
Nie urodził się tu, nawet tu nie mieszkał. Wszyscy kojarzą go głównie z Łomiankami. A jednak to w Radomsku był pełnomocnikiem powiatowego PiS, pełnił funkcję sekretarza okręgu, wreszcie był społecznym doradcą ds. politycznych ówczesnej prezydent miasta. To lokalna kariera jeszcze przed MON i wyborami parlamentarnymi w 2015 roku w ogóle. Czy szczególnie zasłużył się dla miasta? Jak go w Radomsku pamiętają?
Był styczeń 2015 roku. Misiewicz w Polsce może jeszcze nie był tak znany jak dziś, ale w politycznych czy dziennikarskich kręgach radomszczańskich tak. Prezydentem Radomska była wtedy Anna Milczanowska (od ostatnich wyborów parlamentarnych nowa posłanka PiS). Od lat blisko współpracująca z Antonim Macierewiczem, związanym z okręgiem piotrowskim. Dzisiejszy szef MON wraz z Bartłomiejem Misiewiczem, i nie tylko, bywał w Radomsku wielokrotnie.
W tamtym czasie Ireneusz Staszczyk kilka razy zapraszał Bartłomieja Misiewicza do studia. Od lat ma stały program "Rozmowa dnia". – Zapraszałem go z czystej ciekawości. Czy ma jakąś wizję? Czy ma jakieś zadanie postawione? Czy może w PiS będą robione czystki? Ale nic takiego się nie działo – mówi.
– Pan nie zrozumiał mojej wypowiedzi. W Radomsku nie dzieje się źle. W Radomsku PiS wygrywa (…) Skupiamy swoje szeregi po to, żeby móc razem zawalczyć o Polskę – odpowiedział Misiewicz.
Tak naprawdę Bartłomiej Misiewicz bywał gościem radomszczańskiej telewizji już od 2012 roku. Wtedy był pełnomocnikiem PiS, potem sekretarzem okręgu. Słuchając teraz tych rozmów, przeciętny widz może odnieść wrażenie, że prowadzący kusili się na drobne uszczypliwości pod adresem funkcji przez niego pełnionych. Bo raz jedna okazywała się już nieaktualna albo po prostu – było ich za dużo, żeby wszystkie wymieniać.
– Jeszcze parę funkcji pełnię, tak – odpowiedział Misiewicz.
– Nie starczyłoby chyba dzisiaj czasu, żeby je wymienić.
– Nie, no możemy – padła riposta. I Bartłomiej Misiewicz sam swoje funkcje wymienił.
– Tak jak powiedziałem, trochę czasu to zajęło. Panie pełnomocniku, tak się do pana zwrócę – przeszedł do sedna dziennikarz.
Z pożytkiem dla mieszkańców Radomska
Przytaczamy ten fragment, gdyż swoimi funkcjami Bartłomiej Misiewicz chciał też pokazać w Radomsku, iż w pełni zasłużył na stanowisko doradcy pani prezydent. Jak pisały lokalne media, jego doświadczenie miało pozwolić na poprawę warunków panujących w tym mieście.
Jak to doradzanie oceniają dziś mieszkańcy? Wielu po prostu go nie pamięta. – Był jak meteoryt. Pojawił się i zniknął. Ludzie na ulicy pewnie wtedy go nie rozpoznawali. W czym doradzał? Tego nikt nie wiedział. Był postrzegany jako łącznik między Macierewiczem a Milczanowską – mówi nam jeden z mieszkańców. A niektórzy radni jeszcze po dwóch latach tego nie wiedzą. Przynajmniej tak mówią. – Bywał w urzędzie, raz mijałem go w korytarzu. Ale czego te porady konkretnie dotyczyły, tego, jako radni, nie wiedzieliśmy i nie dopytywaliśmy – mówi nam jeden z nich. Drugi powtarza dokładnie to samo.
Startowałam na urząd prezydenta miasta z list PiS i żeby zachować tę łączność zaproponowałam panu Bartłomiejowi Misiewiczowi, by został moim społecznym doradcą ds. politycznych, by był łącznikiem między prezydentem miasta a władzami partii, by służył pomocą przy rozwiązywaniu wielu problemów. Czytaj więcej
Zastanawiano się wtedy nieoficjalnie, czy to Macierewicz z Misiewiczem mają wzmocnić pozycję Milczanowskiej w PiS (przed wyborami samorządowymi w 2014 roku była związana z Forum Samorządowo-Gospodarczym, a nie z PiS), czy też samego Misiewicza. Albo jeszcze inaczej. – Komentowano wtedy, że jest bo jest, nikogo innego nie było. Ale wizerunkowo dla Milczanowskiej, w oczach PiS, to też było nobilitujące, że przyjechał ktoś z Warszawy i jej doradza - wspomina Ireneusz Staszczyk. Pytano wreszcie o start Milczanowskiej w wyborach parlamentarnych. Początkowo Misiewicz odpowiadał, że nic o tym nie wie, a sama prezydent dementowała takie pogłoski. Oboje w końcu wystartowali. Do parlamentu dostała się tylko ona.
Jednak od tamtej pory jeszcze co najmniej dwa razy Bartłomiej Misiewicz wywołał w Radomsku emocje. Ostatni raz rok temu. Jako rzecznik MON przyjechał wtedy do miasta – razem z posłanką Milczanowską, która od roku jest jednocześnie nową pełnomocnik PiS w powiecie radomszczańskim. I zapowiedział, że będzie bacznie przyglądać się pracy nowego prezydenta. – Chcemy spotkać z państwem za 100 dni, żeby móc porozmawiać wtedy o prezydenturze Jarosława Ferenca. Ja mu życzę, żeby prezydentura była jak najlepsza, ale będziemy się bacznie przyglądać, czy nie będzie choćby jednego złego kroku w kierunku mieszkańców – powiedział Misiewicz.
Ogólnie w Radomsku epizod z Bartłomiejem Misiewiczem w życiu politycznym miasta poszedł już w niepamięć. Był. Traktowany jest jak zamierzchła historia, kojarzona z tarciami w lokalnym PiS (tutaj trochę o tym pisaliśmy, że Milczanowska była w tzw. nowej frakcji). Niczym szczególnym się nie wykazał – taka pokutuje opinia. Ale po kilku rozmowach z nim Ireneusz Staszczyk przyznaje jedno w mocno dosadnych słowach.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
