
Prezes i właśnie ona kradną całe show. Są bezbłędni, choć dla wielu to właśnie pani Basia w tych trzech odcinkach stała się już niekwestionowaną faworytką. "Ty uważaj na siebie, chłopcze" – mówi w ostatnim odcinku do Misia. Taka jest opiekuńcza. Poza tym ona wie wszystko. Jako pierwsze ogniwo, przez które nikt (prawie) do Prezesa się nie przeciśnie. W rzeczywistości to Barbara Skrzypek. Od ponad 20 lat jedna z najbliższych i najbardziej zaufanych osób w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego.
W internecie nie sposób znaleźć jej zdjęć. Z nielicznych doniesień prasowych sprzed lat wynika, że jest to osoba, która może wejść do gabinetu Prezesa i przerwać nawet najważniejsze spotkanie. A jeśli dzwoni do kogoś, to znaczy, że Prezes wzywa. Tak pisała "Polityka" 8 lat temu.
"– Ona zwraca się do niego szefie, on do niej Basieńko – opowiada jeden ze współpracowników Kaczyńskiego. W sprawach organizacyjnych prezes ufa jej bezgranicznie. Na Nowogrodzkiej mówią, że jak do niej trafi jakiś dokument, to nigdy nie zginie. To ona ma prawo wejść do gabinetu szefa i przerwać nawet najważniejsze spotkanie tylko dlatego, że się przedłuża. Inni pracownicy przed oblicze prezesa wzywani są tylko wtedy, gdy „Basieńka” jest poza biurem. Czytaj więcej
Europoseł Karol Karski właśnie "hurtem" obejrzał trzy odcinki serialu Górskiego i uważa, że całość odbiega od rzeczywistości. W przypadku pani Basi w jednym tylko się zgadza – prawdziwa pani Basia ma swoje stałe miejsce w sekretariacie. – Ale nie jest odgrodzona kontuarem. To również zupełnie inny typ osobowości niż bohaterka serialu – mówi naTemat.
Początki Barbary Skrzypek u boku Jarosława Kaczyńskiego sięgają lat 90. Jak kilka lat temu pisała "Gazeta Wyborcza", na Nowogrodzką przyszła razem z nim z kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. W swojej książce pt. "Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC" Jarosław Kaczyński wspomina, że w tamtym czasie Wałęsie zdarzały się ranne najazdy na Kancelarię, co denerwowało jego sekretarkę, Barbarę Skrzypek, "zdumioną tymi obyczajami". Potem on sam był jednak zdumiony, gdy zdecydowała się odejść razem z nim.
Ważną dla mnie osobiście sprawą była decyzja mojej sekretarki Barbary Skrzypek, która zapytała, czy może odejść razem ze mną. Byłem zaskoczony, ale się zgodziłem. Została jeszcze parę tygodni, bo tak nakazywało prawo, później przeszła do pracy w partii. Miałem ogromne szczęście, bo pracujemy razem do dziś".
Pośmiać się z serialu można, w PiS również go oglądają, ale twierdzą, że jednak nie widzą podobieństw między postacią, którą gra Izabela Dąbrowska, a prawdziwą panią Basią.
Prezes: - Nie ma mnie dla nikogo.
Pani Basia: - A jak pan prezydent będzie pytał?
Prezes: - A to jest ktoś?
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
