Gdy brytyjski sąd zgodził się, by oddać twórcę WikiLeaks Juliana Assange'a w ręce szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości, ten przed ekstradycją natychmiast uciekł do ambasady Ekwadoru, gdzie właśnie czeka na rozpatrzenie wniosku o azyl polityczny w tym kraju. Bo dla wielu osób ambasada obcego kraju to czasem najlepsza droga ucieczki. Wbrew pozorom, ten sposób na uniknięcie kłopotów wcale nie skończył się z upadkiem żelaznej kurtyny.
Julian Assange błaga Ekwadorczyków o azyl, ponieważ brytyjski Sąd Najwyższy uznał niedawno, że nic nie stoi na przeszkodzie, by kontrowersyjny twórca portalu WikiLeaks został ekstradowany do Szwecji, gdzie miałby odpowiadać za gwałty, o które oskarżają go dwie kobiety. Assange nigdy do takich czynów się jednak nie przyznał i twierdzi, że szwedzki akt oskarżenia przeciwko niemu to po prostu element spisku zachodnich rządów, które chcą uciszyć WikiLeaks. Znienawidzony przez jednych, a ubóstwiany przez innych Australijczyk uważa, że po znalezieniu się w Szwecji wcale nie czeka go proces przed tamtejszym sądem, a nawet szwedzkie więzienie. Jego spiskowa teoria mówi, że Szwedzi natychmiast wydadzą go USA, gdzie za sprawy ujawnione przez WikiLeaks trafi za kraty na długie lata.
Co z nim zrobić?
Z tego powodu Assange i otaczający go zwolennicy robią wszystko, by podkreślić jego rolę, jako światowego dysydenta, którego próbują ścigać rządy, którym WikiLeaks nadepnęło na odcisk. Dlatego, gdy Brytyjczycy stwierdzili, że nie ma powodów, by dłużej chronić go przed szwedzkim wymiarem sprawiedliwości, ten natychmiast uciekł do ambasady kraju, który z jednej strony nie nosi łatki państwa totalitarnego, ale lewicowy prezydent Rafael Correa znany jest z trzymania państwa na twardym kursie przeciwko Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom.
Decyzja ekwadorskich władz co do przyszłości niespodziewanego gościa w ich ambasadzie ma zapaść już dzisiaj i sporo osób byłoby z pewnością zdziwionych, gdyby Julian Assange nie otrzymał azylu. Jednak jeśli nawet gabinet Rafaela Correi dojdzie do wniosku, że azylant Assange jest potrzebny ekwadorskiej polityce zagranicznej, nie oznacza to, że kłopoty twórcy WikiLeaks szybko skończą się, gdy znajdzie się pod równikowym słońcem.
Cały problem bowiem w tym, jak Assange miałby przedostać się do Ekwadoru, gdyby schronienie tam rzeczywiście otrzymał. Na razie jest w budynku ambasadzie, czyli zgodnie z prawem międzynarodowym na terenie tego kraju. Gdyby chciał jednak przedostać się z niej na lotnisko, prawdopodobnie już za drzwiami ambasadora czekałaby na niego brytyjska policja. Uciekając do Ekwadorczyków naruszył bowiem warunkowe zwolnienie z aresztu. Poza tym i tak Wielka Brytania szykowałaby się do jego ekstradycji.
W historii Juliana Assange, to zapewne kwestia wydostania go z ambasady na lotnisko, a następnie przetransportowania do Ameryki Południowej będzie odgrywała najciekawszą rolę. Nie on jednak pierwszy i zapewne nie ostatni szuka ostatnimi czasy bezpiecznego schronienia pod dachem ambasady obcego państwa. Wbrew pozorom, szukanie takiego sposobu na ucieczkę przed władzami własnego kraju nie odeszło do historii wraz z upadkiem żelaznej kurtyny i końcem XX wieku. Szczególnie często azylantów goszczą ambasady amerykańskie i brytyjskie w Azji, w tym głównie w Pekinie.
Dzielnica dyplomatyczna w Pekinie...
To właśnie placówka dyplomatyczna USA na wiele dni stała się nowym domem dla słynnego Chena Guangchenga, niewidomego dysydenta, który walczył ze zmuszaniem Chinek do aborcji. Również i w tym przypadku problemem reakcja chińskich władz i sposób opuszczenia ambasady przez Guangchenga. Amerykanie użyli jednak takiej karty przetargowej, dzięki której najpierw dysydent mógł otrzymać pomoc w pekińskim szpitalu, a później udać się na lotnisko, z którego odleciał do Nowego Jorku. Amerykańska dyplomacja chyba po prostu przekonała Pekin, że lepiej będzie dla jego interesów, by Chen znalazł się jak najdalej ojczyzny, skoro w pewnym momencie władze same powiedziały mu, by spakował rodzinę i czekał na opuszczenie ojczyzny.
Kilka lat temu sporo niespodziewanych gości miał ambasador Kanady w Pekinie, w domu którego nagle znalazło się ponad czterdziestu Koreańczyków z północy, którym w poszukiwaniu azylu łatwiej było pokonać granicę z "zaprzyjaźnionymi" z reżimem Kim Dzong Ila Chinami, niż próbować przedostać się przez granicę z demokratycznym południem półwyspu. Tamta ucieczka byłą zresztą dość spektakularna, bowiem Koreańczycy przez dłuższy czas kręcili się w okolicach kanadyjskiej ambasady udając służby drogowe. Nikogo nie zdziwiło więc to, że mają przy sobie m.in. drabinę. Którą to właśnie większość z nich sforsowała najeżony zabezpieczeniami płot placówki. Udało im się mimo, iż od lat władze Pekinu walczą z ucieczkami do ambasad otaczając dzielnicę dyplomatyczną zabezpieczeniami niczym w Iraku, czy Afganistanie.
Azylanci, na wizytę których ambasady, ulokowane w najbardziej drażliwych rejonach świata, są przygotowane na co dzień, to zazwyczaj ludzie anonimowi, szerzej nie znane ofiary totalitaryzmów. Zdarza się jednak, że bezpieczeństwa pod dachem obcego państwa szukają także ludzie powszechnie znani. W historii zazwyczaj bywało jednak tak, że takiego azylu szukali raczej ludzie, którzy uciekali od sprawiedliwości, która słusznie powinna była ich spotkać.
Assange skończy, jak Honecker i Noriega?
Wspomnieć wystarczy przecież choćby osławionego przywódcę NRD Ericha Honeckera. Przed odpowiedzialnością za zbrodnie, do których się przyczynił, rządząc, ucieczki szukał najpierw w radzieckim szpitalu we Wschodnim Berlinie, a następnie w ZSRR. Upadające imperium, któremu dotąd z oddaniem służył wolał jednak zastąpić Chile, w moskiewskiej ambasady którego próbował szukać ratunku przed karą za zdradę stanu, korupcję i śmierć setek uciekinierów na Zachód.
W tym samym czasie ratunku u obcych dyplomatów szukał też inny obalony przywódca. W Ameryce Środkowej w 1989 roku Amerykanie postanowili bowiem obalić autorytarne rządy gen. Manuela Noriegi. To dzięki współpracy z CIA otrzymał w ogóle szanse na przejęcie władzy, ale gdy okazał się sojusznikiem niegodnym zaufania, a swoje rządy oparł na handlu narkotykami i notorycznym łamaniu praw człowieka, Amerykanie przeprowadzili inwazję na Panamę (Operation Just Cause), podczas której Noriega poddał się i można powiedzieć, że szukał ratunku u samego Boga.
O azyl poprosił... nuncjaturę apostolską. I bez problemu schronienie w gościnny progach nuncjusza otrzymał. W opanowanym przez Amerykanów kraju podobnie, jak dziś Assange, nie miał jednak praktycznie żadnej drogi ucieczki, np. do Europy. Dlatego amerykańskie wojsko wiedziało, że to tylko kwestia znalezienia sposobu na wypłoszenie go z azylu. I znaleziono niezwykle skuteczny. Przez dwa tygodnie nuncjusz apostolski i jego gość byli nękani puszczaną non-stop, przez dzień i noc muzyką heavymetalową.