
Marszałek Senatu był gościem Roberta Mazurka w porannej rozmowie RMF FM. Dziennikarz pytał go o zwolnienia w ministerstwie zdrowia, tajemnicze zniknięcie rzecznika MON, pracę Antoniego Macierewicza i dzieci z Aleppo. Stanisław Karczewski dawał ciekawe odpowiedzi i koniec końców, wszystkiemu winna była i jest opozycja.
REKLAMA
– Pan minister Pinkas będzie pracował w innym ważnym miejscu – odpowiedział Mazurkowi marszałek, kiedy ten stwierdził, że Jarosław Pinkas, jak i Mateusz Warczyński zostali zwolnieni z resortu zdrowia. Potem dodał jeszcze, że odeszli z powodów rodzinnych.
Nie chciał przyznać za to, że zwolnienie czeka także Bartłomieja Misiewicza. – Być może Misiewicz został odwołany, o czym jeszcze nie wiemy – rzucił. Stwierdził, iż w przypadku rzecznika "limit się wyczerpał" i w najbliższym czasie minister Macierewicz "poinformuje o swoich decyzjach". –Jeśli [Misiewicz] przydarzyłby się za PO, to byście ich zjedli – zaczepił Karczewskiego Mazurek. – Eeeee tam, panie redaktorze – odparował polityk. Wcześniej podkreślił, że podobają mu się działania szefa MON i czuje się bezpieczniejszy niż za rządów PO.
W trakcie rozmowy Karczewski zresztą chętnie "używał" Platformy, kiedy nie chciał mówić o błędach PiS. Zarówno mówił o niej przy kwestii sprowadzenia dzieci z Aleppo, jak i sprawie słynnego sejmowego puczu.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
