Polska z turnieju odpadła, ale burza wokół reprezentacji i PZPN trwa w najlepsze. Zreorganizować czy czekać, aż związek sam się uzdrowi? Jarosław Kaczyński chciał, by interweniował sam Zbigniew Boniek. Ten wyklucza taką możliwość.
W rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet stwierdził, że "z Platinim gada codziennie, ale nie jest kapusiem." Rozmawia z prezesem UEFA o swoich sprawach, dlatego nie zamierza przychylać się do apelu Jarosława Kaczyńskiego, by wprowadzić kuratora do polskiego związku. Internauci chcą głowy Grzegorza Laty, który przed turniejem zapowiadał, że odejdzie jeśli Polska nie wyjdzie z grupy. Teraz prezes mówi, że nie wyklucza startu w wyborach na następną kadencję. Kibiców wkurza to jeszcze bardziej. Nic dziwnego, że szukają wsparcia u prawdopodobnie ostatniego piłkarskiego autorytetu w tym kraju. Tymczasem wypowiedź Bońka w Radiu Zet sprawiła, że część z nich straciła nadzieję. Były piłkarz tłumaczy, dlaczego "nie jest kapusiem" i nie chce mieszać się w sprawy związku.
Zbigniew Boniek: Kurator UEFA by nie pomógł, mógłby narobić tylko więcej problemów. Taka instytucja spowodowałaby przyspieszone wybory. W każdym demokratycznym kraju i w każdej demokratycznej organizacji są pewne procedury. Jeśli odpowiednie ministerstwo ma zastrzeżenia, to powinno działać, by ten problem rozwiązać. Jeśli uzna, że kurator lub komisarz są potrzebni, to niech zgodnie z zasadami demokracji go tam wprowadzi. Ja nie pochwalam takiego rozwiązania.
Kibice PZPN-u szczerze nienawidzą…
ZB: Po odpadnięciu Polski każdy chce wrzucić swoje trzy grosze. To jest normalne. Piłka nożna w naszym kraju jest bardzo popularna, możliwe, że to najpopularniejsza dyscyplina sportu. W obliczu takiej sytuacji rząd powinien umieć stworzyć sieć porozumienia z organizacją, muszą być partnerami. A nie polityk apeluje do mnie, bym się w to mieszał.
Pierwsze co zaśpiewali kibice wychodząc z warszawskiej strefy kibica to przyśpiewka "PZPN, PZPN, je**ć, je**ć PZPN!". Nie pomoże Pan kibicom?
ZB: Irytuje mnie takie podejście. Ja nazywam się Zbigniew Boniek, nigdy nikomu nic złego nie zrobiłem, nigdy nikogo nie skrzywdzę. Stosuję się do własnych zasad, za to chyba ludzie mnie szanują. Nie mam zamiaru się angażować w wewnętrzne sprawy związku, zwłaszcza w taki sposób. Jeśli demokratycznie wybiera się zwierzchników, to także demokratycznie trzeba ich usunąć, jeśli zachodzi taka potrzeba.
Proponowany przez prezesa Kaczyńskiego "pucz" nie jest dobrym pomysłem?
ZB: Oczywiście, że nie. Mam złe zdanie o działalności związku, nie podoba mi się wiele ich decyzji, ale nie interesują mnie jakiekolwiek niedemokratyczne działania. Nie tędy droga. Zresztą teraz patrzymy na wszystko przez pryzmat wyników, które oczywiście nie są zbyt dobre. Jeśli PZPN ma zacząć funkcjonować lepiej, potrzebni są odpowiedni ludzie, których wybiera się zgodnie z zasadami. Ktoś wsadzony na siłę niekoniecznie da sobie radę z problemami polskiej piłki. Ale dlaczego krytyka związku zaczęła się dopiero po mistrzostwach?
Może ten turniej to była ostatnia szansa, jaką kibice dali PZPN?
ZB: I znów wszystko sprowadza się do wyniku reprezentacji. Nie jestem zwolennikiem związku. Jego reputacja w kraju jest opłakana. Ale jako człowiek uczciwy muszę powiedzieć, że nie można ich oceniać przez pryzmat gry reprezentacji. To bardzo częste zjawisko. Oceniać i krytykować można poczynania trenera, taktykę, przygotowanie, dyspozycję piłkarzy. Związek nie jest winny słabemu występowi Polaków. PZPN ma problemy, które trzeba rozwiązać. To nie ulega wątpliwości. Sposoby są różne, zjazdy, debaty, posiedzenia. Jeśli to nie podziała, rząd powinien sam interweniować. A nie ja. Państwo ma do dyspozycji szereg możliwości, jak zaradzić tej sytuacji. Proszenie mnie o interwencję jest niedorzeczne.