
W specjalistycznej przychodni w Rudzie Śląskiej pracownicy, którzy zapisują pacjentów, nie mogą zwracać się do nich po śląsku. O sprawie huczą lokalne media, ale zapomina się o tym, że polecenie wydała kierownik, która według Leona Swaczyny ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej sama jest Ślązaczką lub ma śląską rodzinę. – Przy każdej zmianie władzy (w Polsce – red.) są ludzie, którzy muszą pokazać, że są bardziej papiescy od papieża – mówi naTemat Swaczyna.
Swaczyna, który mieszka w Rudzie Śląskiej, zwraca jednak uwagę, że ok. 35 proc. mieszkańców miasta przyznaje się do swojej śląskości. On sam ma poważne powiązania z tą przychodnią i dlatego nie rozumie obecnych działań.
Swaczyna ubolewa, że rozporządzenie wprowadziła kierownik, w której nazwisku jeden człon to "Gałuszka". – To typowe nazwisko śląskie, więc ma męża Ślązaka albo sama jest Ślązaczką – wyjaśnia. Pytany, czemu więc wprowadza się takie przepisy, odpowiada: – Niektórzy Ślązacy chcą być bardziej polscy niż Polacy, choćby dla robienia kariery.
Sympatia do Ślązaków rośnie wraz z odległością od Śląska. Tym większa, im dalej. Najwięcej ludzi, którzy nie lubią Ślązaków, jest wśród tych, którzy tu przyjechali, albo wręcz wśród Ślązaków z dziada pradziada.
Dokument zakazujący używania języka śląskiego – a oficjalnie gwary śląskiej – przywołuje temat uznania autonomii tego regionu i języka śląskiego za pełnoprawny język, a nie zespół gwar. Bo czysto lingwistycznie jest to obecnie etnolekt śląski.
Jesteśmy inni. Polacy mają do tego prawo, to dlaczego nie Ślązacy.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
