygotowane. W tysiącach komentarzy do tamtego materiału zaroiło się do wskazań na Rafała Trzaskowskiego.
"Kariery młodych gwiazd kończył się szybkimi katastrofami"
Nadzieje na taką pokoleniową rewolucję w polskiej polityce w rozmowie z naTemat studzi jednak dr hab. Rafał Chwedoruk z Instytut Nauk Politycznych UW – nie tylko doświadczony badacz polskiej sceny politycznej, ale i dawny wykładowca wielu z tych młodych gwiazd PO i N. – Mamy już dwie partie liberalne i wszyscy zdają sobie sprawę, że ich współistnienie jest bez sensu. Gdyby nie podział na Platformę Obywatelską i Nowoczesną, być może Prawo i Sprawiedliwość nie sprawowałby dziś władzy – zwraca uwagę politolog. Jego zdaniem, gdyby formacja młodych polityków miała stać się trzecią centrową siłą, trudno byłoby jej zdobyć wielkie poparcie.
Nadzieje na taką pokoleniową rewolucję w polskiej polityce w rozmowie z naTemat studzi jednak dr hab. Rafał Chwedoruk z Instytut Nauk Politycznych UW – nie tylko doświadczony badacz polskiej sceny politycznej, ale i dawny wykładowca wielu z tych młodych gwiazd PO i N. – Mamy już dwie partie liberalne i wszyscy zdają sobie sprawę, że ich współistnienie jest bez sensu. Gdyby nie podział na Platformę Obywatelską i Nowoczesną, być może Prawo i Sprawiedliwość nie sprawowałby dziś władzy – zwraca uwagę politolog. Jego zdaniem, gdyby formacja młodych polityków miała stać się trzecią centrową siłą, trudno byłoby jej zdobyć wielkie poparcie.
Rafał Chwedoruk ma też wątpliwości, czy obecne gwiazdy młodego pokolenia nie powieliłyby błędów swoich poprzedników. – Jeśli spojrzymy na polskich polityków, to jednak przewaga wiedzy i kompetencji starszego pokolenia nad młodszym jest porażająca. A kariery wielu młodych polityków we wszystkich partiach kończył się ostatnio szybkimi katastrofami. Wystarczy przypomnieć Adama Hofmana i Sławomira Nowaka – mówi ekspert.
– Liderzy poradziliby sobie bez tych młodych ludzi, bo znaleźliby sobie kolejnych takich, jak oni. Natomiast bez doświadczonych liderów na miarę Donalda Tuska nie wróżyłbym tym młodym wilkom powodzenia. To byłby pomysł jedynie na kolejną partię kilku procent. Na mały klub parlamentarny, który byłby tylko przyczynkiem w rozgrywkach wielkich na sali sejmowej –podsumowuje dr Chwedoruk.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
