
Cztery miesiące po Czarnym Poniedziałku, wielkim proteście kobiet w całej Polsce który sprawił, że PiS wycofał się z dalszej delegalizacji przerywania ciąży, do premier Szydło trafiła petycja, która zakazuje aborcji i części antykoncepcji. Gdy rząd PiS zastanawia się co zrobić z tym fantem, kler nie zasypia gruszek w popiele.
REKLAMA
Posłanka Monika Wielichowska (PO, Wałbrzych) zamieściła na Twitterze wzór pisma, które księża rozdają parafianom w jednym z kościołów w Głogowie. Wyznawcy mają zasypywać premier Beatę Szydło listami, w których domagają się odebrania kobietom w Polsce prawa do przerwania ciąży. Wzór pisma opatrzony jest instrukcją - parafianin ma przepisać tekst ręcznie i wysłać pocztą.
W tekście, oprócz tradycyjnego nazywania zygot i płodów dziećmi, nadawca ma podkreślić, że totalna delegalizacja przerywania ciąży nie oznacza kar dla kobiet, które decydują się na zabieg. Jak relacjonuje posłanka Wielichowska, ksiądz poinformował parafian o akcji pisania do premier Szydło podczas ogłoszeń parafialnych i powiedział, że nie wyobraża sobie, by katolik się pod tym nie podpisał.
Czego konkretnie chcą autorzy kolejnego projektu, który przewiduje totalną delegalizację aborcji i może spowodować również totalny zakaz antykoncepcji? Jak to się ma do treści samego projektu? Jak powinno wyglądać życie seksualne Polek i Polaków zgodne z ich wytycznymi? Redakcja naTemat zapytała u źródła.
Na pytanie co to jest "działanie antynidacyjne" i dlaczego to określenie jest stosowane w projekcie, skoro jest nieznane medycynie, Paweł Wosicki, doktor fizyki i przedstawiciel 86 organizacji kościelnych zrzeszonych w Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia powiedział, że być może jest ono niefortunne. Wyraził także nadzieję, że Sejm w toku prac doprecyzuje różne niejasności. Na pytanie, czy zdaje sobie sprawę z tego, że tak mglisty przepis może spowodować w praktyce delegalizację antykoncepcji w Polsce odpowiedział, że autorzy projektu chcą delegalizacji części środków antykoncepcyjnych, a nie wszystkich.
Zapytany o to, czy jest świadomy tego, że kilkadziesiąt procent zapłodnionych komórek jajowych ostatecznie ląduje na kobiecej bieliźnie, tamponach lub podpaskach stwierdził, że to że setki tysięcy ludzi są zabijane przez klęski żywiołowe nie znaczy, że powinna być zgoda na zabijanie. W jego opinii zapłodniona komórka jajowa to człowiek. Jednocześnie nie uważa za stosowne organizowania pogrzebów wydalonym zapłodnionym komórkom jajowym.
