
Reklama.
MON planował zakup 1000 takich wielofunkcyjnych długopisów taktycznych. Prócz funkcji pisania, miały mieć wbudowany nożyk, latarkę led i zbijak do szyb. Nie zabrakłoby też grawerunku z logo resortu obrony. Ostatecznie ekipaAntoniego Macierewicza zrezygnowała jednak z zakupu. Długopisy okazały się dla MON za drogie. Jak donosi RMF FM, wątpliwości nie wzbudzało natomiast ostrze wbudowane do długopisu, mimo że posiadanie tego typu gadżetu wymagało... pozwolenia na broń. Polskie prawo zalicza bowiem ostrza ukryte w przedmiotach do broni białej.
Ministerstwo Obrony Narodowej nie zrezygnowało natomiast z zakupu innych gadżetów promocyjnych, jak smycze czy przypinki. Trudno powiedzieć, czy przyczynią się one do poprawienia wizerunku MON.
Z pewnością nie przyczynią się do tego kolejne rewelacje na temat najbardziej znanego urzędnika resortu, czyli Bartłomieja Misiewicza. Ostatnia dotyczyła uruchomienia przez niego portalu Dezinformacja.net, który miałby dbać o rzetelność mediów. Ledwie jednak portal ruszył, a Misiewiczowi już zarzuca się naruszenie praw autorskich. Pupil Antoniego Macierewicza miał splagiatować kolaż serisu WirtualneMedia.pl bez uzyskania zgody autora.
źródło: RMF FMl
Napisz do autora: lidia.pustelnik@natemat.pl