Ja mam jedno pytanie: czy te pary poddawane procedurze in vitro są poddawane badaniom psychiatrycznym? Jeśli się adoptuje dziecko, takie badania trzeba przejść – powiedział szef klubu PiS w Radzie Miasta Gdańska. I natychmiast się zagotowało. W rozmowie z naTemat Kazimierz Koralewski mocno się kaja. – Sypię głowę popiołem – mówi. I dodaje, że jest atakowany z dwóch stron: – Teraz za in vitro. A jak byłem za HPV to obrywałem od środowisk ultrakatolickich, ortodoksyjnych. Mówili, że jestem rozpustnikiem.
Dzwonią do mnie ludzie i pytają o to, ale jestem przekonany, że powiedziałem to w formie pytania. Muszę odsłuchać tę audycję, bo nawet jeszcze jej nie słuchałem.
Jeżeli gdzieś się niefortunne wyraziłem, to przepraszam. Moja dygresja w tej dyskusji była zupełnie niepotrzebna. Dlatego wycofuję się z wątków psychologicznych, w tym badań psychiatrycznych, przy temacie in vitro. Ale trudno, stało się. Takie pytanie zadałem. Takie są fakty. Od tego nie ucieknę. Na pewno jednak nie będę w to brnął. Absolutnie. Z mojej strony było to bardzo niefortunne. Niefortunna dygresja.
Strasznie popularne ostatnio tłumaczenie.
No cóż. Wyraziłem troskę o to, jak ta procedura powinna wyglądać. Moje zapytanie wynikało z troski, na pewno nie z insynuacji, że coś tym parom sugeruję. Sypię głowę popiołem. Poszedłem z tym za daleko. Odsłucham jeszcze raz tę audycję, ale z tych „odsłuchów”, które mam od innych, wiem, że tak zostało to odebrane. I myślę: Boże, broń mnie przed taką oceną. Przecież nic do tych ludzi nie mam. Każdy sam podejmuje te decyzje. To są ludzkie dramaty.
To dlaczego wyskoczył pan z tymi badaniami? Jeszcze sugerując, że rodzice mogą okazać się psychopatami?
Biorę udział, dla moich wnuków, w procedurze adopcyjnej i pytano mnie, czy się zgodzę na badania psychiatryczne. Oczywiście się zgodziłem, bo zrozumiałem, że taka jest procedura, takie są wymogi, gdyż państwo stara się przekazać dzieci do adopcji osobom, które są odpowiedzialne i które nie będą ich krzywdzić.
I podczas dyskusji o in vitro pojawiło się takie błyskawiczne skojarzenie. Że praktycznie przy tej technologii nie sprawdzamy, czy ktoś jest odpowiedzialny, czy nie. To było niepotrzebne.
W przypadku normalnego rodzicielstwa też nie da się przewidzieć, czy rodzic będzie odpowiedzialny, czy nie. Albo, jak pan powiedział, czy będzie psychopatą.
Oczywiście. Zabrnąłem w to za daleko. Z racji funkcji, zostałem wciągnięty w kontrowersyjny temat i nie potrafiłem sobie dać z tym rady.
Bardzo mocno sypie się Pan tym popiołem...
Nie powinienem był mówić takich kwestii. Odcinam się od tego, choć nie zaprzeczam, że to powiedziałem.
Ale w sprawie in vitro zdania pan nie zmienia?
Sam bym się na nie nie zdecydował.
Wolałby pan nie mieć dziecka niż zdecydować się na in vitro?
Tak.
A gdyby żona chciała?
Ktoś musiałby wtedy ustąpić. Ja nie potępiam par, które decydują się na taki zabieg. Ale wolałbym, żeby pieniądze Gdańska wydawane były na profilaktykę zdrowotną. Na przykład szczepienia HPV. Złożyliśmy w tej sprawie wniosek do rządu i mamy informację, że na pewno będzie rozważony. Wiele samorządów już to finansuje, a ja walczę o to od nastu lat. Oczywiście najlepiej, gdyby robił to rząd, jak w innych krajach.
Mnie atakują z każdej strony. Teraz za in vitro. A jak byłem za HPV to obrywałem od środowisk ultrakatolickich, ortodoksyjnych. Mówili, że jestem rozpustnikiem, że namawiam dziewczynki do seksu. I teraz jestem rozdarty. Bo z jednej strony, in vitro. A z drugiem oberwałem za to, że w Gdańsku zaproponowałem szczepienia. Słysząc, że zachęcam dziewczynki do wczesnego współżycia.
Nie wierzę.
Na bieżąco jestem tak atakowany. Za każdym razem jak podnoszę temat HPV to oczywiście zaraz maM demonstracje, przychodzą delegacje. Że co ja tu głoszę za nauki. Z każdej strony jestem bity. Do tej pory atakowano mnie za to, a dziś wystawiłem się z drugiej strony.
Jak w PiS na to patrzą?
Środowisko partyjne jest konsyliacyjne. W partii są różne poglądy, są różni ludzie, różne stanowiska. Każdy musi do tego podchodzić według własnego sumienia.
W Gdańsku ma Pan poparcie kolegów z PiS?
Nie wszyscy. Ze dwie osoby są w opozycji wobec HPV. Ale trudno. Ja z tego się nie wycofuję, rozważam na nowo. Uważam, że szczepienia są pożyteczne i nie są żadną deprawacją.
Jak przekonuje pan przeciwników?
Ja uważam, że dzięki tym szczepionkom pomagamy kobietom. Po prostu. Zabezpieczamy je na wiele, wiele lat. To się sprawdza przez wiele lat w różnych krajach. Sąsiednie miasta to robią. A Gdańsk nie. Każda rodzina w Polsce traci kogoś na raka. Dlatego mnie to uderza. Chodzi o pomoc kobietom.
Nie angażuję się w takie ruchy. Nie jestem też w ruchu pro life. Ale pod biurem często ma też demonstracje ruchów antyaborcyjnych. Stoją, krzyczą przez megafony, jest spray w użyciu. Obszarpali mnie, jak przechodziłem. Byli agresywni. Tak sobie teraz myślę, że z dwóch stron się wpakowałem. Między młot a kowadło. Bo, mieliśmy też demonstrację uczestników Czarnego Protestu.
A gdzie Pan się znajduje między nimi?
Jestem w centrum. Ale raczej po prawicy. (śmiech)
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl