Według badań już niemal połowa Polaków przyznaje się do niewierności małżeńskiej. Prawdziwą skalę zjawiska trudno oszacować. Pewne jest, że detektywi w Polsce mają ręce pełne roboty. Co ciekawe, częściej więcej za uszami mają panie.
– Mamy codziennie nowych klientów. Spraw rozwodowych jest bardzo dużo. Od kilku lat prowadzimy firmę i z każdym rokiem mamy coraz więcej klientów. To pewnego rodzaju trend. Wcześniej te usługi były bardzo drogie, wiele osób nie mogło sobie na to pozwolić. Teraz ludzie zaczynają myśleć o tym, z kim mieszkają pod jednym dachem – mówi naTemat prokurent Adam Glinicki z firmy detektywistycznej Lampart.
Klientów jest tak dużo, że firma zaczęła się nawet reklamować w... warszawskich tramwajach. "Czy wiesz wszystko o delegacjach swojego męża?" – to pytanie zostaje w pamięci.
Telefony są rozgrzane i w innych agencjach detektywistycznych. – Mamy kilka nowych spraw obyczajowych w tygodniu, to 90 proc. naszej pracy – przyznaje wspólnik (nie chce podawać swoich danych ze względów operacyjnych) w firmie Black Cat. – Od trzech lat można u nas odnotować taką normę, jeśli chodzi o sprawy obyczajowe związane ze zdradą. Na pewno zainteresowanie nie spada – kontynuuje.
Jeśli coś podejrzewamy, najczęściej jest za późno
Glinicki dodaje, że do jego firmy zgłasza się porównywalnie dużo kobiet i mężczyzn. Jak się okazuje, w 8 na 10 przypadków klienci najczęściej mają rację – ich partnerzy prowadzą podwójne życie. Z kolei według naszej drugiej rozmówczyni to nawet 95 proc. spraw.
W praktyce często okazuje się, że bardziej skłonne do zdrady są panie. – To one mają więcej za uszami. Wszyscy myślą, że to faceci są strasznymi draniami. Teraz kobiety wychodzą z domów, chcą być karierowiczkami, dążą za sukcesem, mają częste wyjazdy z pracy, kolacje, lunche, wyjścia do teatru. Tam się rodzą nowe znajomości – uważa prokurent z agencji Lampart. – Jak zaczynałam tę pracę pięć lat temu, miałam wrażenie, że więcej zdradza mężczyzn, ale teraz to jest pół na pół – mówią mi z kolei w Black Cat.
Do rozpracowania partnera, jeśli dostarczymy rzetelnych informacje o nim, czyli o miejscu jego pracy i zwyczajach, według Glinieckiego czasami wystarczy nawet piętnaście godzin pracy.
Podobnie jest w drugiej sprawdzonej przez nas firmie: – Rozpracowanie to jeden dzień. Jeśli jednak to ma być dowód do sprawy w sądzie, musi być powtarzalność. Wtedy klienci decydują się na 3-4 dni obserwacji.
Szybkie rozpoznanie umożliwiają zdobycze techniki. Detektyw dzisiaj nie robi już tylko zdjęć, ewentualnie nagrań. Do obserwacji podejrzanego wykorzystywane są nawet drony. Ceny zaczynają się od półtora tysiąca złotych.
Zdrada – nasz chleb powszedni
To, co widać na biurkach detektywów, potwierdzają badania. Według Centrum Profilaktyki Społecznej 39 proc. Polaków deklaruje pozamałżeński seks. Jeszcze w 2011 roku przygód na boku szukał tylko co piąty Polak.
Najczęściej zdradzają mieszkańcy średnich i dużych miast, zamożni i wykształceni. – Wolne zawody: prawnicze, lekarskie, oraz praca w korporacjach związana z częstymi wyjazdami to ważne czynniki zwiększające ryzyko zdrad małżeńskich – mówił cytowany przez "Rzeczpospolitą" prof. Mariusz Jędrzejko, socjolog i kierownik projektu badawczego.
Zdarza się happy end
Warto pamiętać, że nawet jeśli mamy wątpliwości, nie znaczy to, że już możemy szykować się do rozwodu.
Według Glinieckiego czasami niewiele wiemy o osobach, z którymi żyjemy pod jednym dachem: – Zgłosiła się do nas kiedyś kobieta, która mówiła, że jej mąż wychodzi z domu na całe noce i miała podejrzenie, że sypia u jakiejś kochanki. Facet pracował w kasynie na drugi etat, żeby zarobić na rodzinę.
Napisz do autora: piotr.rodzik@natemat.pl
Reklama.
Adam Glinicki
Zmiana zachowania, ukrywanie telefonu, nerwowość, powroty do domu o nieregularnej porze. To może świadczyć o tym, że coś się dzieje w życiu drugiego człowieka. Do tego dbanie o siebie, siłownia, częsty fryzjer, kosmetyczka u kobiet.